Ataki hakerskie to coraz groźniejsze narzędzie w biznesie. Działająca na międzynarodowym rynku budowlanym austriacka grupa PORR poinformowała niedawno o cybernetycznym ataku na jej infrastrukturę komunikacyjną. Do „PB” dotarł anonim, z którego wynika, że hakerski napad negatywnie wpłynął również na działalność firmy na rynku polskim. Z nieoficjalnych rozmów wynika też, że efektem cyberataku były zakłócenia w wypłacie wynagrodzeń, zwłaszcza za nadgodziny, rozliczanie bieżących kontraktów oraz składanie ofert na nowe zlecenia.

Na papierze
Pojawiają się nawet sugestie, że atak hakerski mógł przyczynić się do niezłożenia oferty przez PORR na budowę kanału przez Mierzeję Wiślaną, choć ze względu na doświadczenie i potencjał na rynku hydrotechnicznym spółka uchodziła za faworyta.
— Oferty na budowę kanału przez Mierzeję Wiślaną nie złożyliśmy, ponieważ wysoko oszacowaliśmy ryzyko związane z realizacją tej inwestycji. Cenimy współpracę i kwalifikacje pracowników Urzędu Morskiego w Gdyni, który jest inwestorem, ale tym razem nie zdecydowaliśmy się na udział w przetargu. Nie ma to jednak nic wspólnego z cyberatakiem, który dotknął całą grupę około miesiąca temu — mówi Piotr Kledzik, prezes spółki PORR w Polsce oraz członek zarządu międzynarodowej grupy PORR Bau.
Tuż po ataku hakerskim musiał dokonać np. wypłaty wynagrodzeń na postawie matrycy płatności z poprzedniego miesiąca.
— Służby informatyczne grupy zadziałały szybko i sprawnie. Przywróciliśmy infrastrukturę IT i stopniowo odzyskujemy dane. Ich odzyskanie potrwa jednak jeszcze kilka tygodni. Część działań i rozliczeń wykonujemy tradycyjnie, ale firma działa bez zakłóceń, a kontrakty są realizowane zgodnie z planem — zapewnia Piotr Kledzik.
Do „PB” docierają informacje, że np. na budowie stołecznego kompleksu przy Alejach Jerozolimskich 44 z powodu problemów z rozliczeniami brakuje pracowników i maszyn, ale PORR dementuje te doniesienia.
— Inwestor jest zadowolony z tempa prac, a sytuacja z cyberatakiem nie ma wpływu na bieżącą realizację kontraktów — twierdzi Piotr Kledzik.
Atak chińskiego smoka
Z nieoficjalnych doniesień wynika, że za atak cybernetyczny na budowlaną grupę odpowiadają chińscy hakerzy, którzy przypuścili szturm na prawie 1,2 tys. serwerów. Do „PB” docierają też informacje, że stopniowo odblokowują do nich dostęp.
Nie wiadomo, dlaczego hakerzy zdecydowali się na atak na austriacką grupę budowlaną. Część naszych rozmówców twierdzi, że cyberatak jest zemstąza nieudaną próbę wrogiego przejęcia europejskiej grupy przez podmioty z Państwa Środka, inni uważają go za próbę wymuszenia stosowania w Europie chińskich rozwiązań technologicznych i ostrzeżenie, że przedsiębiorcom ze Starego Kontynentu nie uda się przed nimi uchronić.
Cyberzabezpieczenie
Jan Styliński, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, uważa, że ataki hakerskie będą nadal zdarzać się w różnych branżach, powinny więc silniej motywować przedsiębiorców do inwestowania w coraz lepsze zabezpieczenia informatyczne.
Część menedżerów z branży budowlanej zwraca jednak uwagę, że w przypadku międzynarodowych grup kapitałowych jeden korporacyjny system znacznie ułatwia pracę i komunikację między różnymi podmiotami, ale w razie ataku hakerskiego zwiększa zagrożenie dla całego koncernu. Dlatego też, ich zdaniem, mimo powiązań korporacyjnych bezpieczniejsze jest posiadanie przez spółki i oddziały w poszczególnych krajach własnych systemów. Wówczas nawet jeśli system z jednej ze spółek grupy zostanie zaatakowany, reszta firm nie będzie zagrożona albo przynajmniej ryzyko inwigilacji lub zablokowania ich danych będzie mniejsze.
Jan Styliński twierdzi jednak, że oszczędności i korzyści płynące z centralizacji systemów są większe niż negatywne skutki pojedynczych ataków hakerskich.