Eurocash, największy hurtowy sprzedawca żywności w Polsce, ciągle rośnie, ale — zwłaszcza na tle wzrostu notowanego przez największego detalistę, czyli Biedronkę — jego wyniki nie imponują i są słabsze od oczekiwań analityków. W efekcie w piątek, po publikacji raportu kwartalnego, kurs jego akcji spadał o ponad 5 proc.

— Widzimy nasilającą się wobec naszych klientów konkurencję ze strony sieci dyskontowych. Ponadto pomimo raportowanej przez GUS inflacji cen żywności i napojów na poziomie 0,8 proc. w drugim kwartale, obserwujemy utrzymującą się deflację cen hurtowych, zwłaszcza wyrobów mleczarskich, świeżych, ale też i piwa. Sieci dyskontów systematycznie powiększają udziały rynkowe — mówi Jacek Owczarek, w zarządzie Eurocashu odpowiedzialny za finanse.
Zgodnie ze sprawozdaniem półrocznym Eurocash, kontrolowany przez Portugalczyka Luisa Amarala, miał w pierwszym półroczu 10,1 mld zł przychodów (o 3,2 proc. więcej niż rok wcześniej). O 7,6 proc., do 76,7 mln zł, spadł jego zysk z działalności operacyjnej, natomiast zysk netto wzrósł o 13,5 proc., do 55 mln zł.
Tylko w minionym tygodniu analitycy dwóch biur maklerskich wydali negatywne rekomendacje dla spółki. Vestor DM zwracał przy okazji uwagę na ryzyko związane z potencjalną emisją akcji pod przejęcie Żabki. Największą sieć sklepów convenience w kraju od dawna ma na oku Luis Amaral, który jeszcze w połowie maja mówił: „to żadna tajemnica, że z przyjemnością kupiłbym Żabkę”.
Spekulacje o wystawieniu sieci na sprzedaż przez fundusz Mid Europa Partners na razie pozostają jednak tylko spekulacjami. W piątek w rozmowie z Bloombergiem Jacek Owczarek podkreślał, że Eurocash nie uczestniczy w procesie sprzedaży Żabki i „nic nie wskazuje na to, by taki proces trwał”.