Grzech pierworodny cyfryzacji urzędów

Grzegorz SuteniecGrzegorz Suteniec
opublikowano: 2019-06-30 22:00

System obiegu dokumentów, z którego korzysta ponad 400 instytucji publicznych, powstał z naruszeniem praw autorskich prywatnej spółki — stwierdził sąd. Państwu grozi wypłata odszkodowania

EZD PUW to stworzony przez Podlaski Urząd Wojewódzki (PUW) system do elektronicznego zarządzania dokumentami. Od 2011 r. jest wdrażany niekomercyjnie w instytucjach w całym kraju. Obecnie korzysta z niego 73 tys. użytkowników i ponad 400 podmiotów, m.in. resorty cyfryzacji i zdrowia, kancelaria premiera i Narodowe Archiwum Cyfrowe. Z tego powodu skarb państwa może mieć… poważne kłopoty.

ODDZIAŁ NASK ZA ZASŁUGI:
ODDZIAŁ NASK ZA ZASŁUGI:
Premier Mateusz Morawiecki, odwiedzając w ubiegłym roku świeżo otwarty białostocki oddział NASK kierowany przez Mariusza Madejeczyka, przypomniał, że przed laty informatycy z Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego opracowali system EZD, który wdrożono w wielu jednostkach administracji. Między innymi dlatego zdecydowano o powstaniu w stolicy Podlasia lokalnego oddziału instytutu. Marek Zagórski, minister cyfryzacji, ogłosił przy tej okazji „nowe podejście do współpracy w administracji”.
Fot. PAP

Dwa wyroki

W listopadzie 2018 r., po ponad pięciu latach od złożenia pozwu, Sąd Okręgowy w Białymstoku wydał wyrok wstępny w sprawie z powództwa białostockiego Centrum Informatyki ZETO przeciw skarbowi państwa w osobie wojewodów: podlaskiego i małopolskiego. Zdaniem ZETO PUW naruszył prawa autorskie spółki do oprogramowania komputerowego, a także rozpowszechnił program wbrew zapisom umowy. Sąd uznał powództwo za uzasadnione, nie przesądzając na razie o wysokości odszkodowania. Wyrok został zaskarżony, ale w maju sąd drugiej instancji oddalił apelację skarbu państwa.

„Mimo że wyrok ten nie jest uciążliwy finansowo, jest jednak głęboko niesprawiedliwy i bolesny z powodów moralnych.Wysiłek wielu osób zaangażowanych w rozwój i upowszechnienie EZD PUW oraz budowę e-administracji nie może być dezawuowany przez wadliwą ocenę praw autorskich. Zarówno pracownicy PUW zaangażowani w tworzenie i utrzymanie EZD PUW, jak i ja osobiście czujemy się głęboko dotknięci i głęboko wierzymy, że sprawiedliwej oceny doczekamy się w Sądzie Najwyższym” — napisał niedawno Bohdan Paszkowski, wojewoda podlaski, w wystąpieniu do partnerów EZD PUW.

ZETO liczyło na polubowne załatwienie sprawy. Nawet teraz, po korzystnych wyrokach sądów dwóch instancji, deklaruje chęć zawarcia ugody. PUW nie chce jednak o tym słyszeć.

— Odrzuciliśmy dwie takie próby ze strony ZETO, uznając roszczenia za nieuzasadnione. Jesteśmy przekonani o swoich racjach i o pozytywnym dla skarbu państwa rozstrzygnięciu Sądu Najwyższego — informuje Sylwia Taha- Borowik z biura wojewody podlaskiego.

W pozwie ZETO szacowało wartość sporu na niecałe 2 mln zł, choć wcześniej wzywało PUW do zapłaty 12,75 mln zł plus odsetki za naruszenie praw do oprogramowania. Podstawą wyceny była wartość opłat licencyjnych (500 zł za licencję pomnożone przez 8,5 tys. stanowisk), potrojona z uwagi na to, że — zdaniem spółki — urząd działał z premedytacją. Od tego czasu system bardzo się upowszechnił. Na ile teraz firma szacuje roszczenie?

