Tegoroczne dochody budżetu będą niższe od zapisanych w ustawie, a deficyt sektora finansów publicznych sięgnie 5,7 proc. PKB — ostrzegają ekonomiści.
Eksperci Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową (IBnGR) uważają, że tegoroczne dochody budżetu wyniosą tylko 98 proc. z zaplanowanych 155,7 mld zł.
— Państwu zabraknie w tym roku 3,5 mld zł — twierdzi Wojciech Misiąg z IBnGR.
Jednym z powodów są niższe od planowanych przychody z tytułu podatku dochodowego od osób prawnych (CIT). Grzegorz Kołodko, poprzedni minister finansów, zdecydował się podnieść stawkę CIT na 2003 r. z 24 proc. zapisanych w ustawie do 27 proc. To jednak i tak o 1 pkt proc. mniej niż w 2002 r. Z tego powodu przychody z tytułu CIT miały spaść w tym roku o 4,6 proc. Jednak w I połowie roku było to aż 16 proc. Inna sprawa, że w ocenie ekspertów IBnGR nawet gdyby budżet zrealizował wszystkie dochody, pieniędzy i tak nie starczy, bo wydatki są większe od zakładanych.
— Fundusz Pracy już wykonał ponad 70 proc. swojego budżetu. Będzie musiał zaciągnąć kredyt — twierdzi Wojciech Misiąg.
Wszystko to sprawia, że deficyt budżetowy będzie w tym roku wyższy od zapisów ustawowych. IBnGR podniósł prognozę deficytu na koniec roku z 5,5 proc. do 5,7 proc. PKB. Rośnie też systematycznie poziom długu publicznego — na koniec I kwartału sięgał on 387,2 mld zł (47 proc. PKB) i wzrósł w stosunku do końca 2002 r. o 24 mld zł. Przyczyniło się też do tego osłabienie złotego względem euro.
— Jesteśmy pewni, że w tym roku dług przekroczy 50 proc. PKB. W przyszłym roku wyniesie prawdopodobnie 53-54 proc. — twierdzi ekspert IBnGR.
Instytut ostrzega, że osiągnięty poziom deficytu i długu jest niepokojący, choć na razie nie grozi nam przypadek Argentyny, czyli bankructwo państwa. Brakuje jednak istotnych działań rządu w celu ograniczenia wzrostu wydatków i zrównoważenia finansów publicznych, o czym świadczy m.in. planowany na przyszły rok wzrost deficytu budżetowego do 45,5 mld zł czy wycofanie się wicepremiera Jerzego Hausnera z deklaracji objęcia dużych producentów rolnych podatkiem CIT.
— Sytuacja nie jest dobra, a owe 45,5 mld zł deficytu w 2004 r. to i tak założenie optymistyczne. W przyszłorocznym budżecie nie uwzględniono na razie znajdujących się już w parlamencie projektów ustaw zwiększających wydatki. Chodzi m.in. o projekt dofinansowywania unijnych dopłat dla rolników, co może kosztować dalsze 2 mld zł — podkreśla Wojciech Misiąg.