Chude miesiące dla handlowców

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2014-10-31 00:00

Biedronka zamraża otwieranie sklepów, tłumacząc to deflacją. Jej kłopoty odbijają się na całym rynku FMCG.

Gdy Biedronka kicha, cały polski handel dostaje kataru. Jeronimo Martins, portugalski właściciel największego sprzedawcy żywności na polskim rynku, planuje osiągnąć do końca przyszłego roku próg 3 tys. Biedronek w całym kraju. Przy okazji kiepskich wyników kwartalnych i spadku cen żywności (o 1,9 proc. w ostatnich trzech miesiącach) zapowiedział jednak zamrożenie programu inwestycyjnego w końcówce tego roku.

Nie wiadomo jeszcze, czy inwestycje zostaną ograniczone również w przyszłym roku — prawdopodobnie ta kwestia rozstrzygnie się na zaplanowanym na listopad spotkaniu z inwestorami w Lizbonie. To zły sygnał dla całej polskiej branży handlu FMCG (dobra szybkozbywalne), w tym notowanego na GPW największego hurtownika, Eurocashu.

Kurs jego akcji spadał wczoraj o ponad 5 proc., tego samego dnia rekomendację „sprzedaj” wydali też Raiffeisen Brokers. Co się stało? Biedronka po trzech kwartałach osiągnęła 6,19 mld EUR przychodów (około 26 mld zł). To o 9,7 proc. więcej niż rok wcześniej, ale cały wzrost jest zasługą nowych sklepów — sieć ma już 2527 placówek, o 149 więcej niż na początku roku.

Bez brania ich pod uwagę sprzedaż porównywalna (tzw. LFL) skurczyła się w tym roku o 1,2 proc. pod względem wartości, choć jej wolumen wzrósł. Tylko w trzecim kwartale sprzedaż LFL spadła o 1,3 proc. — tymczasem przez lata, do końca 2013 r., regularnie rosła każdego kwartału. Biedronce, która w ostatnim kwartale odpaliła szeroko zakrojone akcje promocyjne, o 1 pkt proc. (do 7 proc.) spadła też marża EBITDA.

— Ostatni kwartał był trudny ze względu na przyspieszający spadek cen żywności. Deflacja nadal będzie wywierać presję na wyniki naszego biznesu, ale w czwarty kwartał wchodzimy przygotowani do zwiększania udziałów rynkowych przy utrzymaniu solidnych wyników finansowych — tłumaczy Pedro Soares dos Santos, CEO Jeronimo Martins.

Choć inwestorzy na warszawskiej giełdzie na zadyszkę Biedronki zareagowali wyprzedażą akcji Eurocashu, a na czwartkowej sesji tracili też inni detaliści (Emperia, Alma Market), Kamil Szlaga z Trigon DM przestrzega przed traktowaniem portugalskich dyskontów jako barometru dla całego polskiego handlu FMCG.

— Gdy liderowi rynku spada sprzedaż LFL i marże, naturalne jest, że odbija się to na wycenach innych spółek z branży. Kłopoty Biedronki są związane z uderzającą we wszystkich deflacją, ale w większym stopniu wynikają ze specyficznych dla niej problemów. Ta sieć ma dziś ewidentny problem z kanibalizacją i zdobywaniem klientów w dużych miastach, gdzie jej format sklepów, z ograniczonym asortymentem, zwyczajnie nie jest atrakcyjny. Eurocash tymczasem dzięki cięciu kosztów może w tym roku poprawić zyski — ocenia Kamil Szlaga.