Dwie korekty przed końcem roku

DWS Polska TFI
opublikowano: 2010-09-30 13:59

Do końca roku na rynku akcji czekają nas jeszcze dwie korekty - uważają analitycy DWS TFI.

Ostatni tydzień był już czwartym, wzrostowym tygodniem z rzędu, co biorąc pod uwagę „złą sławę” września jako najgorszego miesiąca w roku należy traktować jako wyraz siły rynku akcji w jego średnioterminowym trendzie wzrostowym. Zwyżki indeksów nabierają szczególnego znaczenia, gdy spojrzymy na sytuację na rynku długu państwowego w krajach, które ocierają się o krawędź bankructwa, tj. Irlandii, Portugalii, Hiszpanii czy Grecji. Trzy ostatnie przykłady były bohaterami wiosennego przesilenia na giełdach i jednym z powodów znaczących spadków, trwających przez 2 miesiące.

Natomiast w ubiegłym tygodniu na czoło rankingu potencjalnych bankrutów wysforowała się Irlandia, dla której cena zabezpieczenia przed niewypłacalnością wzrosła dwukrotnie w ciągu ostatnich kilku tygodni. Jak na razie jednak światowe rynki akcji, może poza giełdami w wymienionych wyżej krajach, nie powtórzyły scenariusza z wiosennej przeceny. Wręcz przeciwnie, niektóre giełdy wybiły się powyżej dość istotnych technicznie poziomów i powyżej swoich lokalnych szczytów.

Prostym wyjaśnieniem tego fenomenu może być zmiana „progu bólu” u inwestorów, którzy traktują kolejne informacje o problemach fiskalnych peryferyjnych państw europejskich, jako powtarzanie obaw, raz już „przetrawionych” w cenach akcji i umysłach giełdowych graczy. Podobnie było w 2008 roku, kiedy to po kontrolowanym upadku Bear Stearns w marcu 2008 roku, ogłaszanie problemów u kolejnych banków inwestycyjnych nie wzbudzało już równie dużych obaw, aż do momentu w którym nastąpiło niekontrolowane bankructwo banku Lehman Brothers. To zdarzenie diametralnie zmieniło nastawienie inwestorów, prowadząc do silnej przeceny w październiku/listopadzie 2008 roku.

Pomimo stale napływających kiepskich informacji z gospodarki, ustanowione wtedy dno zostało pogłębione dopiero w pierwszych miesiącach 2009 roku, kiedy to po raz pierwszy rynek zaczął mówić o możliwości bankructwa już nie tylko firm, ale i krajów. Odnosząc te analogie historyczne do obecnej sytuacji, wydaje się, że dopóki nie nastąpi rzeczywiste ogłoszenie moratorium na spłatę rządowego zadłużenia, w którymś z zagrożonych państw, kolejne informacje o słabej sytuacji fiskalnej w Europie lub USA nie będą odgrywać decydującej roli w kształtowaniu trendów rynkowych. Nasz tegoroczny, kontrolowany upadek Bear Stearnsa miał miejsce w maju i skończył się w gruncie rzeczy przejęciem długu Grecji przez europejski bank centralny.

To czy czeka nas niekontrolowany upadek jakiegoś państwa, a’la Lehman Brothers jest kwestią dyskusyjną i moim zdaniem stosunkowo mało prawdopodobną w obecnym cyklu gospodarczym. W tym momencie jedynie wypełnienie się zagrożenia, a nie tylko jego groźba, mogą spowodować drastyczny i długotrwały odwrót inwestorów od rynku akcji.

Biorąc pod uwagę ostatnie zachowanie się spółek np. na giełdzie niemieckiej, trudno jest dostrzec elementy, które mogłyby sugerować rychły koniec trwającego od półtora roku trendu wzrostowego. Wyraźna siła z jaką notowane są średnie spółki na giełdzie we Frankfurcie w stosunku do szerokiego rynku oraz dużych spółek, świadczy raczej o braku realnych zagrożeń dla funkcjonowania niemieckich przedsiębiorstw w najbliższym czasie, albo raczej o tym, że takich zagrożeń nie dostrzega rynek kapitałowy jako całość.

