Dawna potęga polskiego rynku handlowego w ostatnich latach była cięta metodą salami, a teraz jej trzon znalazł nowego właściciela. W czwartek ogłoszono, że brytyjskie Tesco sprzeda 301 sklepów wraz z dwoma centrami dystrybucyjnymi – oraz siedmioma tysiącami pracowników – duńskiej duńskiej grupie Salling, która jest właścicielem sieci dyskontów Netto.

- Nasze biznesy w Europie Środkowej zanotowały progres, ale wciąż dostrzegamy rynkowe wyzwania w Polsce. Ta decyzja pozwoli nam skoncentrować się w regionie na rynkach czeskim, węgierskim i słowackim, gdzie mamy silniejszą pozycję - komentuje Dave Lewis, szef Tesco.
Dla Netto transakcja oznacza skokowe zwiększenie skali działania. Do tej pory sieć miała w Polsce 386 sklepów.
- Konsolidując obie sieci handlowe na rozwojowym rynku, robimy znaczący krok w realizacji strategii całej naszej grupy, stając się jednym z czołowych graczy na jednym z największych rynków w Europie - mówi Janusz Sroka, prezes Netto Polska.
Rynkowy awans
Wartość transakcji określono na 900 mln zł, z czego 819 mln zł trafi do Tesco gotówką. Na przejęcie będzie musiał się jeszcze zgodzić UOKiK. Spółki oczekują, że formalności uda się zamknąć do końca tego roku, a w ciągu 18 miesięcy na wszystkich kupionych od Tesco sklepach zawisną już nowe szyldy.
Przejmowane sklepy nie były w najlepszej kondycji. Tesco podaje, że w ostatnim roku finansowym, zakończony w lutym, miały - bez uwzględniania VAT i sprzedaży paliw na przysklepowych stacjach - 947 mln GBP przychodów, czyli niespełna 4,7 mld zł. Zanotowały przy tym w przeliczeniu ponad 0,5 mld zł straty operacyjnej. Tymczasem Netto miało w 2018 r. (ostatnie dostępne dane) niespełna 3,4 mld zł przychodów i 115,5 mln zł zysku operacyjnego. Zatrudniało do tej pory 5,5 tys. osób.
- Netto na polskim rynku dyskontowym było graczem drugoligowym, teraz awansuje i można się spodziewać, że będzie działać szerzej niż tylko w segmencie dyskontów - komentuje Maria Andrzej Faliński, ekspert branży handlowej i prezes Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego.
Duńska sieć zapowiedziała, że przejęte sklepy będą działać w koncepcji „Netto 3.0", co oznacza m.in. stawianie na lokalnych dostawców. Na swoim rodzimym rynku grupa Salling działa m.in. w segmencie supermarketowym i hipermarketowym.
- Duńczycy dzięki tej transakcji, której wartość jak na ten rynek jest - umówmy się - nieprzesadnie duża, będą mogli eksperymentować w Polsce z innymi formatami handlowymi. Spodziewam się pójścia w stronę formatu proximity marketu, czyli czegoś w rodzaju dużego osiedlowego sklepu, w którego ofercie stawia się na różnoraki asortyment „przymiotnikowy": żywność ekologiczną, funkcjonalną, bio i tak dalej. Z rynkowego punktu widzenia Netto po przejęciu staje się poważnym konkurentem dla Dino, a także dla Lidla. Dla Biedronki nie, bo z Biedronką w Polsce trudno komukolwiek konkurować - mówi Maria Andrzej Faliński.
Kronika porażki
Dla Tesco transakcja ta oznacza pożegnanie z polskim rynkiem po 25 latach. W pierwszej dekadzie XXI wieku - jeszcze przed agresywną ekspansją sieci dyskontowych - Brytyjczycy o prymat w polskim handlu walczyli z francuskimi sieciami, takimi jak Auchan i Carrefour. W szczytowym momencie mieli ponad 420 sklepów, w tym kilkadziesiąt hipermarketów, i notowali ponad 10 mld zł przychodów rocznie. W ciągu ostatniej dekady z roku na rok było jednak gorzej.
- W ostatnich latach nie zadawano już pytania o to, czy Tesco wyjdzie z Polski - pytanie brzmiało jedynie kiedy. Kłopoty sieci to efekt szeregu złych decyzji, z których chyba najbardziej brzemienną w skutkach było to, że około 10 lat temu postanowiono nieco obniżyć poziom sklepów i asortymentu, co miało pozwolić na przyciągnięcie mniej zamożnych klientów. Rynek poszedł kompletnie w inną stronę - co prawda sieci delikatesowe zniknęły, ale dyskonty i inne sieci zaczęły stawiać na droższe produkty i tzw. premiumizację, co trafiło w oczekiwania Polaków - uważa Maria Andrzej Faliński.
Tesco zamykało lub sprzedawało sklepy w Polsce, zmniejszało też powierzchnię hipermarketów. Niegdyś flagowe, największe sklepy w dużych miastach, np. w Warszawie, Krakowie, Gdańsku czy Wrocławiu, trafiły już do konkurentów, m.in. z niemieckiej sieci Kaufland. Przejęcia największych sklepów, a także powiązanych z nimi nieruchomości, przynosiły większe pieniądze niż najnowsza transakcja z właścicielem Netto - Tesco podaje, że w ciągu ostatnich 18 miesięcy ze sprzedaży 22 sklepów uzyskało na czysto 200 mln GBP, czyli prawie 1 mld zł. Teraz w rękach Tesco zostanie już tylko 19 działających sklepów w Polsce, na które też poszukiwani będą kupcy.
- Tesco miało swoje kłopoty na rodzimym rynku i pozbywało się już sieci w innych krajach. Polska była kulą u nogi, a w odbiciu na tym rynku nie pomagały takie decyzje „oszczędnościowe", jak stworzenie centrali zakupowej dla wszystkich czterech rynków środkowoeuropejskich, a klient polski i klient czeski to jednak zupełnie inny klient - mówi Maria Andrzej Faliński.