Dwa elektoraty są zaimpregnowane

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2025-05-28 20:00

Z konstytucyjnego automatu prezydent ma dostęp do tajemnic najwyższego poziomu – służby składają wprost na jego biurko codzienne raporty.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Na trzy doby przed ciszą wyborczą uśrednione sondaże się nie zmieniają, Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki z grubsza remisują, osiągając w różnych badaniach naprzemiennie przewagę w granicach błędu statystycznego. Remisują jednak nie 50:50, lecz na poziomie 47-48 proc., zatem kilka proc. potencjalnych wyborców wciąż jeszcze nie wie, na kogo 1 czerwca zagłosuje. Część społeczeństwa – nawet spośród uczestników pierwszej tury 18 maja – zastanawia się, czy w ogóle iść w niedzielę do lokalu wyborczego, ponieważ na finiszu kampanii odczuwają coraz większy niesmak. I trudno się im dziwić, ponieważ właśnie między pierwszą a drugą turą głosowania rozlało się konfrontacyjne szambo.

Od niedzielnych pochodów w Warszawie absolutnie niemożliwe już są jakiekolwiek wymiany argumentów pomiędzy kandydatami. Dlatego naprawdę zdumiewa, że Telewizja Republika oznajmiła zorganizowanie 28 maja wieczorem, tradycyjnie w Końskich, jeszcze jednej…debaty, która oczywiście przybrała formę jednostronnego wiecu z udziałem jedynie Karola Nawrockiego. W tym samym czasie Rafał Trzaskowski wiecował również wyłącznie ze swoimi zwolennikami w Kaliszu. Notabene historia niedoszłych do skutku debat prezydenckich przed drugą turą ma tradycję sięgającą samych początków III Rzeczypospolitej, jako że Stan Tymiński w 1990 r. z zaskoczenia nie stawił się w studiu Telewizji Polskiej – wówczas stacji jedynej – gdzie oczekiwał zawiedziony Lech Wałęsa. Przy czym wtedy hamletowski dylemat „być albo nie być” i tak nie miał jakiegokolwiek sensu, ponieważ przewaga legendy Solidarności nad człowiekiem znikąd była oczywista i ogromna. W decydującej turze wyszło 3:1, dokładnie procentowo 74,25 do 25,75.

Strona rządowa i zbliżone do niej media upowszechniają rewelacje o dawnych przekrętach kandydata PiS. W elektoracie Rafała Trzaskowskiego powodują one jeżenie się coraz wyżej włosów na głowach i niedowierzanie, że takie podejrzane indywiduum w ogóle mogło zmylić czujność prezesa Jarosława Kaczyńskiego i uzyskać od niego prezydencką nominację. Zaimpregnowany elektorat Karola Nawrockiego natomiast umacnia się w przekonaniu, że znakomity kandydat jest niszczony przez obecne konsorcjum rządzące, dlatego tym bardziej trzeba w niedzielę na niego głosować. Mnie najbardziej zaciekawił wątek dziwnego uzyskania przez Karola Nawrockiego – jako prezesa Instytutu Pamięci Narodowej – certyfikatu bezpieczeństwa i dostępu do informacji tajnych specjalnego znaczenia. W powietrzu zawisło odebranie tego dostępu, o czym decydują służby specjalne, czyli aparat obecnego rządu. Zaintrygowała mnie sytuacja teoretycznie wyobrażalna po 1 czerwca, a konkretnie po przysiędze prezydenckiej składanej 6 sierpnia. Z konstytucyjnego automatu prezydent ma przecież taki dostęp naj, naj, najwyższy – służby składają wprost na jego biurko codzienne raporty.

Obecna sytuacja przed wyborem głowy państwa i tak nie jest formalnym rekordem absurdu III Rzeczypospolitej Polskiej. W 2005 r. Lech Kaczyński zdobył prezydenturę jako… skazany karnie – w pierwszej instancji, jedynie na grzywnę, ale to również kodeksowa kara – za zniesławienie Mieczysława Wachowskiego nazwaniem go „wielokrotnym przestępcą”. Otrzymał także nakaz przeprosin w prasie. Na tydzień przed złożeniem przez skazańca przysięgi sąd drugiej instancji jednak wyrok uchylił i zwrócił sprawę do ponownego rozpoznania. W związku z objęciem przez Lecha Kaczyńskiego prezydentury i uzyskaniem immunitetu postępowanie karne zostało zawieszone (podobnie jak bieg okresu przedawnienia), a potem tragiczna śmierć prezydenta w katastrofie smoleńskiej automatycznie sprawę zakończyła. Trudno nie wspomnieć z przeszłości bardzo niedawnej, że Donald Trump został już prawomocnie uznany za winnego 34 przestępstw, chociaż bez wymierzania mu kary, ale wybory jednak wygrał.