Zawrzało, a do redakcji wpłynęły mejle od czytelników, podpisujących się imieniem i nazwiskiem, uważających się za finansowo poszkodowanych przez Roberta Zagożdżona i jego spółki.
Zajęliśmy się tym tematem.
„Oszukał mnie”
„Pan Zagożdżon oszukał setki, o ile nie tysiące osób, w tym mnie na ponad 150 tys. zł” - pisze pan Ryszard.
„Pan Zagożdżon wyłudził ode mnie ponad 5 mln zł na jedną z tych świetnych i bezpiecznych inwestycji i do dziś nie oddał mi pieniędzy, mimo że terminy wynikające z podpisanych umów inwestycyjnych dawno już minęły. Na swoje usprawiedliwienie podaje wiele irracjonalnych powodów i przeszkód” – czytamy u pana Mariusza.
Inny czytelnik opisuje historię swojej inwestycji, która jego zdaniem jest typowa.
„Pierwotna spółka, w którą człowiek zainwestował swoje oszczędności, ma kłopoty i nie wywiązuje się ze zobowiązań. Pan Zagożdżon (lub osoby działające w jego imieniu, a to zależy od zamożności klienta) proponuje więc nowy biznes, który odrobi tamte środki. Trzeba jednak dołożyć pieniędzy. Niestety nowy biznes też nie działa prawidłowo, więc jest pomysł i propozycja na kolejny. O ile wiem, trwa to do dziś, a pan Zagożdżon kontaktuje się z pokrzywdzonymi przez swoje spółki i bezczelnie proponuje kolejne pomysły” – pisze czytelnik i inwestor.

„Nie dokapitalizował”
To, że inwestorzy spółek Roberta Zagożdżona nie odzyskali pieniędzy, potwierdza m.in. pismo, które on sam wysłał do nich we wrześniu 2021 r. To list skierowany do akcjonariuszy EC oraz inwestorów Polskiego Funduszu Energetycznego FIZAN w likwidacji, który był jednym z kilku podmiotów wykorzystywanych przez Roberta Zagożdzona do inwestowania. Biznesmen odnosi się w liście do opóźnień w wypłacie należności. Za niemożność spłaty obwinia jednak szereg instytucji finansowych oraz byłego menedżera swoich firm. To oni – jego zdaniem – doprowadzili do upadłości. Instytucje finansowe, w tym banki ING (kredytodawca) i BNP Paribas (depozytariusz funduszu), już w naszym styczniowym artykule odcięły się od sprawy. Copernicus TFI, w likwidacji, nie udzielił nam wtedy komentarza.
O komentarz poprosiliśmy teraz Jakuba Jadziewicza, który zarządzał Edf w momencie jej upadłości i którego Robert Zagożdżon wymienia w swoim liście.
- Prezesem Edf zostałem w marcu 2018 r. Na początek działań zrobiłem audyt otwarcia, którego wyniki przedstawiłem radzie nadzorczej w połowie kwietnia. Wykazałem, że w związku z niezabezpieczonymi pozycjami zakupu energii i gazu, przy bardzo mocnym wzroście cen oraz wysokich kosztach stałych, istnieje uzasadnione ryzyko upadku spółki w okresie 2-3 miesięcy. Zarząd wezwał właściciela [Roberta Zagożdżona – red.] do dokapitalizowania, czego właściciel jednak nie zrobił – mówi Jakub Jadziewicz.
„Rolował instrumenty”
Ewa Czarnecka, radca prawny z Poznania, w sprawach cywilnych związanych ze spółkami Roberta Zagożdżona reprezentuje dziś kilkadziesiąt osób. Zainwestowały w te przedsięwzięcia średnio po kilkadziesiąt tysięcy złotych.
- Każda osoba to odrębna sprawa, ponieważ inwestorzy kończyli współpracę na różnych etapach działalności Zagożdżona. Wspólny mieli jednak początek – kupili opcje na akcje EC, które następnie upadło – mówi Ewa Czarnecka.
Twierdzi - podobnie jak nasi czytelnicy - że model działania Roberta Zagożdżona opierał się na rolowaniu instrumentów finansowych, czyli zamiast wypłaty należnych inwestorom pieniędzy proponowano im zaangażowanie się w kolejną spółkę, kolejne papiery wartościowe. Jednocześnie tworzone przez biznesmena firmy nie miały w zasadzie majątku, nie można więc liczyć na odzyskanie od nich pieniędzy.
- Dlatego w pozwach wnioskuję m.in. o dopuszczenie opinii biegłego w celu ustalenia, czy EC w momencie oferowania akcji posiadało na tyle płynną sytuację finansową, by oferować akcje jako „posiadające gwarancję zwrotu”. Celem jest też ustalenie, czy spółka ta działała na szkodę akcjonariuszy, emitując akcje bez pokrycia, a także czy pozwani członkowie zarządu i rady nadzorczej nie działali na zasadzie tak zwanej piramidy finansowej – tłumaczy Ewa Czarnecka.
