Nietypowe będą najbliższe dwie doby, gdy Andrzej Duda zwinie występy krajowe i poleci po polityczne paliwo do Donalda Trumpa, który sam znajduje się w sytuacji wielkiej niepewności. Wśród masy kampanijnych absurdów koniecznie trzeba jednak odnotować wielki pozytyw — biegunową zmianę postrzegania przez Polaków wiarygodności wyborów 28 czerwca w stosunku do udaremnionej hucpy z 10 maja. Po wszystkich stronach sceny zniknęły głosy o niekonstytucyjności wyborów i braku legitymacji zwycięzcy, nawoływania do bojkotu etc.

Nie znaczy to rzecz jasna, że procedura obowiązująca 28 czerwca nie ma błędów. Uniwersyteckie katedry podkreślają jej generalną ułomność — jeśli prawo wyborcze zostało w Polsce skodyfikowane, to forsowanie w tym obszarze chaotycznych specustaw zawsze będzie gwałtem na zasadach dobrej legislacji. I po akademicku mają świętą rację, co uzasadnię na konkretnym przykładzie. Kodeks wyborczy uregulował w art. 40 § 4 sposób zabezpieczania kart do głosowania przed podrabianiem — jest miejsce na postawienie oryginalnej pieczęci konkretnej komisji obwodowej oraz wydrukowanie odcisku pieczęci Państwowej Komisji Wyborczej (PKW). Specustawa z 2 czerwca zawiera natomiast w art. 7 taki ust. 3: „Na karcie do głosowania umieszcza się oznaczenie zapewniające autentyczność karty do głosowania. Nie stosuje się art. 40 § 4 ustawy Kodeks wyborczy”. Kilka wierszy dalej, w ust. 6, znajduje się jednak upoważnienie: „PKW określi, w drodze uchwały, wzór karty do głosowania, w tym sposób oznaczenia jej autentyczności”. Nietrudno się domyślić, jak PKW wykonała ową ustawową delegację: „Oznaczenie autentyczności karty do głosowania stanowi wydruk pieczęci PKW oraz odcisk pieczęci obwodowej komisji wyborczej”. A zatem koło wykonało obrót o 360 stopni i wróciło do wersji kodeksowej, tyle że jedynie uchwałą PKW.
Po co w ogóle PiS postanowiło wyrzucić w Sejmie drzwiami mądry przepis, który i tak oknem powrócił?
Wypada postawić także inne pytanie, tym razem opozycyjnej większości z Senatu — a czemuż nie podjęto nawet próby wniesienia w tym miejscu poprawki? Pierwsza izba podważyła wiarygodność wyborów, druga całkowicie zlekceważyła znaczenie przepisu. Przy czym intencja PiS była oczywista — trzymano się mrzonki, że może udałoby się 28 czerwca wykorzystać ponad 30 mln pseudokart wydrukowanych na 10 maja przez Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych nielegalnie, bo bez podstawy w Dzienniku Ustaw, chociaż… bardzo dobrej jakości. Mrzonka jednak się rozwiała, ale wcale nie dlatego, że na liście kandydatów nastąpiły dwie zmiany. Otóż cały nielegalny nakład z PWPW został za niemałe pieniądze powkładany do kopert w ponad 30 mln pakietów wyborczych, które obecnie magazynuje Poczta Polska. Czysto hipotetycznie — gdyby nawet nie zmieniła się lista kandydatów i PKW jakimś cudem zgodziłaby się na użycie kart bez odcisku jej pieczęci i dziennej daty wyborów — konieczna byłaby gigantyczna praca odwrotna. Szybkie wyjęcie ponad 30 mln kart z kopert, równe zapakowanie ich, dostarczenie do delegatur Krajowego Biura Wyborczego etc. to jednak całkowita abstrakcja. W każdym razie inspektorom Najwyższej Izby Kontroli, którzy przyjrzą się hucpie wyborczej sprzed 10 maja, w tym makulaturze zalegającej w pocztowych magazynach, wypada poradzić, by się pospieszyli…