Ideologiczne weto to czysty absurd (komentarz)

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2020-11-30 18:25

Rada Przedsiębiorczości stanowczo protestuje przeciwko rządowym planom zablokowania budżetu Unii Europejskiej na lata 2021–2027. Stanowisko deklarowane przez rząd Mateusza Morawieckiego jest sprzeczne z interesem narodowym i polską racją stanu. (...) Żądamy wycofania deklaracji o zablokowaniu przez Polskę unijnego budżetu i dołączenia do grona 25 krajów popierających jego obecny kształt. Jako reprezentanci biznesu generującego ok. 70 proc. krajowego PKB apelujemy do proeuropejskich przedstawicieli koalicji rządzącej o zatrzymanie marszu w kierunku narodowej katastrofy.

Mateusz Morawiecki i Viktor Orbán nie ukrywają, że wcale nie chodzi o budżet UE, który przecież uznali w lipcu za także swój sukces.
Mateusz Morawiecki i Viktor Orbán nie ukrywają, że wcale nie chodzi o budżet UE, który przecież uznali w lipcu za także swój sukces.

Zacytowane fragmenty (początek i zakończenie) apelu Rady Przedsiębiorczości (RP) sformułowane są bardzo ostro. Dziewiątka najważniejszych organizacji biznesowych (cztery współtworzą Radę Dialogu Społecznego, piąta do niej aspiruje) jest jak najbardziej uprawniona do potrząśnięcia władcami kraju, ogarniętymi ideologicznym amokiem. Notabene apel udziałowców RP ma symbolikę historyczną. Powstające na początku polskich przemian organizacje przedsiębiorców aż do końca XX wieku były rozczłonkowane, zaś pierwszy raz zasiadły za wspólnym stołem dopiero w grudniu 2002 r. Przyczyną było zgodne udzielenie biznesowego błogosławieństwa wyprawie premiera Leszka Millera na szczyt Rady Europejskiej (RE) do Kopenhagi, gdzie sfinalizowała się akcesja Polski – wśród dziesięciu państw – do Unii Europejskiej. Po 18 latach szokuje okoliczność, że reprezentacja polskiego biznesu musi podobnie zgodnie krzyczeć, by Jarosław Kaczyński nie zsyłał Rzeczypospolitej na europejskie manowce.

Do decyzyjnego szczytu RE pozostaje ponad tydzień. Zaplanowany był na czwartek-piątek 10-11 grudnia, ale ponoć zacznie się już w środę, z opcją przedłużenia na sobotę, a może i niedzielę. W lecie szczyt nadzwyczajny potrwał aż pięć dni 17-21 lipca, ale nie była to sensacja. W unijnej tradycji osiąganie jednomyślnego kompromisu w sprawie wieloletnich ram finansowych (WRF) wymaga ucierania się stanowisk prezydentów/premierów nie przez kilka dni, lecz nawet przez kilka kolejnych szczytów. Lipcowy kompromis był tym trudniejszy, że z WRF 2021-27 stopiony został fundusz odbudowy Next Generation European Union (NGEU), pierwszy taki w dziejach wspólnoty. Wszyscy musieli z czegoś zrezygnować, ale zgodnie zapisali w konkluzjach, że „RE podkreśla znaczenie ochrony interesów finansowych UE. RE podkreśla znaczenie poszanowania praworządności”.

Od razu 21 lipca okazało się, że odczyt tych samych słów może różnić się biegunowo. Instytucje wspólnotowe oraz prezydenci/premierzy 25 państw uważają za oczywistość spójność dwóch przytoczonych zdań konkluzji. Tylko na władcach Polski i Węgier przysłowiowa czapka gore. Premierzy Mateusz Morawiecki i Viktor Orbán w poniedziałek ponownie spotkali się w Warszawie, by koordynować stanowiska w sprawie weta. Cały czas trzeba podkreślać, że w ogóle nie chodzi o WRF 2021-27 oraz NGEU, wszak oba rządy w lipcu uznały finansowy kompromis również za swój sukces. Trudno sobie wyobrazić, jak PiS i Fidesz mogą jeszcze utwardzić stanowisko, uzgodnione w miniony czwartek w Budapeszcie. Ale widocznie w niebudżetowym, czysto ideologicznym absurdzie jeszcze tkwią jakieś pokłady kreatywności.