Colo-Colo - wzór dla Legii

Wojciech Szymon Kowalski, Nasz Rynek Kapitałowy
opublikowano: 2008-02-04 11:21

Symbol klubu, indiański wódz Mapuche, był niezłomny i niezwyciężony w walce. Colo-Colo przegrywało w finałach międzynarodowych pucharów, ale na giełdzie radzi sobie nie najgorzej.

Colo-Colo, czyli Club Social y Deportivo Colo-Colo Santiago de Chile, jest najbardziej popularnym w świecie chilijskim klubem piłkarskim. Nawet wytrawni miłośnicy futbolu mają kłopoty ze wskazaniem nazwy innej drużyny z tego kraju. Znacznie łatwiej jest wtedy wyrecytować: ,,Marcelo Salas”, i od razu skojarzyć tę postać z ,,La U”, od Universidad de Chile Santiago. Wielkiego krajowego i stołecznego rywala Colo-Colo, z którego pochodzi ów sławny napastnik.

Wieczny Mistrz
Colo-Colo powstało w kwietniu 1925 r. z inicjatywy byłych zawodników zespołu Magallanes FC. Jeden z przydomków klubu, obok „Albos” („Biali”), brzmi też „Eterno Campeon” tzn. „Wieczny Mistrz”. Lista 26 tytułów mistrza kraju, z których pierwszy został zdobyty w 1937 r., a ostatni w roku ubiegłym – w pełni do tego uprawnia. Mistrzowski wizerunek umacnia nie tylko wielokrotne zdobycie pucharu krajowych rozgrywek, lecz przede wszystkim laur Copa Libertadores. Największy klubowy splendor Ameryki Łacińskiej, będący odpowiednikiem Pucharu Mistrzów w Europie. W 1991 r. Colo-Colo, pokonując w rozstrzygającym dwumeczu paragwajską Olimpię Asuncion (0:0 i 3:0), zostało pierwszym i jedynym dotychczas triumfatorem z Chile, w liczącej już prawie pół wieku rywalizacji o Puchar Wyzwolicieli.

Sukces ten był dla kibiców Colo-Colo formą długo wyczekiwanej rekompensaty za gorycz porażki z 1973 r. Wówczas ekipa ,,Wiecznych Mistrzów” przegrała z Independiente Buenos Aires, po dogrywce (2:1) w trzecim dodatkowym spotkaniu. Tamta drużyna stanowiła rok później trzon reprezentacji kraju na pamiętnych dla nas mistrzostwach świata w RFN.

Mapuche na parkiecie
W herbie „Albos” widnieje głowa indiańskiego wodza Mapuche, symbolizuje ona takie cechy jak odwaga, męstwo i mądrość. Walcząc z hiszpańskimi konkwistadorami, Mapuche był niezłomny i nigdy się nie poddawał. Uchodził też za niezwyciężonego w walce. Niestety, dla Colo-Colo przegrane finały międzynarodowych pucharów to już niemal tradycja. W 2006 r. dotarli do końcowej fazy Copa Sudamericana, rozgrywek zapoczatkowanych w 2002 r. (z połączenia Copa Mercosur i Copa Merconorte), o randze porównywalnej z europejskim Pucharem UEFA. Po zaciętej rywalizacji zostali ostatecznie pokonani przez meksykańskie CF Pachuca (1:1, 1:2).

Porażka w finale Pucharu Ameryki Południowej była tym dotkliwsza, iż powszechnie spodziewano się, że będzie to pierwsze międzynarodowe osiągnięcie, po przeprowadzonym rok wcześniej debiucie giełdowym. 29 marca 2005 r. akcje klubowego przedsiębiorstwa Blanco y Negro SA trafiły do obrotu giełdowego. Nazwa spółki ,,Biało-Czarni” pochodzi od barw klubowych. Biel na koszulkach to symbol prostoty reguł i czystości intencji, czarne spodenki to zaś wyraz determinacji w walce o zwycięstwo.

