Inwestorzy venture capital przekonują, że warto podzielić się władzą w firmie, bo fundusz oprócz dostępu do kapitału wnosi także wiedzę na temat zarządzania, otoczenia biznesowego i doświadczenia z poprzednich inwestycji. Dba o rozwój firmy, bo zarabia, gdy ta się rozwija.
Badania Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości pokazują, że prawie 45 proc. przedsiębiorców z sektora małych i średnich firm, których zapytano o ocenę atrakcyjności usług venture capital, obawia się ryzyka utraty kontroli nad firmą, a ponad 17 proc. — uzależnienia od innej firmy. Zbyt duży wpływ funduszu na działalność spółki, a w konsekwencji — możliwość jej przejęcia powodują, że przedsiębiorcy nadal bardziej cenią sobie kredyty bankowe lub leasing.
Inwestorzy finansowi przyznają, że w zamian za wniesione środki wymagają prawa głosu do decydowania o losach spółki. Przekonują jednak, że wnoszą więcej niż sam kapitał. Podejmują się zainwestowania w firmy, które ze względu na ryzyko niepowodzenia nie mają często szansy na inne źródło finansowania.
— Angażujemy się w restrukturyzację, bo mamy duże doświadczenie wyniesione z zarządzania spółkami portfelowymi z narodowego funduszu inwestycyjnego. Dzięki temu, że zajmowaliśmy się spółkami z wielu sektorów, nie ograniczamy się do wybranych branż. Nie rezygnujemy też ze startujących inwestycji, chociaż ze względu na większe ryzyko niepowodzenia wiele funduszy wycofało się z tej kategorii — mówi Witold Radwański, prezes AIB WBK Fund Management.
Menedżerowie pracujący dla funduszu mają praktyczną znajomość branży — doświadczenie wynieśli z wcześniejszych inwestycji w tym samym sektorze.
— Na przykład proces przejęcia konkurenta lub połączenia z inną spółką, do którego po raz pierwszy dąży dana firma, fundusz przeprowadzał wcześniej już wiele razy. Wiemy, jak się robi rozpoznanie przed połączeniem, jak przeprowadzić proces, potrafimy przewidzieć reakcje rynku, a w odpowiedzi przygotować właściwą strategię — mówi Jacek Siwicki, partner Enterprise Investors.
Jego zdaniem, przedsiębiorca powinien dobrze rozważyć, czego oczekuje po współpracy z funduszem.
— Jeśli nadrzędnym celem właściciela firmy rodzinnej nie jest jej rozwój, lecz utrzymanie władzy we własnych rękach, powinien poszukać innego źródła kapitału. Jednak wejście funduszu nie oznacza utraty dotychczasowego charakteru przedsiębiorstwa. Wojciech Kruk, twórca firmy W. Kruk, tak długo, jak długo będzie miał co najmniej 10 proc. kapitału spółki, ma zagwarantowane miejsce przewodniczącego rady nadzorczej, a nazwisko Kruk na zawsze zostanie markowym znakiem firmy. My nie możemy go zmienić, a pan Kruk nie może go „zabrać” — tłumaczy Jacek Siwicki.
Najważniejsze elementy współpracy uzgadnia się przygotowując umowę sprzedaży akcji funduszowi. Zawsze zachowuje się obowiązki konsultacji decyzji, a niektóre decyzje nie mogą być podjęte bez głosu obu stron.
— Omawia się także możliwości i zasady wyjścia z inwestycji. Nie sprzedajemy akcji za plecami naszego partnera. Umawiamy się na przykład, że w ciągu trzech pierwszych lat spółka nie zostanie wprowadzona na giełdę — dodaje Jacek Siwicki.
Ryzyko niepowodzenia projektu nie ma związku z wielkością udziałów funduszu. Fiaskiem zakończyła się próba rozwoju stworzonej i kontrolowanej w 100 proc. przez Enterprise Investors sieci sklepów z wyposażeniem wnętrz. Zdarza się też, że inny partner, który ma większość udziałów w firmie, łamie ustalone zasady ładu korporacyjnego i zaczyna działać na własną rękę.




