Informatycy zeznawali w procesie WGI

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2024-06-06 20:00

Twórcy systemu dla domu maklerskiego zajęli sądowi najwięcej czasu na początku czerwca. Smaczki ujawniły się jednak w zeznaniach innych świadków.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

- jakie zeznania składają świadkowie w procesie WGI

- czego dotyczy ten proces

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Moim zdaniem dane do raportów [przekazywanych klientom – red.] były brane z powietrza – twierdziła w trakcie śledztwa pracownica działu rozliczeń Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej (WGI), która na początku czerwca 2024 r. zeznawała jako świadek w ponownym procesie zarządu WGI, w związku z czym sąd ujawnił jej zeznania ze śledztwa.

Jednak już w trakcie pierwszego procesu w 2014 r. dystansowała się od tej opinii twierdząc, że nie pamięta, jakie pytania zadawano jej w 2011 r. podczas przesłuchania w ABW. Mówiła też, że poza transakcjami jakie rozliczała, były inne, z którymi nie miała styczności. W 2011 r. twierdziła zaś, że rozliczenia transakcji na poszczególnych klientów przynosili prezesi, czyli oskarżeni M.S. i Ł.K. Kiedy postanowiła sprawdzić raport dotyczący rzeczywistego klienta z tym, co działo się na rynku, to nic się jej nie zgadzało. Stąd właśnie opinia o danych branych z powietrza.

Prowadząca ponowny proces szefów WGI sędzia Anna Wierciszewska-Chojnowska próbowała uzyskać jakieś bardzie konkretne informacje na temat tego, jak świadek próbowała sprawdzić poprawność raportów wysyłanych klientom

- Nie pamiętam – odparła była pracownica działu rozliczeń WGI, pytana o sytuację sprzed około 20 lat.

Informatycy mają głos

Całe posiedzenie 5 czerwca 2024 r. sąd poświęcił na przesłuchanie przedstawicieli firmy informatycznej, która robiła dla WGI system do obsługi działalności inwestycyjnej. Wady tego oprogramowania są jednym z głównych elementów linii obrony przyjętej przez trzech oskarżonych.

Już na początku zeznań szef firmy stwierdził, że kontrakt został wykonany zgodnie ze zleceniem. Generalnie jednak niewiele pamiętał, więc nawet obrońca oskarżonych zrezygnował z zadawania mu pytań, a sąd posiłkował się protokołami ze śledztwa i ponownego procesu. Wynikało z nich, że kontakt szefa firmy informatycznej z WGI ograniczał się do podpisania umowy i kontroli finansów, a do siedziby WGI w wieżowcu Daewoo Tower (obecnie Warsaw Trade Tower) jeździli Sylwester M. i Marcin K., bezpośrednio odpowiedzialni za stworzenie systemu.

Całe posiedzenie 5 czerwca 2024 r. sąd poświęcił na przesłuchanie przedstawicieli firmy informatycznej, która robiła dla WGI system do obsługi działalności inwestycyjnej. Wady tego oprogramowania są jednym z głównych elementów linii obrony przyjętej przez trzech oskarżonych.

Sylwester M. i Marcin K. zeznawali tuż po swoim szefie. Zgodnie stwierdzili, że najczęściej kontaktowali się z oskarżonym A.S. To on dostarczał dane, na podstawie których system miał stworzyć bilans otwarcia na dzień 1 kwietnia 2005 r. Z zeznań, jakie obaj programiści złożyli przed laty wynikało, że wgranie danych niezbędnych do stworzenia bilansu otwarcia systemu zajęło około 30 godzin nieustannej pracy, bo choć samo wygrywanie zajmowało 5-10 minut, to potem czekano na sprawdzenie ich poprawności. To wielokrotnie kończyło się tym, że A.S. wracał z nowymi danymi na pendrive’ie lub dyskietce i cały proces zaczynał się od nowa, aż do momentu, gdy WGI zaakceptowało wreszcie dane figurujące w systemie na początku jego pracy.