Futbolowe akcje znalazły szybko swoich nabywców. W rezultacie ukształtowała się stabilna struktura akcjonariatu, którą tworzą inwestorzy finansowi, długoterminowi. Aktywna jest zwłaszcza Banchile Corredores de Bolsa SA, licząca się nie tylko w Chile instytucja finansowa, która w latach 2005-2007 zwiększyła swoje zaangażowanie kapitałowe z 6,9 proc. do 31,5 proc. - stając się największym akcjonariuszem Blanco y Negro SA. Na koniec 2007 r. ok. 81 proc. udziałów piłkarskiego przedsiębiorstwa Colo-Colo znajdowało się w rękach różnych podmiotów gospodarczych.

Podczas IPO papiery klubu kosztowały 184,2 chilijskich peso (CLP). W pierwszym okresie notowań ich kurs wzrósł o ok. 60 proc., a w ciągu dwóch następnych lat zmieniał się w przedziale 200-350 CLP. Od maja 2007 r. akcje Colo-Colo znajdowały się w tendencji spadkowej, by na przełomie grudnia 2007 i stycznia 2008 zejść do poziomu ok. 230-240 CLN (ok. 0,5 USD; 1 USD = 473 CLP).

Obserwowany regres notowań był zapewne przede wszystkim pochodną ogólnego osłabienia giełdowej koniunktury. Zarówno bowiem wyniki ekonomiczne (po trzech kwartałach 2007 r.), jak i sportowe (kolejne mistrzostwo kraju!) powinny być docenione, tak przez inwestorów, jak i kibiców „Albos”.

Wzór dla Legii
Analogie i porównania pomiędzy ładem społeczno-ekonomicznym Chile a kierunkiem reform w postsocjalistycznych krajach Europy Środkowo-Wschodniej, towarzyszyły nam od początku transformacji. Na gruncie gospodarczym wskazywano na doświadczenia z zakresu efektów wdrażania liberalnych koncepcji tzw. szkoły chicagowskiej. Potem w drugiej połowie lat 90. z upodobaniem powoływano się na empiria chilijskiej reformy systemu emerytalnego.

Interesujące rozwiązania przedstawia również, posiadająca niemałe tradycje giełda. Założona w 1893 r. Bolsa de Comercio de Santiago jest instytucją eklektyczną. Handluje się na niej nie tylko akcjami, obligacjami oraz funduszami inwestycyjnymi i giełdowymi (tzw. ETFs). Oprócz transakcji instrumentami pochodnymi jest ona miejscem obrotu instrumentów pieniężnych oraz metali szlachetnymi, w tym złota i srebra.

Chile postrzegać można także jako inspirujące miejsce pod względem doświadczeń futbolowych. Colo-Colo może posłużyć jako platforma cennych doświadczeń dla Legii Warszawa. Nie tylko ze względu na stołeczny charakter obu klubów problem radzenia sobie lub nie z krewkością swych kibiców czy biało – czarne stroje, w których od lat występują też i ,,Wojskowi”. Warto zwrócić uwagę, że oba kluby posiadają trudny do przecenienia atut bardzo silnych marek. W przypadku Colo-Colo ostatnie dostępne badania (z 2003 r.) wskazują, że brand klubu w zakresie medialnej rozpoznawalności w tzw. show biznesie  ustępuje w Chile tylko Disneyowi, wyprzedzając za to m.in. Sony Pictures, MGM czy Warner Brothers. Takich adekwatnych i intrygujących odniesień jest na pewno znacznie więcej.

Na kanwie hiszpańskiej wzorców sportowo-organizacyjnych, które stara się do Legii inkorporować duet trenersko-menedżerski Jan Urban – Mirosław Trzeciak, odniesienia do Colo-Colo mogą być tylko dodatkowym atutem.

W osiągnięciach sportowych Legia nie może poszczycić się sukcesami na miarę „Albos”. Nie jest to na pewno powód do kompleksów. Przez lata sławę Colo-Colo wykuwali m.in. tak znamienici zawodnicy jak: Carlos Caszely, Elias Figueroa czy Ivan Zamorano. Z kolei chlubą Legii są nazwiska: Deyny, Gadochy czy Brychczego, ale też i Terleckiego, Okońskiego i Dziekanowskiego. Piłkarzy o umiejętnościach nie tylko na miarę legend Chile, ale graczy o statusie gwiazd dla całego kontynentu Ameryki Południowej.

Więcej przeczytasz w najnowszym "Naszym Rynku Kapitałowym"