Blondynka z pianą śni o Warszawie
— O, typowe rzemiosło — żartuje Marcin Małecki, wskazując na maszynę do butelkowania. Kilka butelek mocuje się na dyszach, z których leje się pieniący płyn, po czym pracownik kolejno je wyjmuje i ręcznie kapsluje. Przy każdej butelce musi załadować nowy kapsel i tak do wieczora. Ot, cały urok piwa rzemieślniczego. Także tego z Browaru Maryensztadt. W tym przypadku jednak ambicje są na tyle duże, że już wkrótce bez automatyki w kapslowaniu zapewne się nie obejdzie.
Marcin Małecki ze swoim piwnym przedsięwzięciem jest dopiero w połowie drogi. Może się wydawać, że browar z osiedlem Warszawy w nazwie, ale znajdujący się dwie godziny jazdy samochodem od stolicy, to wariactwo, ale wiele wskazuje na to, że może się udać. Browar pochłonął Małeckiego bez reszty. Główny piwowar i szef Maryensztadtu Jakub Piesio żartuje, że to jego pierwszy szef, który podjeżdżając pod firmę, wyciąga z beemki gumiaki i od progu pyta, w czym pomóc.
Przez lata Marcin Małecki nie rozstawał się z garniturem i połyskiem skórzanych półbutów. Jego firma MCS do dziś świetnie prosperuje w dziedzinie szkoleń i pozyskiwania dotacji unijnych. Tam...