Co się wydarzy w Jackson Hole

Marek Rogalski
opublikowano: 2012-08-27 00:00

RYNKI

Tego, że Mario Draghi będzie gościem podczas corocznego sympozjum Fedu w Kansas, jeszcze kilka tygodni temu mało kto się spodziewał. Ostatnie wydarzenia pokazują jednak, że nieformalne kontakty pomiędzy szefami dwóch największych banków centralnych świata uległy wyraźnemu zacieśnieniu. Zapewne nigdy nie dowiemy się, dlaczego akurat 26 lipca podczas wydawałoby się zwyczajnej konferencji prasowej zorganizowanej z okazji rozpoczęcia olimpiady w Londynie Mario Draghi zaprezentował zupełnie rewolucyjne podejście w kwestii walki z kryzysem, zapoczątkowując tym samym serię spekulacji na temat możliwych interwencji Europejskiego Banku Centralnego na rynku. Tyle że zaledwie kilka dni później członkowie FOMC uznali, iż nieco prewencyjne działanie w postaci zainicjowania programu QE3 byłoby bardziej wskazane niż jeszcze kilka tygodni temu, kiedy sami zdecydowali, że wystarczającym rozwiązaniem będzie przedłużenie Operacji Twist. Za kluczowe elementy ryzyka uznano niestabilność sytuacji w strefie euro oraz tzw. fiscal cliff, którego nie można nazwać inaczej niż wynikiem rażącej niesubordynacji amerykańskich polityków.

Mniej lub bardziej narastający chaos w strefie euro od dawna był przedmiotem nadzwyczajnej troski ze strony USA. Częste spotkania i rozmowy telefoniczne prezydenta Obamy oraz przedstawicieli jego administracji z europejskimi politykami były na porządku dziennym. Ustalenia, jakie zapadły po czerwcowym szczycie Unii Europejskiej, zostały ciepło przyjęte przez amerykańską administrację. Na ten sam wątek powołał się Mario Draghi podczas wspomnianej londyńskiej konferencji. Niejako uznał, żę nadszedł czas, aby krytykowany dotychczas za nadmierną bierność EBC stał się poważnym graczem.

Wolfgang Schäuble zarzucił ostatnio szefowi EBC, że wyszedł poza swoje uprawnienia, obiecując rynkom coś, co nie jest możliwe według prawa. Krytyków posunięć Mario Draghiego jest jednak coraz mniej, nawet w dość konserwatywnym niemieckim obozie. Wystarczy spojrzeć, jakie stanowisko prezentują Angela Merkel i jeden z dwóch przedstawicieli w EBC — Joerg Asmussen. Nie ma wątpliwości, że Mario Draghi podjął kilka tygodni temu bardzo trudną grę, której wynik będzie zero-jedynkowy. Mając świadomość siły, jaką dysponuje bank, chce stać się głównym rozgrywającym w Europie, która jest coraz bardziej rozrywana egoistycznymi postawami polityków. Metoda faktów na razie podoba się inwestorom, ale pamiętajmy, że rynki finansowe bywają dość kapryśne…