— Informacje podawane przez PUW mówią o blisko 73 tys. użytkowników na 1 marca 2019 r. Standardowa cena licencji na tego typu oprogramowanie wynosi około 500 zł netto — mówi Adam Kottowicz, wiceprezes ZETO.

Zwraca uwagę, że iloczyn, czyli 36,5 mln zł, jest bliski kwocie oszczędności związanych z cyfryzacją, deklarowanych przez PUW — 35 mln zł.

— Trudno jednak na tym etapie postępowania stwierdzić, czy taka będzie ostateczna wartość roszczenia. Licencje stanowią zazwyczaj jedynie fragment całkowitych kosztów funkcjonowania systemu u klienta — mówi Adam Kottowicz.

(Nie)przypadkowa zbieżność

Prace nad EOD, którego kod — zdaniem ZETO — został wykorzystany w państwowym EZD PUW — trwały od 2005 do 2008 r. Brało w nich udział łącznie kilkanaście osób. W wyniku wygrania przetargów zespół ZETO wdrażał, a później rozwijał system w PUW. Potem w białostockim urzędzie powstała idea przejścia z papierowego sposobu prowadzenia spraw na całkowicie elektroniczny, ale już nie we współpracy z ZETO. PUW postanowił stworzyć własny system. Do jego przygotowania zatrudnił dwóch braci, którzy wcześniej pracowali w ZETO. Poszło nadzwyczaj sprawnie — zgodnie z zeznaniami pracowników PUW od podjęcia decyzji o budowie własnego systemu do jego wdrożenia w urzędzie na początku 2011 r. minęło około dziesięciu miesięcy.

Biegli, m.in. z departamentu bezpieczeństwa teleinformatycznego ABW i biegłych Wojskowej Akademii Technicznej, którzy przygotowali ekspertyzy w toku postępowania sądowego, nie skupiali się jednak na tempie prac i liczebności zespołu, lecz na porównaniu kodów. Badając wersję EZD PUW z 2012 r., stwierdzili m.in., że „tożsame fragmenty kodu w języku C#, o łącznej długości 683 wierszy, praktycznie wykluczają przypadkową zbieżność (…), co w praktyce musi oznaczać fakt bezpośredniego wykorzystania tych fragmentów kodów źródłowych systemu EOD przez twórców EZD”. PUW zapewnia, że od listopada 2012 r. zostały wydane i udostępnione partnerom dziesiątki nowych wersji systemu, w których „linijek tych nie ma”.

Co ciekawe, do ekspertyzy porównawczej urząd przekazał kopie kodów systemu EZD datowane na listopad 2012 r. i styczeń 2014 r., a brak wcześniejszych wersji tłumaczył doposażeniem PUW w sprzęt w listopadzie 2012 r. Tak się składa, że właśnie wtedy ZETO, szykując się do złożenia pozwu, wnioskowało o zabezpieczenie kodów źródłowych wraz z wcześniejszymi kopiami zapasowymi, do czego sąd się nie przychylił. Inna ciekawostka, na którą zwrócili uwagę biegli, to zastosowanie przez programistów PUW zabiegu zwanego obfuskacją. To technologia zaciemniania kodu, czyli takiego przekształcania programów, żeby zachowując ich semantykę, znacząco utrudnić zrozumienie.

Mało, czyli… wszystko

W ocenie białostockiego sądu okręgowego programiści PUW, choć napisali program EZD od początku jako zupełnie nowy produkt, to jednak w niewielkim zakresie usprawnili i/lub ułatwili sobie pracę, wykorzystując linie kodów EOD.

„Jeżeli prawidłowa funkcjonalność programu EZD była uzależniona od zaimportowanianiewielkiej części kodów EOD, tudzież import służył jedynie zaoszczędzeniu czasu i pracy programistów, to pozwany skarb państwa — wojewoda podlaski winien był zawrzeć oddzielną umowę licencyjną na wykorzystanie tych fragmentów kodu źródłowego i powoda odpowiednio wynagrodzić” — napisał sąd w uzasadnieniu.

Stwierdził, że w przypadku braku porozumienia PUW powinien zastosować takie rozwiązanie programistyczne, które nie naruszałoby praw autorskich powoda, nawet jeśli wymagałoby ono nieproporcjonalnego nakładu sił i środków.

