GZE jest łakomym kąskiem
Przetarg na Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny to pierwsza tak zacięta wojna o polską spółkę z tej branży. Prywatyzacja GZE od samego początku dostarcza kolejnych rekordów.
PIERWSZY padł, gdy po memorandum informacyjne zgłosiło się około trzydziestu zainteresowanych. Następny, gdy do MSP wpłynęło aż jedenaście ofert od potencjalnych inwestorów. Spośród nich resort wybrał osiem, tworząc tym samym rekordowo długą krótką listę. Due diligence przeprowadziło w spółce już tylko siedmiu wspaniałych, bowiem jeden z inwestorów wycofał się. Ta sama siódemka złożyła wiążące oferty. Na ich podstawie MSP wyłoniło trójkę finalistów. Znalazło się wśród nich niemieckie RWE Energie, amerykańskie PSEG Global i szwedzki Vattenfall.
NA POCZĄTKU sierpnia pojawiły się pierwsze przecieki z MSP. Mówiło się, że najlepszą ofertę złożyli Niemcy. Niedługo jednak RWE cieszyło się z pozycji lidera. Finansowe propozycje naszych zachodnich sąsiadów przebił Vattenfall. Teraz wszyscy czekają na decyzję nowego szefa resortu skarbu. Dobrze poinformowani twierdzą, że — jeśli Szwedzi nie wygrają od razu — minister zarządzi dogrywkę między najlepszą dwójką. Amerykanie nie tracą nadziei.