Co śledczy mają na Michała D.

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2020-03-04 22:00

Zdaniem prokuratury kontrowersyjnego biznesmena obciąża m.in. opinia biegłego, zeznania szefa Saturn TFI i… nagranie rozmowy z inwestorem giełdowym Janem Karaszewskim

Przeczytaj tekst i dowiedz się:

  • Na czym polegały nieprawidłowości przy sprzedaży działki w Krakowie
  • Co zeznali świadkowie, których Michał D. wykorzystał jako słupy
  • Co jest na nagraniu rozmowy Michała D. z inwestorem Janem Karaszewskim
  • Co zeznał prezes Saturn TFI

Michał D., główny bohater tzw. afery Optimusa, która kilkanaście lat temu wstrząsnęła polską giełdą, od ponad miesiąca przebywa w areszcie w związku z próbą wrogiego przejęcia spółki telekomunikacyjnej Softnet Group. W tym przypadku droga do aktu oskarżenia jest jednak daleka. Inaczej niż w sprawie spółki Pod Fortem-2 (PF2) z grupy Mostostalu- Export, w której Michał D. oskarżony jest o pranie pieniędzy i niegospodarność na prawie 20 mln zł. Tu prokuratorskie akta już czekają w sądzie na start procesu, więc zajrzeliśmy do nich.

NIE PRZYZNAJE SIĘ DO WINY:
NIE PRZYZNAJE SIĘ DO WINY:
W całości kwestionuję oskarżenie oparte na nieprawdziwych zarzutach. Będę udowadniał swoją niewinność na etapie postępowania sądowego — tyle powiedział „PB” Michał D., zanim w styczniu 2020 r. trafił do aresztu w związku z inną sprawą.
Fot. GK

Złoty interes

Zarzuty wobec Michała D., który w przeszłości rozdawał karty w takich giełdowych firmach, jak Calatrava Capital, Mewa czy PC Guard, dotyczą niegospodarności na 19,3 mln zł przy sprzedaży nieruchomości, a także wyprania pieniędzy pochodzących z tej oraz innych transakcji. Prokuratorzy nie mają wątpliwości, że to właśnie inwestor znany z afery Optimusa był głównym rozgrywającym w wydarzeniach z listopada 2014 r., kiedy należąca do PF2 działka w Krakowie o powierzchni prawie ośmiu hektarów została sprzedana za 18 mln zł kontrolowanej przez Michała D. spółce Hosta Enterprise.

Tyle że tę kwotę Hosta zapłaciła na papierze, w rzeczywistości wydała bowiem… 15,5 tys. zł. W 2015 r. wierzytelność wobec Hosty zamieniono na obligacje, a potem udziały kolejnej spółki ze stajni Michała D. — Seleme Enterprise. Jej papiery nie przedstawiały jednak jakiejkolwiek wartości i dlatego również tę czynność zarządu PF2 śledczy uznali za karalną niegospodarność.

Ponownie nie mieli wątpliwości, że to Michał D., choć formalnie nie zasiadał w organach tych firm, w rzeczywistości był tzw. sprawcą kierowniczym wszystkich działań. Gdzie tu pranie pieniędzy? Prokuratura twierdzi, że doszło do niego po tym, jak Hosta, mimo braku zapłaty, przejęła krakowską działkę.

Już w grudniu 2014 r. sprzedała ją do niepowiązanej z Michałem D. spółki Pod Fortem Investment (PFI), która jeszcze przed pojawieniem się w historii Hosty miała podpisaną z PF2 umowę przedwstępną na zakup ośmiohektarowej działki. PFI zapłaciła Hoście prawie 19,3 mln zł na dwa sposoby. Mniejszą część kwoty (ponad 2,7 mln zł) wydała na wykup obligacji Calatravy Capital, zabezpieczonych hipoteką na krakowskiej nieruchomości, a większą (ponad 16,5 mln zł) przelała Hoście w kilku ratach.

