Inwestująca miliardy złotych w nowe sklepy Biedronka odlatuje, a reszta branży próbuje za nią nadążyć — tak wygląda dziś krajobraz polskiego handlu detalicznego.
Portugalska sieć ma mieć w 2015 r. aż 3 tys. sklepów w całym kraju, ale nasz rynek i tak — w porównaniu z resztą Europy — jest wyjątkowo rozdrobniony.
Według szacunków firmy doradczej AT Kearney, w Polsce trzy największe sieci handlowe kontrolują niespełna 20 proc. rynku. To na europejskim tle bardzo mało: w Wielkiej Brytanii pierwsza trójka zapewnia połowę, w Niemczech — 58 proc., a na najbardziej skoncentrowanych rynkach: szwedzkim i słoweńskim — po 75 proc. obrotów całej branży.
— Polski rynek jest u progu konsolidacji. Hurtownicy będą wciągali kolejne niezależne sklepy do sieci franczyzowych, a detaliści szukali pomysłów na to, czym odróżnić się od konkurencji, w sytuacji gdy główne formaty handlowe — jak dyskonty i supermarkety — upodabniają się do siebie. Kto się nie wyróżni, zniknie — mówi Jarosław Podsiadło z AT Kearney.
Według ekspertów, walka będzie toczyć się m.in. na polu marek własnych — czyli produktów zamawianych przez sieć i sprzedawanych pod jej własnym logo. AT Kearney szacuje, że w ubiegłym roku marki własne zapewniały 21 proc. sprzedaży sieci handlowych, a w tym roku ich udział wzrośnie do 23,7 proc. To prawie dwa razy więcej niż jeszcze w 2007 r., ale wyraźnie mniej niż na zachodzie Europy (Francja — 30 proc., Niemcy — 40 proc., Wielka Brytania — aż 47 proc.). W dyskontach — jak Biedronka, Lidl czy Netto — pod marką własną sprzedawanych jest nawet 60 proc. produktów, ale supermarkety wprowadzają je ostrożniej.
— Marki własne dają nam dziś ok. 4 proc. obrotów i nie sądzę, by w perspektywie dekady ich udział przekroczył 20 proc. Nie chcemy być „wieloboistami”, którzy zajmują się i produkcją, i sprzedażą. Lepiej być mistrzem w jednej dziedzinie — mówi Dariusz Kalinowski, prezes Emperii, kierujący również należącą do niej siecią supermarketów Stokrotka. O kilka kroków dalej idzie Grupa Muszkieterów, w której niezależni przedsiębiorcy prowadzą supermarkety pod szyldem Intermarche.
— Rola marki własnej będzie rosła — to są produkty, które dzięki wyższej marży tak naprawdę zarabiają na całą sieć. Marek własnych będzie przybywało we wszystkich kategoriach — my stawiamy teraz m.in. na wędliny własnego wyrobu z mięsa od lokalnych dostawców. Koszty w takim przypadku są oczywiście wyższe, ale to świetny wabik na klientów — w niektórych sklepach zapewniają one nawet jedną czwartą sprzedaży — mówi Janusz Jasiński z Grupy Muszkieterów.