Podkreśla, że w imieniu klientów nie pozywa spółek, które – jej zdaniem – są niewypłacalne. Pozywa członków zarządu i rady nadzorczej, m.in. na podstawie kodeksów, spółek handlowych i cywilnego, mówiących o odpowiedzialności podmiotów przygotowujących emisję akcji i uczestniczących w niej w przypadku podawania fałszywych danych lub ich zatajania.
- Uzyskałam już jedno prawomocne orzeczenie dotyczące jednego z członków rady nadzorczej EC. Komornik prowadzi wobec tej osoby postępowanie egzekucyjne – mówi Ewa Czarnecka.
„Osobiście poręczał”
Kilkunastu klientów, którzy zainwestowali w przedsięwzięcia sygnowane przez Roberta Zagożdżona i nie odzyskali pieniędzy, reprezentuje też Kancelaria Prawno-Podatkowa Capital Legis. Zainwestowane kwoty mieszczą się w przedziale od 50 tys. zł do 200 tys. zł na osobę. Pierwsze sprawy zaczęły trafiać do kancelarii w 2019 r.
Radca prawny współpracujący z kancelarią, wskazuje, że większość tych spraw dotyczy EC, którego działalność firmował Robert Zagożdżon, prowadząc w całej Polsce liczne spotkania z potencjalnymi inwestorami. Inwestycje w EC oferowano również za pośrednictwem Gerda Brokera (obecnie Alpha Bridge Broker, będący przedmiotem zainteresowania CBA i prokuratury).
Model zakładał, że akcje EC sprzedaje firma powiązana z Robertem Zagożdżonem - European Energy Center SE z siedzibą w Bratysławie. Natomiast aby uwiarygodnić transakcję, klientom oferowano jednocześnie zawarcie bezpośrednio z Robertem Zagożdżonem umów opcji odkupu akcji EC, najczęściej po 24 miesiącach, za określoną cenę, uwzględniającą zakładany zysk z inwestycji. Radca prawny, z którym rozmawialiśmy, podkreśla, że w tych umowach Robert Zagożdżon zobowiązywał się, że jeżeli EC nie odkupi swoich akcji, to zrobi to on osobiście. Dodatkowo, w odrębnej umowie, Robert Zagożdżon osobiście poręczał klientom wykonanie umów odkupu akcji.
Kancelaria podaje, że większość jej spraw z udziałem Roberta Zagożdżona jest na etapie rozpatrywania przez sądy cywilne. W tym roku spodziewa się kilku wyroków sądu I instancji.
„Nie postawiono zarzutów”
Capital Legis podaje, że Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi postępowanie przygotowawcze w sprawie „doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem kilkudziesięciu osób w związku ze sprzedażą im akcji EC”. Czekamy na komentarz prokuratury. Według Capital Legis materiał dowodowy liczy ok. 20 tomów akt, ale postępowanie jest na etapie in rem (w sprawie), czyli nikomu nie postawiono zarzutów.
Inne postępowanie prowadzi z kolei Prokuratura Rejonowa Kraków Podgórze. Klienci Capital Legis udzielili pożyczek firmie Cogen Energy, powiązanej z Robertem Zagożdżonem. Prokuratura – jak informuje nas kancelaria - bada, czy nie doszło do wyłudzenia środków płatniczych.
„Nie mogę udzielić szczegółowych informacji z uwagi na niejawność postępowania przygotowawczego. Wskazuję tylko, że jest to postępowanie w sprawie, tzn. nie postawiono nikomu zarzutów” – odpisał nam prokurator Piotr Kowal z Prokuratury Rejonowej Kraków Podgórze.
Sąd Okręgowy w Radomiu zapytaliśmy zaś o sprawę, w której pozwanym jest Robert Zagożdżon, a powodem - Administrator Hipoteki 1 sp. z o.o. Wartość tego sporu, związanego z obrotem papierami wartościowymi, wynosi – jak podał nam rzecznik sądu - 108 tys. zł. Sprawa jest na etapie składania pisemnych zeznań. Takich spraw radomski sąd miał już 17 - wszystkie przeciwko Robertowi Zagożdżonowi. Większość zakończyła się wydaniem prawomocnych nakazów zapłaty.
Czytelnicy, którzy do nas napisali, przekonywali, że sprawy firm Roberta Zagożdżona zostały włączone do prowadzonej przez warszawską Prokuraturę Okręgową sprawy Gerda Brokera. Prokuratura odmówiła nam udzielenia informacji. Z innego źródła zbliżonego do śledztwa usłyszeliśmy jednak, że Robert Zagożdżon nie ma w tej sprawie zarzutów ani nie został zatrzymany (w sprawie Gerdy doszło już do kilku zatrzymań).
„Pierwszy demonopolizowałem”
„Stawianie mnie w takim świetle, w jakim stawiają mnie osoby, które się z „PB” skontaktowały, jest nie fair. Jakby wszyscy zapominali o tym, że jako pierwszy w Polsce demonopolizowałem rynek energetyczny na większą skalę, co niosło za sobą ryzyka” – tak swoje oświadczenie, napisane w odpowiedzi na nasze pytania, zaczyna Robert Zagożdżon.
