Około 80 proc. zamówień spółki Eiffage Budownictwo Mitex pochodzi od klientów prywatnych. Mimo że zlecenia publiczne wydają się bezpieczniejsze i mniej podatne na dekoniunkturę, spółka ich liczbę zmniejsza, co dziwi jej francuskich właścicieli.
— Niektórzy publiczni inwestorzy nie rozumieją mechanizmów przygotowania i realizacji procesu inwestycyjnego. Dla nich istnieje tylko jedno kryterium — cena. Korzystają z ustawy o zamówieniach publicznych w sposób uproszczony, nie pozwalają doświadczonym generalnym wykonawcom zaproponować lepszych, często tańszych rozwiązań, które pozwoliłyby na skrócenie czasu inwestycji. Diametralnie inne podejście prezentują prywatni zamawiający. Wbrew powszechnej opinii, nie generują oni większego ryzyka płatności od inwestorów publicznych. Są przecież takie narzędzia prawne jak gwarancja płatności — uważa Zbigniew Zajączkowski, prezes Eiffage Budownictwo Mitex.
Bez dyskusji
Spółka z takich powodów spiera się o kontrakt na budowę stadionu Jagiellonii w Białymstoku. Umowa warta 156 mln zł została podpisana w 2010 r. W czerwcu miasto ją zerwało, bo prace postępowały zbyt wolno. Sprawa jest w sądzie, inwestor chce wyegzekwować kary umowne. Według prezesa Zajączkowskiego, dokumentacja projektowa zawierała istotne błędy, a przedstawiciele strony samorządowej nie chcieli podjąć dyskusji o zmianach w projekcie. Kilka dni temu Eiffage po raz kolejny złożył ofertę na budowę stadionu.
— Mamy nadzieję, że tym razem dokumentacja techniczna pozbawiona będzie wszelkich wad i braków — mówi prezes Zajączkowski.
W przetargu uczestniczyła także spółka Unibep z Bielska Podlaskiego. Prezes Jan Mikołuszko tłumaczy, że w tym przypadku urzędników zgubiła zbytnia szczegółowość projektu i bezwzględne trzymanie się ustaleń.
— Bardzo często urzędnicy nie chcą wydawać odważnych decyzji, bo boją się, że ktoś będzie ich ścigał. Na jednej z prowadzonych przez nas budów wprowadzono zbyt bogate i niepotrzebne elementy. Chcielibyśmy je usunąć, co dałoby spore oszczędności, ale mimo to nikt nie podejmie takiej decyzji — mówi Jan Mikołuszko.
Surowce na huśtawce
Inny problem, z którym boryka się cała branża, to rozchwianie cen surowców — kruszywa czy stali. Prezes Eiffage ma na to receptę, przeniesioną wprost z macierzystego rynku: to indeksacja cen przy kontraktach trwających dłużej niż 12 miesięcy. To zdjęcie ryzyka zarówno z wykonawców, jak i inwestorów. I tu pojawia się kolejny plus współpracy z prywatnym inwestorem.
— Przy zdrowych relacjach między prywatnym inwestorem a generalnym wykonawcą problem można omówić i zminimalizować jego skutki. To może działać w obie strony: kiedy wykonawca kupuje stal za niższą cenę, także inwestor chce negocjować obniżkę wartości kontraktu. Inwestor publiczny na jakiekolwiek zmiany cenowe jest uodporniony — mówi Zbigniew Zajączkowski.
Prezes zaproponował wprowadzenie indeksacji Urzędowi Zamówień Publicznych, ten jednak stwierdził, że taka możliwość jest przewidziana w polskim prawie.
— Inwestorzy publiczni gremialnie odrzucają wszelkie propozycje zapisów indeksacyjnych w umowach, przenosząc w ten sposób całe ryzyko, ale również ewentualne korzyści, na wykonawcę — mówi prezes Eiffage.
— Każda decyzja urzędnika, nawet jeśli jest korzystna dla inwestycji czy opłacalna dla samorządu, jest prześwietlana, analizowana przez komisje rewizyjne i kwestionowana.Urzędnicy dostają potem anonimy, bo zawsze ktoś szuka sensacji. Staram się, by w moim urzędzie marazmu decyzyjnego nie było, jednak nie wszystkim się to udaje — mówi Robert Perkowski, burmistrz podwarszawskich Ząbek.
Powrót do przeszłości
Marek Michałowski, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, uważa, że budowlańcy przyklasnęliby wprowadzeniu indeksacji cen.
— Problemem byłoby, kto i na jakich zasadach liczyłby te ceny, bo GUS robi to z dużym opóźnieniem — mówi Marek Michałowski.
Klauzule indeksacyjne były często akceptowane w latach 2006-07, szczególnie przez inwestorów projektów mieszkaniowych. Dziś zdarza się to rzadko.
— Inwestorzy prywatni są pod naciskiem banków, które żadnej indeksacji nie dopuszczają. Inwestorzy publiczni zasłaniają się wymogami, które muszą spełnić, by pozyskać unijną dotację. W Polsce nie indeksuje się nawet inflacji, co jest uwzględnione w międzynarodowych standardach FIDIC — dodaje Józef Zubelewicz, prezes Erbudu.