Po każdorazowym pojawieniu się na koncie pieniądze były zaraz wypłacane w gotówce lub rozchodziły się po różnych podmiotach, w tym zarejestrowanych na Cyprze, z których większość w taki czy inny sposób była powiązana z Michałem D. Formalnie działo się to na podstawie umów pożyczek. Analiza rachunków bankowych firm beneficjentów, a także opinia biegłego wykazały jednak, że pożyczki były nieuzasadnione ekonomicznie, zdecydowana większość nigdy nie została w żadnej części spłacona, a pieniądze zostały ostatecznie utracone.

Parada słupów

Dlaczego śledczy uznają, że wszystkimi wydarzeniami kierował Michał D.? Wielokrotnie pisaliśmy w „PB”, że w swoich inwestycjach biznesmen chętnie korzysta nie tylko z zapewniających anonimowość cypryjskich wehikułów, ale też licznych współpracowników, często zasługujących na miano słupów. Zdaniem prokuratury tak też było w przypadku sprawy PF2. Potwierdzają to w zeznaniach niektórzy z dziewięciu współpracowników kontrowersyjnego inwestora, którzy wkrótce zasiądą z nim na ławie oskarżonych.

Wśród nich jest m.in. jego bezrobotna konkubina Marta Z., która przyznała, że nie znała nawet przedmiotu działalności spółki, której była pełnomocnikiem, i zawsze działała „według poleceń Michała”. Swoją rolę słupów potwierdza też małżeństwo „menedżerów”, z których mąż ma zaledwie wykształcenie gimnazjalne i do niedawna pracował jako przedstawiciel Providenta, a żona na co dzień pracuje jako sprzedawca w piekarni. Jest też wreszcie Piotr S., który w przeszłości zasiadał w organach giełdowych firm (był prezesem Calatravy Capital i członkiem rady nadzorczej Mostostalu- Export). On również przyznał przed prokuratorem, że był słupem Michała D., ale… „inteligentnym”.

Rozliczanie krechy

Bezwartościowość obligacji i udziałów spółki Seleme, które miały być zapłatą za krakowską nieruchomość, potwierdza nawet sam Michał D. Tyle że nie przed śledczymi, lecz w ponadpółgodzinnej rozmowie, którą 30 marca 2015 r. przeprowadził z Janem Karaszewskim, też kontrowersyjnym inwestorem, znanym z szefowania dwóm groszowym spółkom z NewConnect: United i Devoran oraz z tego, że jako akcjonariusz tej drugiej dostał od Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) 300 tys. zł kary. Kto nagrał rozmowę, a później przekazał ją prokuraturze? Sam Jan Karaszewski, który przed prokuratorem wyznał także, że Michał D. jest mu winny pieniądze.

Nagranie odsłuchał biegły, który przekazał jego transkrypt, oznaczając literą „A” Jana Karaszewskiego, a „B” Michała D. Dodatkowe uwagi, m.in. dotyczące słów, których nie był pewny, zamieścił w nawiasach.

B: Cała transakcja była przygotowana, zgody korporacyjne (walnego?) były.

A: Aha.

B: I wszedłem w tą transakcję, ale sprzedałem komuś innemu, czyli sobie.

A: Aha.

B: Na krechę. Ale tę krechę rozliczyłem różnymi aktywami finansowymi… (słyszalny jest śmiech mężczyzny oznaczonego literą A)

B: … które są generalnie warte…

A: Zero?

B: No, kur…, ile? No oczy, oczywiście, można ich dochodzić sto lat, no.

A: Aha

Idealny timing

Wśród dowodów zebranych przez prokuraturę szczególnie ciekawy jest jeszcze jeden — zeznania świadka Sławomira Kamińskiego, prezesa Saturn TFI, towarzystwa, które w sierpniu 2019 r. straciło licencję KNF. To właśnie Saturn złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Dlaczego? By to zrozumieć, trzeba wrócić do jesieni 2014 r. Właścicielem 86 proc. udziałów PF2 był wówczas Inventum 20 FIZAN, jeden z funduszy Inventum TFI, towarzystwa, któremu w październiku 2014 r. KNF odebrała licencję za „istotne naruszenia interesu uczestników funduszy” oraz „liczne naruszenia przepisów prawa”.

