Wczorajsza decyzja amerykańskiej Rezerwy Federalnej o zasileniu tamtejszej gospodarki kolejnymi setkami miliardów dolarów, spowodowała całkiem niemałe trzęsienie ziemi na rynkach finansowych. Indeksy nowojorskiej giełdy ostro poszybowały w górę, ale jeszcze przed końcem sesji ta euforia została mocno skorygowana. Dziś giełdy w Europie, w tym warszawska, reagowały na te szaleństwa bardzo spokojnie, zwyżkując o 0,5-1 proc.
Najciekawsze i najbardziej dramatyczne wydarzenia rozegrały się na rynku
walutowym. I to one będą mieć bardzo istotne znaczenie również dla nas, co widać
już dziś. Dolar stracił bowiem w stosunku do euro aż ponad 3 procent. Tak silne
wahania notowano w ostatnim czasie jedynie we wrześniu i październiku ubiegłego
roku – wówczas dolar gwałtownie zyskiwał na wartości – i w grudniu. Już od
początku marca dolar powoli tracił wobec euro, ale był to proces przebiegający
dość spokojnie. W ostatnich dniach kurs europejskiej waluty wahał się wokół
poziomu 1,3 dolara za euro, nie mogąc zdecydować się, w którą stronę podążyć i
jakby bojąc się, że zaszedł za daleko. Wczoraj wszystkie wątpliwości zostały
rozwiane. Za euro trzeba dziś płacić już prawie 1,35 dolara, o około
5
centów więcej, niż jeszcze kilkanaście godzin temu i aż o około 10 centów
drożej, niż
w pierwszych dniach marca.
Tak silne ruchy na rynku walutowym zwykle wywierają bardziej długofalowe
skutki. Tym razem będą one niekorzystne dla dolara, choć oczywiście nie należy
oczekiwać,
że będzie się to odbywać w takim tempie i w takiej skali, jak
dziś. Skutek dla naszej waluty był piorunujący. Złoty zyskał do dolara prawie 10
groszy i banknot z Waszyngtonem można było kupić za jedyne 3,37 zł., o ponad 40
groszy taniej, niż na początku marca. Tym samym zniwelowana została cała
spekulacyjna fala osłabienia złotego. Euro staniało dziś znacznie mniej, bo
zaledwie 5 groszy i szybko zaczęło odzyskiwać siłę. Frank, najbardziej popularny
wśród Polaków spośród obcych walut, po trzech dniach niekorzystnego dla nas
ruchu, dziś potaniał o 3 grosze i trzeba było płacić za niego 2,95 zł. Można
mieć nadzieję, że do poziomu 3 zł nie wróci zbyt szybko.
Spłata kredytów we frankach nie będzie już powodowała tak wielkiego bólu głowy, jak jeszcze kilka tygodni temu. Jeszcze przed dwoma tygodniami na spłatę raty 30 letniego kredytu we frankach o równowartości 300 tys. zł, wynoszącej około 480 franków, trzeba było wydać 1536 zł, dziś już tylko 1416 zł, czyli o 120 zł mniej.
Roman Przasnyski
Autor jest głównym analitykiem Gold
Finance