EXBUDIMEX RODZI SIĘ W BÓLACH
Firmy mają umowę, której warunki są mało zobowiązujące dla stron
RAZEM I OSOBNO: Witold Zaraska, prezes Exbudu, będzie zapewne dominującą postacią w nowej grupie. Ale kierujący Budimexem Marek Michałowski ma wsparcie bardzo wpływowego Kredyt Banku PBI. fot. Grzegorz Kawecki
Prezesi Exbudu i Budimexu podpisali długo oczekiwane porozumienie o współpracy. Ale z treści dokumentu trudno się zorientować, o jaki alians chodzi menedżerom.
Uroczystość podpisania umowy odbyła się z wielką pompą w Warszawie. Zaproszeni szefowie spółek zależnych Budimexu i Exbudu wyjątkowo zgodnie oklaskiwali swoich kapitanów, którzy długo wymieniali korzyści z przyszłej współpracy. Kiedy jednak przyszło do konkretów, okazało się, że przyszłej współpracy towarzyszy bardzo wiele znaków zapytania.
Razem w kontraktach
Umowa, którą publikujemy obok, zakłada m.in., że dwie firmy zaczną wspólnie startować w przetargach. Jak powiedziano na konferencji, celem umowy jest zawarcie w przyszłości sojuszu strategicznego. Prezesi Witold Zaraska i Marek Michałowski nie powiedzieli jednak, czy i kiedy może dojść do ewentualnej fuzji spółek, do czego wyraźnie dążył wcześniej Exbud (na dowód kupił ponad 10 proc. akcji Budimexu).
— O ewentualnych związkach kapitałowych będzie można mówić dopiero wtedy, kiedy ta współpraca nam wyjdzie i wystąpi efekt synergii — zapowiada Marek Michałowski.
Przyznaje on, że związek kapitałowy może napotkać poważne przeszkody na poziomie lokalnym, gdzie spółki Budimexu i Exbudu są poważnymi konkurentami.
— Na razie nie będziemy mówić o fuzji, ale o wspólnym rozwijaniu dwóch silnych holdingów budowlanych. Gdybyśmy tego nie robili, to znaleźlibyśmy się w podobnej sytuacji jak Polifarb Cieszyn-Wrocław. Te dwie firmy mają dziś mniejszy udział w rynku farb i lakierów niż przed fuzją — wyjaśnia prezes Budimexu.
Sojusz obronny
Witold Zaraska, który zdominował wczorajszą imprezę, najchętniej mówił o budowie polskiego centrum budowlanego, które stawi czoło konkurencji zachodnich koncernów budowlanych.
— Polskim firmom praktycznie uniemożliwiono działalność w Niemczech i na Węgrzech. Musimy bronić naszego rynku — mówi prezes Exbudu, który jest zresztą co najmniej w 40 proc. własnością zachodnich inwestorów.
Branża jest spokojna
Co sojusz Exbudu i Budimexu zmieni w branży budowlanej? Firma z Kielc kilka lat temu podpisała porozumienie o współpracy z Mostostalem Warszawa. Z umowy zakładającej wspólne startowanie w dużych przetargach urodziły się tylko dwa kontrakty: na siedzibę BGŻ w Warszawie (generalnym wykonawcą był Mostostal) i na okryty ostatnio złą sławą terminal w Koroszczynie (generalne wykonawstwo Exbudu). W Mostostalu powiedziano nam, że umowa z Exbudem nadal obowiązuje.
Zachodni konkurenci nie obawiają się Exbudimexu.
— Polskie spółki działają raczej na płaszczyźnie wykonawstwa robót. My jesteśmy inwestorem, projektantem i wykonawcą obiektów. Dlatego Exbud i Budimex, nawet występując razem, nam nie zagrożą — zaznacza Mickael Holm, prezes Skanska Polska.
Spokój zachowują też developerzy.
— Ponieważ my nie angażujemy się w wykonawstwo, więc decyzja spółek nie ma wpływu na naszą działalność — mówi Zygmunt Chyla, dyrektor marketingu Globe Trade Center.
Cieplej o umowie wypowiada się duża międzynarodowa agencja obrotu nieruchomościami.
— Budimex i Exbud mogą stanowić poważną konkurencję dla zagranicznych firm z tej branży. Szczególnie może tak się stać na rynku pozawarszawskim, gdzie szlaki są jeszcze nie przetarte, a zagraniczne firmy developerske boją się angażować. Budimex i Exbud są razem o wiele bardziej wiarygodnym klientem, na przykład dla banków. Poza tym będąc jednocześnie inwestorem i wykonawcą mogą obniżyć koszty przedsięwzięć dzięki wyeliminowaniu marży dla wykonawcy — zaznacza Jerzy Mula, specjalista z Jones Lang Wootton.
Niewzruszeni analitycy
Analitycy giełdowi bez entuzjazmu przyjęli podpisaną wczoraj umowę.
— To porozumienie należy traktować bardziej jako chwyt marketingowy. Nic z niej poważnego nie wynika — przyznaje Raimondo Egging, doradca inwestycyjny ABN AMRO Asset Management.
— Umowa pomiędzy dwoma firmami nie jest tak istotna, aby rynek na nią zareagował — dodaje Paweł Lubecki, dyrektor działu analiz Erste Securities.
A jednak umowa musi mieć pewne skutki.
— Jej podpisanie jest krokiem z którego trudno będzie się wycofać. Zacieśnianie kontaktów jest dobrym kierunkiem rozwoju dla obu firm — ocenia Tomasz Pokrywka, analityk Raiffeisen Capital & Investment.
Finansiści są zgodni, że droga do ewentualnej fuzji spółek będzie niezwykle długa i pełna przeszkód.
— Ta umowa przypomina trochę umowę Polski z Unią Europejską. Przy jej podpisywaniu wydawało się, iż jesteśmy już prawie w Unii, a potem wszystko stało się bardziej skomplikowane. W przypadku Exbudu i Budimexu fuzja musi się wiązać m.in. z koniecznością redukowania miejsc pracy, także w zarządach obu firm — uważa Roman Sosnowski, doradca inwestycyjny WBK AIB Asset Management.
— Myślę, że pełnej fuzji można się spodziewać nie wcześniej niż w 2000 lub 2001 r. — dodaje Paweł Lubecki.
PO AUTORYZACJI: Treść podpisanej wczoraj umowy odbiega od zapisów, które znalazły się w dokumencie uzgodnionym przez Witolda Zaraskę i Grzegorza Tuderka, niedawno odwołanego szefa Budimexu. Przykładowo, nie ma już informacji, że w przypadku wygrania przetargu przez współpracujące holdingi — koszty uczestnictwa w nim ponoszone byłyby oddzielnie — firmy uzgodnią, która z nich weźmie na siebie rolę generalnego wykonawcy. Z kolei zadania drugiego partnera miałyby określać dodatkowe, szczegółowe umowy. Wypadły także nazwiska reprezentantów holdingów, odpowiedzialnych za kontakty. Ze strony Budimexu miał to być Henryk Meksuła, członek zarządu odwołany razem z Grzegorzem Tuderkiem, a Exbud miał reprezentować Andrzej Marczewski, obecny członek zarządu.