W czasie ostatniej bessy inwestorzy na rynku akcji dość trafnie przewidywali możliwe problemy z wypłacalnością i sytuacją finansową w firmach. Dodatkowo, wybicie się indeksu MDAX z półrocznej konsolidacji i pokonanie tegorocznych szczytów po kilku nieudanych próbach, stanowi doskonałą okazję do podjęcia podobnego wysiłku przez główny indeks niemieckiej giełdy, czyli DAXa.

Takiemu wydarzeniu powinno sprzyjać także silne zachowanie się innych aktywów ryzykownych, które pchane nie tylko sentymentem, ale i wciąż wysoką płynnością, której banki centralne nie mają zamiaru jeszcze ograniczać, mają szanse na bicie kolejnych rekordów. W szczególności odnosi się to do kursu australijskiego dolara, który prostą drogą zmierza do pobicia historycznych szczytów, a jest uważany za wskaźnik dobrze pokazujący nastawienie inwestorów do rynku towarów, przede wszystkim metali.

Co prawda, większość metali przemysłowych czeka jeszcze dość długa droga do szczytów z lat 2007/2008, ale patrząc na ceny miedzi (jedyne 10% poniżej szczytów) łatwiej jest sobie wyobrazić możliwe scenariusze dla pozostałych surowców.

Pisząc o surowcach nie sposób nie wspomnieć o prawdziwej gwieździe ubiegłego tygodnia, czyli o notowaniach złota, które osiągnęło nowy historyczny szczyt osiągając cenę 1300 dolarów za uncję. Nie chcę w tym momencie wchodzić w dyskusję o spekulacyjnym bąblu na złocie, jaki według wielu analityków, trwa w najlepsze. Chciałbym jedynie zwrócić uwagę na to, że złoto nie musi rosnąć jedynie w momentach wzrastających obaw o kondycję rynków finansowych tak jak to się często przedstawia. Wystarczy spojrzeć na długoterminowy trend na złocie i amerykańskim rynku akcji. W gruncie rzeczy, jedynie w kilku momentach załamania sentymentu na rynku akcji wystąpił wyraźny wzrost na rynku złota, co można tłumaczyć dążeniem do traktowania złota jako „bezpiecznej przystani” w ciężkich czasach.

Przez większość okresu, pomiędzy 2003 a 2010 rokiem wzrostom cen złota towarzyszyły wzrosty na rynkach akcji, a korekty na metalach szlachetnych odbijały się również na akcjach. Dlatego szukając przyczyn dla których złoto notuje swoje kolejne szczyty, należy wyjść poza wąską obserwację z czasów bessy, traktując złoto jako coś więcej niż tylko ochronę na ciężkie czasy. Złoto może być postrzegane także jako zwykła inwestycja, konkurencyjna do akcji i innych surowców oraz jako pieniądz utrzymujący realną wartość w przeciwieństwie do drukowanych, papierowych banknotów.

Podobnie jak na rynku akcji, złoto również podlega cyklom sezonowym, które jak do tej pory zadziałały znacznie lepiej niż w przypadku akcji. Wrzesień, który jest statystycznie najlepszy dla złota, faktycznie okazuje się bardzo dobry. Z tym większą uwagą należy podejść do statystyk pokazujących, że chociaż dwa ostatnie miesiące roku powinny być bardzo dobre dla cen metali szlachetnych, to w październiku zdarzają się korekty na tyle często, że może to nie być jedynie przypadek.

Zresztą na rynku akcji końcówka roku, również – patrząc historycznie - bywa dość udana, co nie oznacza, że inwestorzy przejdą przez jesienne miesiące suchą nogą. Zgodnie z przedstawionym w poprzednim komentarzu scenariuszem, najbardziej prawdopodobne są moim zdaniem dwie korekty, jedna w październiku (słabsza, ruch boczny), druga na przełomie listopada i grudnia (trochę silniejsza, ale z wyższego poziomu).

Opublikowany wyżej tekst pochodzi z tygodniowego biuletynu informacyjnego DWS Polska TFI