„Skoro nie postąpił w powyższy sposób, to jest odpowiedzialny za naruszenie praw autorskich powoda w zakresie 1,6 proc. ogólnej części kodów źródłowych systemu EZD, zgodnie z wyliczeniem biegłych” — stwierdził sąd.

Tezę, że nie doszło do naruszenia praw autorskich ze względu na jego marginalny zakres, uznał za niedopuszczalną.

„Zdaniem sądu okoliczność naruszenia praw autorskich jest sytuacją zero-jedynkową (…). W sprawie niniejszej do takiego naruszenia doszło” — głosi uzasadnienie.

Mało, czyli… nic

„Pomimo że wolumen kodów źródłowych uznanych przez Sąd Okręgowy w Białymstoku za tożsame w obu systemach jest śladowy (1,6 proc.), powyższe rozstrzygnięcie jest dla nas nie do zaakceptowania. Wyrok, w ocenie naszej i Prokuratorii Generalnej, został wydany wadliwie, pod presją czasu ze względu na przewlekłość postępowania i wbrew przedstawionym przez nas dowodom, wskazującym na pochodzenie spornych 1,6 proc. linii kodu źródłowego” — uważa PUW.

Zdaniem urzędu, oparcie wyroku na „prostym wykazaniu identyczności śladowych ilości kodu źródłowego można porównać np. do zarzucenia plagiatu autorowi dowolnej książki na tej podstawie, że znajdują się w niej zdania i sekwencje użyte wcześniej w innych książkach pisanych w tym samym języku”. Mimo niekorzystnych wyroków osoby zaangażowane w stworzenie EZD PUW nie poniosły konsekwencji. Przeciwnie. Mariusz Madejczyk, w latach 2008-10 pełnomocnik ministra spraw wewnętrznych i administracji ds. integracji i standaryzacji rejestrów publicznych, pod którego kierunkiem opracowano państwowy system, został dyrektorem biura informatyki i rozwoju systemów teleinformatycznych w PUW, pełnomocnikiem wojewody podlaskiego ds. informatyzacji oraz pełnomocnikiem ministra cyfryzacji. Od ubiegłego roku pełni kolejną funkcję, dyrektora białostockiego oddziału NASK, nowo utworzonego — głównie na potrzeby budowy EZD RP, który ma być „nowoczesnym systemem do elektronicznego zarządzania dokumentami dla administracji publicznej”. Projekt, który jest finansowany z funduszy UE, ma kosztować 45 mln zł. Zgodnie z porozumieniem z grudnia 2017 r. między MC, NASK i PUW, system EZD RP ma być kontunuacją EZD PUW. Ministerstwo Cyfryzacji twierdzi inaczej.

„System EZD RP jest systemem budowanym od zera, w oparciu o zupełnie nową architekturę, a więc ewentualne wady prawne EZD PUW nie rzutują na nowy system” — informuje biuro prasowe resortu. Twierdzi, że „minister zapoznał się z materiałami dotyczącymi sporu między CI ZETO a wojewodą podlaskim, dotyczącym majątkowych praw autorskich do systemu EZD PUW” oraz że „sprawa jest analizowana”. ZETO, które w 2010 r. miało około 50 klientów, u których wdrażało swój system obiegu dokumentów, większość z nich straciło — w kolejnych latach EZD PUW zdominował rynek tego typu rozwiązań dla administracji.

System kontra system

Państwowym systemem, który przegrał konkurencję z EZD PUW, jest eDok, autorstwa Centralnego Ośrodka Informatyki. Na początku 2016 r. MC ogłosiło, że wybierze jeden system klasy EZD. Decyzję miała poprzedzić rzetelna analiza, co resort zadeklarował w strategii dotyczącej informatyzacji. Resort powierzył ją NASK, a instytut zatrudnił do pomocy podwykonawcę — małą spółkę Laboratorium EE. Umowa z nią, podpisana z wolnej ręki w lipcu 2016 r., opiewała na maksymalnie 4,5 mln zł netto, w październiku 2017 r. została rozwiązana bez podania przyczyn.