Na pierwszej stronie Ruetersa od wczoraj wisi artykuł zatytułowany „toniemy”. Nie dotyczy jednak sytuacji na rynkach, a kumulacji drugiej fali pandemii w USA. Inwestorzy mają ten wątek jednak już za sobą – wczoraj przyjmowali nominację byłej szefowej Fed w najlepiej znany sobie sposób – rekordami.
Szczepionkowy optymizm na rynkach dostał wczoraj nowe wsparcie z nieco nieoczekiwanego kierunku. Najpierw Donald Trump dał zielone światło dla procesu przekazania władzy, następnie Joe Biden zaproponował Janet Yellen na stanowisko szefowej Treasury. Ten pierwszy fakt można uznać za pewną formalność. Rynki nie wierzyły w możliwość podważenia wygranej Bidena i stąd też traktowały zachowanie Trumpa jako grę polityczną. Oczywiście gładkie przekazanie władzy to plus, ale nie jest to coś, czym rynki miałyby żyć przez dłuższy okres czasu. Natomiast nominacja Yellen to jest jednak duża rzecz. Obawy związane z wygraną Joe Bidena związane były głównie z jego zapowiedziami dotyczącymi zwiększenia regulacji oraz podwyżek podatków dla korporacji i najlepiej zarabiających. Choć do czasu objęcia fotela prezydenta zostały jeszcze dwa miesiące dla rynków proces kompletowania otoczenia prezydenta jest niezwykle istotny. Jakiś czas temu pisałem o tym, że najważniejszym sygnałem może być nominacja na szefa Treasury i rynki nie mogły dostać lepszego prezentu. Wachlarz kandydatów (a raczej kandydatek) był dość szeroki i mówiło się nawet o możliwość nominowania konkurującej z Bidenem o Biały Dom Elizabeth Warren, która chciała mocnego uregulowania rynków finansowych, drastycznych podwyżek podatków dla najlepiej zarabiających i podziału firm technologicznych. W tym kontekście nominacja Janet Yellen, którą rynki kojarzą jedynie z niekończącym się dodrukiem, jest jak sen (choć podejrzliwi powiedzą, że nie sen, a odwdzięczenie się za hojne wsparcie w kampanii wyborczej). Efekt? Indeks DJIA zamykający się po raz pierwszy powyżej poziomu 30 tys. punktów.