Chwiejny kurs LOT

MZAT
opublikowano: 2011-07-27 00:00

Przewozy pasażerskie

Przewozy pasażerskie

wciąż przynoszą

wielomilionowe straty.

Polskie linie poprawiają

wyniki wyprzedażą majątku.

Pierwsze półrocze 2011 r. Polskie Linie Lotnicze LOT zamknęły zyskiem netto w wysokości 123,3 mln zł, podczas gdy rok temu miały 151,5 mln zł straty. Nie oznacza to jednak, że loty pasażerskie nagle stały się opłacalne.

— Na działalności podstawowej mieliśmy przez sześć miesięcy 2011 r. 119,6 mln zł straty. To i tak lepiej niż w zeszłym roku, gdy wynik był gorszy o 32 mln zł — mówi Marcin Piróg, prezes PLL LOT.

Nad kreskę spółka wyszła dzięki sprzedaży LOT Catering (Regionalnemu Funduszowi Gospodarczemu) i LOT Services (przejął je LOT Cargo). To nie koniec wyprzedaży.

— Trwa proces due dilligence w LOT AMS [dawna Baza Techniczna LOT-u — red.]. Do końca roku zamierzamy też pozbyć się niepotrzebnych nam nieruchomości w Warszawie — mówi Marcin Piróg.

Grunty na warszawskim Okęciu, które idą pod młotek, mogą być — według szacunków — warte nawet 0,5 mld zł. Prezes Piróg jest ostrożniejszy — mówi o "kilkuset milionach".

— Chcemy, by LOT był prawdziwą, czystą linią lotniczą, bez zbędnych przybudówek — deklaruje Marcin Piróg.

Problem w tym, że podstawowa działalność linii lotniczych od kilku lat przynosi wielomilionowe straty —w 2010 r. strata operacyjna sięgnęła 160 mln zł. Ma się to zmienić w przyszłym roku.

— W 2012 r. obsłużymy więcej połączeń za pomocą lepszych samolotów. Do floty dołączą nowoczesne Boeingi 787 Dreamliner — zapowiada Marcin Piróg.

Jak tłumaczy prezes LOT, wyniki już teraz mogły być znacząco lepsze, gdyby nie rosnące ceny ropy naftowej.

— W zeszłym roku wszystkie linie narzekały na wulkan i paliwo. Na jego zakup idzie jedna czwarta naszych przychodów. Rosnące powyżej prognoz ceny sprawiły, że tylko w pierwszych miesiącach tego roku musieliśmy wydać 100 mln zł więcej, niż planowaliśmy — mówi prezes LOT.

Od stycznia do czerwca z samolotów polskiej linii skorzystało ponad 2,1 mln pasażerów, czyli 8 proc. więcej niż rok temu. Spółka chwali się też, że jej samoloty są wypełnione średnio w ponad 80 proc., co — zdaniem prezesa — jest w tle ostatnich lat bardzo dobrym wynikiem.

Wątpliwości co do znaczącej poprawy wyników LOT w przyszłym roku ma Sebastian Mikosz, były prezes.

— Jest zbyt wiele niewiadomych. Za Dreamlinery trzeba zapłacić i utrzymać nową flotę. Dodatkowo już piąty zarząd stara się o pozwolenie na loty nad Syberią, bez którego nie otworzy się nowych połączeń na Wschód — ocenia Sebastian Mikosz.