Holding nie boi się niskich cen miedzi
Niska cena miedzi nie przeraziła zarządu spółki, gdyż transakcje zawierane są z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Ale obecne notowania metalu odbiją się na przyszłorocznych transakcjach.
Na londyńskiej giełdzie metali (LME) ceny miedzi osiągnęły poziom najniższy od ponad 60 lat: około 1450 USD za tonę. Ponieważ koszt wydobycia w KGHM wynosi około 1580 dolarów (dopiero za dwa lata koszt ma spaść do 1450 USD), spółka traci około 100 USD na tonie. Jest to jednak model teoretyczny, gdyż KGHM zawiera kontrakty z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.
Poza tym, dla celów rozrachunkowych, ceny są uśredniane miesięcznie i rocznie. Dzięki temu za ten rok uśredniona tona miedzi wyniesie 1650 dolarów. Do tego dochodzi tzw. renta geograficzna oraz cena wysokiego przetworzenia miedzi. W sumie jest to dodatkowe kilkanaście dolarów. Kłopot może się pojawić w transakcjach przyszłorocznych, bowiem obecne cena kruszcu stanowi podstawę dla przyszłych kontraktów.
— Na londyńskiej giełdzie około 90 proc. obrotu miedzią ma charakter papierowy. Są to transakcje zawierane przez banki i fundusze inwestycyjne, pragnące zarobić na zwyżkach i spadkach kursu cen miedzi. Nie jest to więc faktyczna podaż i popyt ze strony producentów i odbiorców kruszcu — tłumaczy Konrad Wawrzyniak, dyrektor biura handlu KGHM.
Przyczyną spadku jest znaczna nadpodaż miedzi. Wpłynął na to kryzys dalekowschodni, tegoroczny kryzys rosyjski, a także spekulacyjne poczynania banków i funduszy inwestycyjnych.
— Sądzę, iż nadchodzący rok powinien przynieść wyhamowanie tendencji spadkowej, a w drugiej połowie wzrost cen kruszcu — mówi Konrad Wawrzyniak.