Pod koniec ubiegłego roku giełdowy Creotech Instruments podpisał największy kontrakt w historii polskiej branży kosmicznej, teraz podpisuje wartościowo drugi. Już w ubiegłym tygodniu spółka poinformowała w giełdowym raporcie bieżącym, że będzie odpowiadać za zlecony przez Europejską Agencję Kosmiczną (ESA) projekt Camila, który przewiduje wysłanie na orbitę do końca 2027 r. trzech satelitów obserwacyjnych.
Wartość projektu Camila to prawie 52 mln EUR, czyli w przeliczeniu 222 mln zł. Tymczasem zlecony w ubiegłym roku przez Agencję Uzbrojenia projekt Mikroglob (cztery mikrosatelity obserwacyjne dla Wojska Polskiego) jest wart 556,7 mln zł brutto, czyli 453 mln zł netto.
— Camila jest projektem analogicznym dla Mikroglobu, z tym że tu zastosowania mają być przede wszystkim cywilne, choć oczywiście w razie potrzeby satelity będą w stanie dostarczać danych na potrzeby wojskowe — mówi dr hab. Grzegorz Brona, prezes i znaczący akcjonariusz Creotechu.
Polska umowa
Projekt Camila jest realizowany na podstawie umowy między Polską a ESA, którą podpisano pod koniec 2023 r. Polska zadeklarowała wtedy sfinansowanie lotu kosmicznego polskiego astronauty, co wiąże się z kosztami przekraczającymi 60 mln EUR, a ESA zapowiedziała sfinansowanie kilku programów wsparcia polskiego przemysłu kosmicznego i systemu kształcenia.
— W ramach projektu zbudowane zostanie także zaplecze naziemne, czyli system kontroli lotów i przetwarzania danych satelitarnych. Cały projekt pozwoli na rozwinięcie w Polsce kompetencji w zakresie stosunkowo dużych jednostek satelitarnych i projektów międzynarodowych. Otrzymamy także wsparcie merytoryczne ze strony ekspertów ESA — tłumaczy prezes Creotechu.
Creotechowi, jako liderowi projektu, który zajmie się dostawą kompletnych platform satelitarnych, przypadnie prawie połowa tej kwoty.
— Dwa to planowanych to satelity optyczne. Będą różnić się rozmiarami i funkcjami, żebyśmy mogli przetestować różne polskie technologie. Trzeci będzie satelitą radarowym. Odbiorcą danych prawdopodobnie za pośrednictwem Polskiej Agencji Kosmicznej będzie Ministerstwo Rozwoju i Technologii. Satelity dostarczą informacji na temat gospodarki rolnej, leśnej czy infrastruktury. Będzie można je wykorzystywać także do zarządzania kryzysowego. Infrastrukturę naziemną do ich obsługi będzie można skalować wraz z powiększaniem się w przyszłości konstelacji polskich satelitów — mówi Grzegorz Brona.
Ponad połowa pieniędzy trafi do podwykonawców Creotechu. To osiem firm, z czego pięć z Polski. Wśród nich jest notowany na GPW Scanway.
– Scanway jest gotów dostarczyć kluczową technologię, w postaci ładunków użytecznych, czyli teleskopów, do satelitów optycznych dla największej i najbardziej zaawansowanej cywilnej konstelacji satelitarnej do obserwacji Ziemi w historii Polski. To duża szansa dla wielu krajowych firm na szybki rozwój, a przede wszystkim możliwość dostarczenia Polsce tak pilnie potrzebnych satelitów obserwacyjnych - mówi Jędrzej Kowalewski, prezes Scanwaya, cytowany w komunikacie spółki.
Polskie firmy, które wezmą udział w projekcie, to również CloudFerro, Eycore czy KP Labs.
— Na pewno za granicą będziemy musieli zamawiać fotowoltaiczne ogniwa zasilające i część struktur mechanicznych. Część kompetencji do ich wytwarzania jest rozwijana w Polsce, ale ze względu na napięty harmonogram projektu musimy korzystać z dostawców z gotowym, sprawdzonym sprzętem — mówi Grzegorz Brona.
Finansowe zabezpieczenie
W lutym Creotech sprzedał instytucjom finansowym i znaczącym akcjonariuszom walory za 76 mln zł (przed odliczeniem kosztów), tłumacząc, że kapitał jest potrzebny na wsparcie realizacji programu Mikroglob. Teraz kolejny zastrzyk gotówki od inwestorów nie będzie potrzebny.
— W przeciwieństwie do projektu Mikroglob tutaj będziemy otrzymywać zaliczki, co zapewnia płynność w realizacji programu bez znaczącego zaangażowania kapitału własnego. Pierwsze faktury wystawimy zapewne jeszcze w tym roku — mówi Grzegorz Brona.
Spółka nie wyklucza, że ostateczna wartość projektu będzie większa.
— Są opcje poszerzenia go o czwartego satelitę, a także o inne, mniejsze elementy. Możliwe więc, że ostateczna wartość projektu będzie nawet o około 20 proc. wyższa — mówi prezes Creotechu.
7 kwietnia Trigon DM wznowił wydawanie rekomendacji dla Creotechu. W analizie oszacował, że kontrakt na projekt Camila może w latach 2025-28 dołożyć około 33 mln zł do wyniku EBITDA spółki (zysku operacyjnego powiększonego o amortyzację) i około 35 mln zł do zysku netto. Piotr Chodyra, analityk Trigona, spodziewa się wzrostu europejskich wydatków na przemysł kosmiczny.
„W miarę jak przestrzeń kosmiczna staje się coraz bardziej krytyczną domeną dla bezpieczeństwa narodowego i strategicznej autonomii, wspierane przez państwo wydatki na obronę w całej Europie będą odgrywać kluczową rolę. W naszej ocenie konieczność zredukowania zależności UE od amerykańskich technologii kosmicznych, a także zlikwidowania transatlantyckiej luki w potencjale przemysłowym będą napędzać wzrost finansowania programów kosmicznych w państwach członkowskich UE i poprzez budżet Europejskiej Agencji Kosmicznej” — napisał w raporcie analityk.
Rakietowe uzależnienie
Do tej pory Creotech umieścił na orbicie jednego satelitę — EagleEye, z którym po około tygodniu stracono kontakt. W tym roku w ramach programu PIAST, prowadzonego pod kierownictwem Wojskowej Akademii Technicznej, wystrzelone zostaną jeszcze trzy testowe satelity. Wszystkie w przestrzeń kosmiczną wyniosą rakiety amerykańskiej firmy SpaceX, którą kontroluje Elon Musk.
— Na pewno ostatnie zawirowania polityczne pokazały Europie, że potencjalnie może zostać odcięta od zaawansowanych technologii, których sama nie posiada. Jedną z nich jest wynoszenie satelitów na orbitę. Nie ma w Europie odpowiednika SpaceX, przynajmniej na razie. Są europejskie rakiety Ariane, są włoskie rakiety Vega, niemiecki projekt Isar czy programy hiszpańskie. Nie staną się jednak szybko realną alternatywą przy wyższych kosztach i małej liczbie startów. Europie na pewno zależy na tym, by zapewnić sobie niezależny dostęp do rakiet zdolnych do wynoszenia satelitów, choć oczywiście nie wystarczy sypnąć pieniędzmi dla firm, potrzeba przemyślanej strategii rozwoju — mówi Grzegorz Brona.