Inwestorzy w USA postanowili wykorzystać okienko czasowe, o którym pisałem w tygodniowym komentarzu. Chwilowo na bok odłożono obawy o wybuch wojny – zapewne dzisiaj już tak dobrze nie będzie, bo jednak trochę niepokój o atmosferę po przedstawieniu przez Colina Powella dowodów w sprawie Iraku musi nad rynkami wisieć. Poza tym indeksy coraz bardziej zbliżają się do poziomów uznawanych za techników za bardzo trudne do przekroczenia, a wzrost był nieznaczny i na małym wolumenie, co nie zachęca do kupna akcji.
Dane makro pomogły trochę rynkom. Nie było to nic nadzwyczajnego, bo większe wydatki na konstrukcje budowlane w grudniu były łatwe do przewidzenia po dobrych danych z rynku nieruchomości. Indeks aktywności produkcyjnej części gospodarki nieco spadł, nie potwierdzając bardzo mocnego PMI Chicago, chociaż utrzymując się trzeci miesiąc z rzędu nad krytycznym poziomem 50 pkt. wlał nieco otuchy w serca inwestorów.
Katastrofa promu Columbia miała bardzo ograniczony wpływ na rynek. Traciły spółki związane z programem NASA. Spółka Boeing i Lockheed Martin (United Space Alliance) odpowiada za konserwację, silniki i techniczne zabezpieczenie lotu. Poza tym są to budowniczowie promu. Prom był stary, a wszystko ma prawo zawieść, ale producent jest po katastrofie traktowany podejrzliwie, a poza tym zawieszenie lotów zmniejszy przychody. Jednak rynek nie za bardzo przeceniał te spółki wychodząc z założenia, że katastrofa przyśpieszy nowe zamówienia, bo budżet NASA zostanie zwiększony.
Na rynki europejskie katastrofa też nie miała wpływu. Pozostała geopolityka, w której nie było nic nowego od soboty. Może tylko częściej mówiło się o taśmach z podsłuchami z rozmów Irakijczyków, które Colin Powell ma przedstawić Radzie Bezpieczeństwa ONZ we środę. Jednak New York Times w sobotę napisał, powołując się na swoje źródła w FBI i CIA, że, agencje te były mocno naciskane przez administrację, żeby dały jakieś dowody i to, co udało się zebrać jest wysoce nieprzekonujące. W sumie nie ma znaczenia, co Powell pokaże Radzie. Ważne jest samo przedstawienie materiałów i reakcja członków RB. Można założyć, że materiały będą niejednoznaczne, a reakcja niejednolita i nic nadal się nie wyjaśni, ale dzisiaj rynki mogą się zacząć już niepokoić.
Korzystając z relatywnego uspokojenia rynki Eurolandu próbowały wczoraj mocno odbijać, ale szybko ustabilizowały się koło piątkowego zamknięciem i zapanował marazm, który trwał do końca sesji. Nasz rynek to zupełnie inna historia. We czwartek spadał mimo wzrostów w Europie. W piątek rósł, a nawet w momencie, kiedy indeksy w Eurolandzie mocno spadały prawie nie reagował. Zarówno we czwartek jak i w piątek obroty były symboliczne. Fundusze czekają - nie ma co wzorować się na zachowaniu rynków europejskich. Wczoraj było bardzo podobnie: mały obrót nie potwierdzał sporego wzrostu (przede wszystkim odbijał sektor bankowy i mocno rósł Softbank).
Dzisiaj o 16.00 dowiemy się, jakie były zamówienia fabryczne w grudniu w USA (prognoza: + 0,3 proc.). Nie oczekuję wpływu tych danych na rynek. Po sesji w USA wyniki kwartalne poda Cisco. Co prawda jutro jest wielki dzień (Powell i Rada Bezpieczeństwa), ale te wyniki będą ważne dla rynku. Na GPW równie prawdopodobne są zarówno małe zmiany indeksów, jak i kontynuowanie fali B korekty, która się już rynkowi należy. Po obrocie można będzie się zorientować, czy mamy do czynienia z falą B czy ruchem powrotnym do 1150 pkt. Jeśli wzrosty będą się utrzymywały, a obrót będzie większy niż podczas ostatnich sesji to mamy początek fali B. Jeśli nadal będzie mały to zarówno wzrosty jak i spadki nie będą miały znaczenia – w dowolnej chwili sytuacja może się zmienić o 180 stopni. Wsparcie na WIG-20 na poziomie 1095 pkt. nie pęknie nawet w przypadku spadków. Jeśli rynek będzie nadal rósł to trzeba uważać w okolicach 1150 pkt., bo tam ujawni się większa podaż.