ComArch: rynek wzrośnie 16 proc.
CIĄGLE W GÓRĘ: Akcje krakowskiego ComArchu, którym kieruje Janusz Filipiak, zdają się mieć niespożyty potencjał wzrostowy. Wczoraj ich kurs osiągnął kolejne historyczne maksimum. fot. Grzegorz Kawecki
Wczoraj po raz ostatni na rynku wolnym warszawskiej giełdy notowane były akcje krakowskiej spółki ComArch. Od dzisiaj jej walory dołączą do papierów spółek notowanych na rynku równoległym. Tym samym kapitalizacja tego parkietu wzrośnie o ponad 16 proc.
Pożegnanie z rynkiem wolnym wypadło bardzo udanie. Wczoraj, po prawie 7-proc. wzroście papiery krakowskiego integratora systemów informatycznych zdobyły kolejne historyczne maksimum cenowe na poziomie 248,5 zł. Silny trend wzrostowy rozpoczął się pod koniec czerwca, kiedy to akcje spółki kosztowały około 160 zł. Od tamtej pory, tylko raz w drugiej połowie sierpnia kurs znacząco spadł, przez resztę notowań szedł ostro w górę. W ciągu zaledwie dwóch miesięcy cena akcji ComArchu zdążyła wzrosnąć o ponad 50 proc.
Krakowska spółka notowana była na rynku wolnym od 5 maja tego roku. Wcześniej na rynek trafiły prawa do akcji. Ich debiut miał miejsce 10 marca 1999 roku i nastąpił po bardzo udanej publicznej emisji 300 tys. akcji serii D. Skończyła się ona rekordową w historii rynku pierwotnego nadsubskrypcją, a redukcja zleceń osiągnęła poziom powyżej 95 proc. Spowodowane to zostało zarówno niską liczbą oferowanych akcji, jak i silnym lewarowaniem, jakim wspomagali się chcący zakupić akcje spółki. Z tych powodów oczywiste było, że debiut PDA musiał być spektakularny. Zgodnie z oczekiwaniami przyniósł on ich posiadaczom 102,3 proc. zysku. Jeszcze więcej zarobili ci, co zdecydowali się poczekać na prawdziwy debiut. W ich przypadku, każda zakupiona na rynku publicznym akcja dała ponad 220-proc. zarobek.
Wysoka wycena akcji krakowskiej spółki wynika przede wszystkim z jej doskonałych wyników finansowych. Dynamika wzrostu lokuje ją bowiem w czołówce spółek notowanych na GPW.
— Spółka nie chce być kojarzona z najsłabszym rynkiem i chce sobie dodać prestiżu — ocenił jeden z analityków.