Gdy regularnie biło się oczekiwania, to brak pozytywnych niespodzianek może być uznany za niespodziankę negatywną. Pod koniec ubiegłego tygodnia giełdowe Dino opublikowało wyniki kwartalne, które były w dużej mierze zgodne z oczekiwaniami analityków ankietowanych przez PAP. Efekt? Podczas piątkowej sesji kurs szedł w dół o ponad 9 proc. Czy akcjonariusze spółki, której notowania od debiutu w kwietniu 2017 r. niemal nieprzerwanie rosły, mają powody do niepokoju?
— Spadek Dino po ogłoszeniu wyników kwartalnych traktuję jako krótkoterminową korektę kursu, który rósł w dniach przed publikacją raportu okresowego — ocenia Tomasz Sokołowski, analityk Santandera.
Dino w trzecim kwartale miało 2,02 mld zł przychodów, o 31 proc. więcej niż rok wcześniej. Na kluczowym w handlu poziomie LFL, czyli bez uwzględnienia sklepów otwartych w ciągu ostatniego roku, sprzedaż skoczyła o 12 proc. Od początku roku spółka osiągnęła 5,52 mld zł przychodów, a jej sprzedaż LFL wzrosła o 11,4 proc.
— Po raz pierwszy przebiliśmy próg 2 mld zł kwartalnych przychodów. Dwucyfrowy wzrost sprzedaży porównywalnej to efekt korzystnego otoczenia — rosnących płac, niskiego bezrobocia i transferów socjalnych, a także dojrzewania naszej sieci — mówił podczas telekonferencji z analitykami Szymon Piduch, prezes Dino.
Dino ma obecnie 1113 sklepów, o 218 więcej niż rok wcześniej. Tylko w trzecim kwartale otworzyło 57 nowych marketów. Od początku roku Dino wydało na inwestycje 629 mln zł, czyli o jedną trzecią więcej niż rok wcześniej, a w całym 2019 r. ma przeznaczyć na to około 850 mln zł. Pieniądze idą głównie na nowe sklepy i rozbudowę zaplecza logistycznego. Zgodnie ze strategią w przyszłym roku sieć ma przebić próg 1,2 tys. sklepów.
— Koncentrujemy się na zagęszczaniu sieci w regionach, w których już jesteśmy. Ta strategia się sprawdza i nie zamierzamy jej zmieniać. Otworzymy o 20 proc. więcej sklepów niż rok wcześniej, w przyszłym roku chcemy utrzymać tempo zbliżone do tegorocznego i ponownieosiągnąć dwucyfrowy wzrost sprzedaży LFL — mówił Szymon Piduch.
Tym, co mogło zaniepokoić inwestorów, jest sprawa rentowności EBITDA. W trzecim kwartale marża na tym poziomie sięgnęła 9,5 proc. i była o 0,3 pkt proc. wyższa niż rok wcześniej. Zarząd Dino już wcześniej deklarował, że jego celem jest utrzymanie rentowności na ubiegłorocznym poziomie, ale teraz w rozmowie z analitykami nazwał to „ambitnym celem” i wskazywał, że — zwłaszcza w czwartym kwartale — ubiegłoroczna baza jest wysoka, a w okresie świątecznym trzeba będzie walczyć cenami o klientów. To zaś może sprawić, że rok do roku marże spadną.
— Spółka dość zachowawczo wyraża się o możliwości poprawy marży EBITDA w czwartym kwartale, wskazując na to, że rok wcześniej była ona bardzo wysoka. Rzeczywiście powtórzenie takiej marży będzie trudne. Pod koniec ubiegłego roku, czyli przed zaostrzeniem ograniczenia handlu w niedziele, producenci byli skłonni dawać bardzo dobre warunki handlowe sieciom, które składały bardzo duże zamówienia — a taką siecią było właśnie Dino. W tym roku takiej skłonności mogą nie mieć. W długim terminie nie widać jednak nowych, negatywnych czynników, które mogłyby powodować spadek kursu — sieć się rozbudowuje i jest miejsce do poprawy jej efektywności, co oczywiście będzie wyzwaniem, ale optymalizacja to zawsze wyzwanie — uważa Tomasz Sokołowski.