Chemicy radzą sobie lepiej

Agata Ałykow
opublikowano: 2010-05-25 00:00

Kondycja polskiej branży chemicznej poprawia się znacznie wolniej niż spółek zagranicznych.

Kondycja polskiej branży chemicznej poprawia się znacznie wolniej niż spółek zagranicznych.

Taki wniosek można wysnuć na podstawie raportu "Kompas 2010", opracowanego przez doradców z Deloitte. Oceniali w nim perspektywy branży w tym roku. Co zwiastuje tak długo wyczekiwaną poprawę na świecie? Drgnięcie na rynku motoryzacyjnym, elektronicznym, produkcji leków oraz w budownictwie. Ale nasze firmy nie podlegają temu trendowi. Powodem jest mniejsza konkurencyjność.

Spółki z problemami

— Czynnikiem, który ogranicza konkurencyjność branży chemicznej jest brak zróżnico-wania źródeł dostaw gazu ziemnego. Firmy kupują go od PGNiG po cenach wynikających z taryfy tego jedynego dostawcy. Z różnych względów odbiega ona od bieżących cen na światowym rynku spot, po których gaz kupują zachodni konkurenci. Może to być korzystne, gdy krajowe ceny gazu są niższe niż światowe, ale w sytuacji odwrotnej ta prawidłowość osłabia pozycję konkurencyjną polskich wytwórców — komentuje wyniki raportu Bartosz Łuczak, menedżer w dziale doradztwa finansowego Deloitte Polska.

Największy kłopot w tym, że nasze firmy zależą od jednego dostawcy gazu, który dzięki temu trzyma stałe ceny. W tej sytuacji trudno manewrować ceną własnego produktu. A taką możliwość mieli zagraniczni gracze z branży chemicznej. Pomogło im zróżnicowanie dostaw tego surowca, a przez to spadek jego ceny. Elastyczność zagranicznej konkurencji naszym firmom utrudniła życie, a nawet pogłębiła ich problemy finansowe. Najlepszym przykładem są Zakłady Chemiczne Police, które miały kłopot z wywiązywaniem się z terminowych płatności. Ratunkiem przed upadłością stały się zabiegi o pomoc państwa. Choć daleko im do wyników z czasów koniunktury, w miarę stabilną formę trzymają za to zakłady azotowe z Puław i Tarnowa oraz Anwil.

— Wyniki Kędzierzyna wyglądają nieźle, ale spółka ma problem z finansowaniem inwestycji. Rozmawia z bankami na temat pozyskania kredytów, gdyż w tym roku ze względu na wymagania przepisów dotyczących ochrony środowiska musi zakończyć budowę instalacji kwasu siarkowego. Ciągle trudna sytuacja jest w Policach. Końca dobiegają prace nad opracowaniem programu restrukturyzacji spółki. MSP ma nadzieję, że z kłopotów wyjdzie wreszcie Ciech, który niedawno podpisał z bankami porozumienie restrukturyzujące 1,3 mld zł zadłużenia — stwierdził niedawno w wywiadzie wiceminister skarbu Adam Leszkiewicz.

Innym pomysłem na wsparcie krajowych firm jest stworzenie dwóch silnych ośrodków wokół zakładów azotowych w Puławach i Ciechu.

— To szansa na dalszy, stabilny rozwój — ocenił swego czasu Jerzy Marciniak, prezes Zakładów Azotowych w Tarnowie.

Szansa w prywatyzacji

Kolejnym pomysłem jest prywatyzacja, która ma być sfinalizowana w ciągu najbliższych dwóch lat. Ten ruch może nieźle wpisać się w światowe tendencje. Zagraniczne firmy będą w tym roku, zdaniem Deloitte, wzmacniać swą pozycję poprzez przejęcia i fuzje. W tym samym czasie, zgodnie z deklaracjami Ministerstwa Skarbu Państwa, ma dobiec końca procedura prywatyzacyjna najbardziej znaczących spółek chemicznych m.in. Ciechu oraz zakładów azotowych w Kędzierzynie i Tarnowie. Na tym jednak nie koniec, bo w kolejce stoją już Police i Puławy.

— Prywatyzacja to szansa dla nas. Pozyskanie długoterminowego inwestora wzmocni pozycję Ciechu jako lidera polskiego rynku chemicznego, umożliwi dokończenie inwestycji, dalszą rozbudowę i stabilny rozwój grupy. Zaangażowanie finansowe inwestora w ramach prywatyzacji pozwoliłoby także na podniesienie kapitału i obniżenie zadłużenia spółki — mówił w ubiegłym roku Ryszard Kunicki, prezes Ciechu.

Powód? Nasze firmy muszą konkurować ze znacznie silniejszymi od siebie koncernami światowymi. Dzięki pozyskaniu partnerów strategicznych krajowe firmy stałyby się dużo mocniejsze i odporniejsze na zmiany w branży.

Jak jeszcze ratować się przed kłopotami w takiej sytuacji? Paradoksalnie najlepiej to robić, inwestując. W niszowe dziedziny przemysłu, współpracę z ośrodkami akademickimi, czystość produkcji, której wymaga Unia Europejska. To kosztowne, ale w dalszej perspektywie daje możliwość odnalezienia się w nowej sytuacji i dostosowania się do oczekiwań coraz bardziej wymagających odbiorców.

— Zdolność do finansowania inwestycji jest wypadkową dwóch czynników, których nie można rozpatrywać w oderwaniu: kondycji finansowej przedsiębiorstw i chęci banków do udzielania finansowania. Przedsiębiorstwa, które obronna ręką wyszły z kryzysu, już teraz deklarują chęć i możliwość ponoszenia nakładów inwestycyjnych. Inne będą musiały prawdopodobnie poczekać, aż poprawiająca się powoli koniunktura przełoży się w wystarczający sposób na ich wyniki finansowe, co ułatwi także pozyskanie niezbędnego finansowania zewnętrznego — podsumowuje Bartosz Łuczak.

Organizator

Puls Biznesu

Autor rankingu

Coface