Niedawno któryś już raz odwiedziłem Conciergerie w sercu Paryża, mój ulubiony zabytek w stolicy Francji. Bynajmniej nie ze względów architektonicznych, bo to dawne więzienie z wciąż wiszącą dość ponurą atmosferą. Pewna pamiątka historyczna niezmiennie jednak wywołuje moje refleksje całkiem współczesne. Conciergerie w najbardziej krwawym okresie Wielkiej Rewolucji Francuskiej 1793-1795 było tzw. przedpokojem gilotyny, przez który przewinęło się co najmniej 1200 oczekujących na ścięcie. W jednej z sal wszyscy zostali demokratycznie upamiętnieni w kolejności alfabetycznej, czyli i królowa Maria Antonina, i Georges Danton z towarzyszami, i oczywiście Maximilien de Robespierre z jego ekipą rewolucyjnego terroru. Gilotyną wszyscy zostali zrównani – ten skracał tamtych o głowę, a później inni przyszli także po jego. Panowała dość specyficzna egalitarna praworządność, tak jak rozumiała ją grupa sprawująca w danym momencie władzę w Konwencie Narodowym.
Zachowując wszelkie proporcje zasadna jest projekcja tamtych zwrotów akcji na współczesną polską wojnę o praworządność. Chodzi o obyczaj rozliczania przez rządzących obecnie wyłącznie ekipy tamtych, czasowo odciętych od wpływu na aparat państwa. W dziejach III RP niezwykłymi wyjątkami były sądowe wyroki wobec politycznych swojaków. SLD rządził w kadencji 2001-2005 i pod koniec tego okresu kary więzienia bez zawiasów otrzymali w aferze starachowickiej (chodziło o ostrzeganie przestępców) wiceminister Zbigniew Sobotka, potem ułaskawiony przez Aleksandra Kwaśniewskiego, oraz dwaj posłowie Henryk Długosz i Andrzej Jagiełło. W końcówce pierwszych rządów PiS 2005-2007 aresztowany został pod zarzutami korupcyjnymi minister sportu Tomasz Lipiec, skazany na więzienie, ale już za rządów PO-PSL. Więcej przykładów ze szczytów III RP nie pamiętam, obowiązuje uświęcona zasada – póki my rządzimy czuj się bezkarny. Potwierdził ją także przypadek Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, którzy w 2023 r. usłyszeli prawomocne wyroki natychmiast po utracie władzy przez PiS.
Powyższy wstęp dotyczy przekazania przez Waldemara Żurka wniosku do Sejmu o kolejne uchylenie immunitetu Zbigniewowi Ziobrze. Minister sprawiedliwości i prokurator generalny chce zatrzymania i aresztowania poprzednika, zajmującego stanowisko w latach 2015-2023. Wniosek obejmuje 158 stron i 26 zarzutów o nielegalne rozdysponowanie – pojawia się również wątek przywłaszczenia – ponad 150 mln zł z Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej (czyli tzw. Funduszu Sprawiedliwości – FS). Najbardziej szokuje zarzut z art. 258 Kodeksu karnego – stworzenie i kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Obecny minister tego wprost nie podał, ale jest przecież dokładnie znana nazwa owej grupy – to zarejestrowana sądownie w 2012 r. partia polityczna Solidarna Polska Zbigniewa Ziobro. W 2018 r. jej szef wycofał swoje nazwisko z nazwy, którą zmienił w 2023 r. na Suwerenną Polskę, zaś w 2024 r. doszło do samorozwiązania upadłej kanapy i wchłonięcia jej resztek przez PiS. Według prokuratury Waldemara Żurka miliony z FS wydawane były niezgodnie z celem zapisanym w ustawie. To akurat żadne odkrycie, od lat było powszechnie wiadomo, że partyjka Zbigniewa Ziobry, który otrzymał od Jarosława Kaczyńskiego resort sprawiedliwości do niemal prywatnej dyspozycji, musi sobie stworzyć jakieś źródła finansowania, albowiem sto procent budżetowej dotacji wyborczej oraz subwencji partyjnej szło przecież na konto PiS. Drugim poza FS takim tłustym źródłem były Lasy Państwowe.
Zapowiada się rozgrywka prawna, której horyzont czasowy sięga daleko poza termin wyborów w 2027 r. Właśnie dlatego we wstępie przywołałem temat uzależniania wyroków sądowych od aktualnych wiatrów politycznych na górze, zarówno kiedyś tam w rewolucyjnej Francji, jak też współcześnie w podobno praworządnej Polsce. Mechanizm przytoczony w tytule jest ponadczasowy.
