Wspólnie z Instytutem Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar przeanalizowaliśmy, jakie auta ekologiczne wybierają Polacy. W pierwszym półroczu zarejestrowaliśmy 11077 aut osobowych z alternatywnym napędem (pod uwagę braliśmy napędy: hybrydowy, elektryczny lub CNG). Jest postęp. Rok wcześniej rejestracji takich aut było nieco ponad 8,7 tys., a w pierwszej połowie 2016 r. — 4,56 tys. Wzrost to niemal wyłącznie zasługa jednego koncernu i jednego rodzaju napędu.



Spalinowa rzeczywistość
Udział ekonapędów jest w Polsce wciąż mizerny. W analizowanym okresie zarejestrowano bowiem niemal 207 tys. aut z silnikami benzynowymi i 66 tys. diesli. I choć ten ostatni rodzaj napędu traci (rok wcześniej zarejestrowano o ponad 2,5 tys. diesli więcej), udział ekorozwiązań wciąż jest nie wielki. Obecnie wszystkie ekonapędy to około 4 proc. rynku. Gros z nich to hybrydy — wśród 11077 aut wykorzystujących alternatywne zasilanie zarejestrowanych w pierwszym półroczu 2018 r. było ich aż 10783, pozostałe 294 samochody były czysto elektryczne. Aut z instalacją CNG nie odnotowano w statystykach (podobnie jak rok i dwa lata wcześniej). Z tego płynie wniosek, że właściwie tylko hybrydy są w stanie podgryzać spalinowy monolit.
A jeśli tak, robi to niemal wyłącznie Toyota, gdyż prawie cały 4-procentowy wycinek polskiego motoryzacyjnego tortu należy do tego koncernu. Z 10783 zarejestrowanych hybryd aż 8169 miało logo tej japońskiej marki. Klienci najczęściej decydowali się ma model CH-R (2438 rejestracji), ceny tego auta zaczynają się od 107,9 tys. zł. Toyota zgarnęła jednak jeszcze więcej. Kolejnym w zestawieniu najpopularniejszych ekonapędów jest bowiem Lexus, czyli marka premium również należąca do koncernu. W analizowanym okresie zarejestrowano 1241 lexusów. Najchętniej (483 rejestracje) wybierano SUV-a — NX (ceny od 179 900 zł). Oznacza to, że do japońskiego koncernu należy 85 proc. polskiego rynku ekonapędów, licząc z elektrykami.
Jeśli nie Toyota, to co? Kolejne, trzecie miejsce należy do Audi. Zarejestrowano łącznie 494 hybrydy tej marki, rok wcześniej tylko sześć. Warto jednak dodać, że to zasługa seryjnego instalowania w nowych modelach A6, A7 i A8 tzw. miękkiej hybrydy (słabszy silnik elektryczny, wykorzystywany rzadziej niż w tradycyjnych układach). Na czwarte miejsce wjechała KIA (300 rejestracji).
Sukces minirynku
Jeśli wyodrębnić z ekonapędów tylko pojazdy zeroemisyjne, okaże się, że powstanie mikronisza. Udział elektryków to zaledwie 2,6 proc. w rynku aut alternatywnie napędzanych i 0,1 proc. w całym. Choć 294 zarejestrowane samochody to i tak o blisko 100 proc. więcej niż rok wcześniej, to nadal niewiele. Liderem tej mikroniszy jest Nissan (159 rejestracji), aż 158 z nich dotyczyło modelu leaf (ceny od 153,8 tys. zł). Drugie miejsce ma BMW (64 rejestracje) a trzecie — nieobecna w Polsce Tesla (28 rejestracji).
Oczywiste jest, że za popularnością hybryd stoją cena i dostępność. 22 modele ośmiu różnych marek, ceny od 67,9 tys. zł (toyota yaris) i możliwość wybrania niemal z każdego rynkowego segmentu.
Inną niszą w niszy jest segment aut hybrydowych typu plug-in (zasięg na prądzie od kilkunastu do kilkudziesięciu kilometrów i możliwość zewnętrznego doładowania). Zbliżoną do elektryków liczbę rejestracji aut wykorzystujących to rozwiązanie tłumaczy nieco fakt, że plug- -in występuje niemal wyłącznie w segmencie premium, a decyzje o ich wyborze motywowane są innymi czynnikami niż ekologiczne czy ekonomiczne. W volvo hybryda jest najmocniejszą wersją silnikową (to przekonało 103 klientów), podobnie w porsche, gdzie hybrydowa wersja panamery (45 rejestracji) jest jednocześnie najszybszą wersją tego modelu.
Wśród aut „dla statystycznego” Polaka są tylko dwie propozycje hybryd plug-in — obie z bardzo niestatystycznymi cenami: KIA niro za 127,9 tys. zł i toyota prius od 152,9 tys. zł. Fakt, że oba pojazdy są o około 40 tys. zł droższe od odpowiedników z klasycznym układem hybrydowym, sprawił, że na pierwsze auto zdecydowało się tylko 10, a na drugie 22 klientów.