— Skok na spółkę, a w konsekwencji nieruchomość, przeprowadzono w najlepszym momencie, tuż po decyzji KNF, a jeszcze przed przejęciem przez Saturn TFI zarządzania Inventum 20 FIZAN, do czego doszło w styczniu 2015 r. Na walnym, które odbyło się w siedzibie Calatravy, chciała wprawdzie pojawić się przedstawicielka depozytariusza funduszu, czyli Raiffeisena, ale przytrzymano ją w jednym pokoju, gdy w drugim już trwało walne. Gdy zorientowała się i weszła, było po wszystkim — wyjaśnia informator „PB”.

Sławomir Kamiński zeznał, że rozmawiał z Michałem D. o odzyskaniu kontroli nad PF2 i nieruchomością, ale ten zbywał go śmiechem i odsyłał na drogę sądową. Szef Saturn TFI powiedział m.in.: „Rozmowa przebiegała tak, że on chciał dać [w rozliczeniu — red.] jakąś spółkę, na to ja mówiłem, że może dać spółkę, tylko żeby ona miała rzeczywistą wartość i żeby była płynna. To on na to, że takiej nie ma”.

Milionowa oferta

Sławomir Kamiński zeznał też, że „na pewnym prywatnym spotkaniu z udziałem członka rady nadzorczej Saturn Krzysztofa Nowaka” Michał D. proponował mu około 1 mln zł za spowodowanie „zaprzestania ścigania czy też prób odzyskania spółki, czy też nieruchomości”, ofertę kierując osobiście do niego, a nie towarzystwa. Szef Saturn TFI tłumaczy, że właśnie przez te „zawoalowane sugestie, żeby dać spokój, to ja osobiście coś na tym zarobię”, zakończył rozmowy z Michałem D.

Kwestia rzekomej oferty na 1 mln zł nie zaowocowała żadnymi prokuratorskimi zarzutami, ale że mogła paść, zdaje się potwierdzaćsam Michał D., który w nagranej rozmowie z Janem Karaszewskim, w wątku dotyczącym Sławomira Kamińskiego, powiedział: „Wiesz, ja to jestem pierwszy do dogadania się. Nawet, kur…, wiesz, nawet kiedyś…. powiedzieć mu?: „Ty, masz bańkę i się odpier…”.

W tej samej rozmowie Michał D. relacjonował, że powiedział szefom Saturn TFI coś jeszcze: „Mówię: Panowie, kur…, … z tym nic wspólnego. Piszcie wnioski do prokuratury. Prokuratura umorzy, będzie wszystko gites”. W tym akurat mocno się pomylił.

Optimus: afera nierozliczona

Na rynku kapitałowym Michał D. pojawił się w 2006 r., kiedy przejął kontrolę nad Optimusem (dziś CD Projekt) i został szefem jego rady nadzorczej. Na walnym informatycznej spółki ni stąd, ni zowąd okazało się, że jej największym akcjonariuszem nie jest już Zbigniew Jakubas, jeden z najbogatszych Polaków, lecz właśnie Michał D. Zdaniem prokuratury było to możliwe dzięki sfałszowaniu uchwały rady nadzorczej, czego Michał D. miał dokonać wspólnie z Piotrem L., prezesem Optimusa. Akt oskarżenia przeciwko nim oraz Michałowi L., innemu z szefów Optimusa, trafił do sądu w 2009 r. Wyrok skazujący wszystkich trzech na kary więzienia w zawieszeniu zapadł dopiero w 2016 r. Sąd stwierdził przy tym, że szkoda spółki sięgnęła co najmniej 16 mln zł, zobowiązując Michała D., Piotra L. i Michała L. do naprawienia jej do wysokości zaledwie 210 tys. zł. Apelację złożyli prokurator, oskarżeni i pokrzywdzony, czyli CD Projekt. Rok później sąd drugiej instancji uchylił wyrok, przekazując sprawę do ponownego rozpoznania. Drugi proces ruszył we wrześniu 2019 r. i jest w toku. Jedna z najgłośniejszych afer w historii GPW wciąż więc pozostaje nieosądzona.