Późniejsze transakcje rejestrowane w systemie Marcin K. podzielił na zwykłe i specjalne. Pierwsze były dzielone przez system na wszystkich klientów, drugie – na wybranych. 5 czerwca 2024 r. w sądzie stwierdził, że podział tych wyników transakcji specjalnych na poszczególnych klientów był prawdopodobnie prowadzony ręcznie. Użytkownik systemu mógł więc przypisać takim transakcjom dowolne wartości.

- System nie sprawdzał czy wartość jest prawidłowa. Tak samo jak w księgowości, gdy ktoś wprowadzi fakturę na 100 czy 1 tys. zł, bo się pomyli albo zrobi to celowo – mówił w sądzie Marcin K.

Problemy z raportami dla klientów WGI Sylwester M. powiązał z dokonywaniem zmian w danych wprowadzonych wcześniej do systemu.

- Zdarzały się błędy polegające na tym, że raport wygenerowany 1 czerwca wykazywał inne wartości niż wygenerowany miesiąc później za ten sam okres. Ja to tłumaczę tym, że ktoś musiał zmienić dane – mówił Sylwester M.

- System został zamówiony po to, by wyliczał i rozdzielał transakcje na poszczególnych klientów, a nie po to, byśmy je sami wpisywali. Wtedy byśmy robili to w Excelu – ripostował oskarżony M.S.

W odczytanych zeznaniach z 2006 r. świadek Sylwester M. przyznał, że nie może powiedzieć, że zainstalowane oprogramowanie było bezbłędne. Z zeznań obu informatyków wynikało, że potrafili być w siedzibie WGI po kilka dni w tygodniu.

Z firmami nie wyszło, więc…

W pierwszych dniach czerwca 2024 r. zeznania kontynuował jeszcze były szef departamentu domów maklerskich KPWiG, ale to co miał do powiedzenia zostało przez sędzię Annę Wierciszewską-Chojnowską utajnione. Bez takiej klauzuli wypowiadał się były szef działu obsługi klienta WGI. Wspomniał, że gdy uwidoczniły się problemy firmy, dostał dokument z Wachovii Securities wykazujący, że WGI ma tam 30 mln USD. Dokument miał być pokazywany kluczowym klientom, by ich uspokoić. Gdy obecny świadek zwrócił uwagę oskarżonemu M.S., że kwota 30 mln USD nie wystarczy na pokrycie zobowiązań wobec klientów, szef WGI miał go jeszcze poinformować o inwestycjach w nieruchomości w Stanach Zjednoczonych.

Smaczku zeznaniom szefa działu obsługi klienta WGI dodało jednak to, że pracę w WGI zaczął w 2000 r. jako telemarketer i niemal ćwierć wieku później naszkicował przyczyny prowadzenia przez WGI takiej, a nie innej działalności. Gdy zaczynał pracę jego zdaniem było poszukiwanie firm importowo-eksportowych chętnych do zabezpieczenia w WGI pozycji walutowych lub wykupienia analiz ekonomicznych. W związku z małym zainteresowaniem WGI postanowiła poszukać klientów wśród osób prywatnych, którym zaoferował inwestycje na rynkach walutowych.

Raz już uniewinnieni

Proces rozpoczęty w maju 2023 r. – niemal równe 17 lat po odebraniu WGI licencji maklerskiej - ma rozstrzygnąć o odpowiedzialności trzech członków zarządu WGI za to, że w 2006 r. 1156 klientów WGI straciło 247,9 mln zł (na dzisiejsze pieniądze około 660 mln zł). W pierwotnym procesie szefowie WGI zostali uniewinnieni w 2020 r. Stało się to 14,5 roku po upadku WGI, w tym ośmiu latach postępowania sądowego (wcześniej sprawa latami tkwiła w prokuraturze). W 2022 r. sąd apelacyjny odesłał jednak sprawę do ponownego rozpatrzenia.