Podkreśla, że o jego dobrej woli najlepiej świadczy fakt, że poręczył wykup akcji firm i certyfikatów funduszu.
„Dziś polubownie dogaduję się z każdym, kto się do mnie w tej sprawie zwróci. Nie będę ukrywał, że sam straciłem na tym projekcie już prawie 100 milionów złotych. Ale nadal chcę polubownie się porozumieć z każdym, kto zainwestował, a gdzie poręczeniem jest mój majątek” – pisze Robert Zagożdżon.
Nie widzi żadnych podstaw do postępowań przeciwko niemu.
„Każdy inwestor zna ryzyka związane z inwestycjami w biznesie. Jeśli ktoś zdecydował się na postępowanie cywilno-prawne, mimo że odbyłem spotkania osobiste z zainteresowanymi, to podkreślam, że w kilkunastu takich sprawach sąd już opowiedział się po mojej stronie. Mnie zależy na odbudowaniu wartości biznesu i w moim interesie jest polubowne zakończenie sporów z osobami, które zainwestowały w fundusz. Zabezpieczeniem jest mój prywatny majątek, a to świadczy o tym, że tak odpowiedzialnie postępuje mało kto” – podkreśla Robert Zagożdżon.
Pełną treść oświadczenia biznesmena zamieszczamy na stronie pb.pl/na końcu artykułu.
Robert Zagożdżon wyjechał na studia do Bratysławy i to na Słowacji i w Czechach założył pierwsze firmy. Były to biznesy oparte na sprzedaży usług telefonicznych, ubezpieczeniowych, a także prądu i gazu. Dwa ostatnie rozwinęły się najlepiej - České Energetické Centrum chwaliło się dziesiątkami tysięcy klientów. Sprzedawcy zdobywali ich, pukając do drzwi lub działając na ulicy. W 2013 r. Robert Zagożdżon sprzedał te spółki, zostawiając po sobie opinię gracza agresywnego, którego firmy dostawały kary od czeskiego regulatora energetycznego.
Powtórkę z rozrywki przeprowadził w Polsce. Założone przez niego Energia dla firm i Energetyczne Centrum sprzedawały prąd i gaz agresywnie, co sprowadziło na nie kary od Urzędu Regulacji Energetyki i Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Robiły to też skutecznie. Tuż przed upadłością Edf miała około 13 tys. klientów kupujących prąd — były to głównie małe i średnie firmy. EC miało około 100 tys. klientów, głównie indywidualnych. Spółki upadły, bo nie zabezpieczyły cen zakupu energii i gazu, a te gwałtownie wzrosły.
O powrocie do biznesu i nowych planach związanych z grupą firm ze słowem „Boson” w nazwie Robert Zagożdżon opowiedział czeskim mediom we wrześniu 2021 r., w Pradze. „Ekonomický deník” przypomniał przy tej okazji czytelnikom jego wcześniejsze biznesy. „Nie są to pozytywne historie” – czytamy w artykule.
Stawianie mnie w takim świetle, w jakim stawiają mnie osoby, które się z „PB” skontaktowały, jest nie fair. Jakby wszyscy zapominali o tym, że jako pierwszy w Polsce demonopolizowałem rynek energetyczny na większą skalę, co niosło za sobą ryzyka.
To, że byłem założycielem Polskiego Funduszu Energetycznego FIZAN, który został oddany do likwidacji, było jednak zapoczątkowane tym, że zainwestowałem w ten projekt własne, znaczące środki finansowe. Oskarżam TFI Copernicus o działanie na szkodę tego funduszu. Wrogo przejęło zarządzanie nim i de facto przyczyniło się do porażki całego projektu. Mam nadzieję, że sąd przyzna mi w tym zakresie rację.
Zdecydowana większość środków zainwestowanych w Fundusz pochodziła ode mnie, więc w moim interesie był wzrost lub sprzedaż jego aktywów. Miało do tego dojść latem 2018 r. Jednak tak się nie stało, w mojej ocenie z winy TFI Copernicus, które nie angażowało się odpowiednio w projekt i późniejszą sprzedaż jego aktywów. Warto podkreślić, że w tym czasie nie byłem już związany bezpośrednio z funduszem, jednak de facto poniosłem cala odpowiedzialność za jego upadek. Wizerunkową i majątkową.
Wycena Aktywów Netto (WAN) funduszu, sporządzona przez TFI Copernicus na dzień 31 marca 2018 r. wykazała wartość 131.158.677,70 zł, a późniejsze oferty od zainteresowanych kupnem jego spółek portfelowych potwierdzały tę wartość. Fundusz posiadał aktywa, takie jak Energia dla Firm oraz Energetyczne Centrum. Z uwagi na niewłaściwe zarządzanie funduszem przez TFI Copernicus, na które nie miałem wpływu, oraz czynniki zewnętrzne, jak krytyczny wzrost cen energii, doszło do upadku funduszu. Do upadku przyczyniły się również inne czynniki, jak np. bezpodstawne wypowiedzenie umowy kredytu przez ING Bank Śląski, po prostu z dnia na dzień, blokada kont, a więc uniemożliwienie dalszych dostaw energii.
O mojej dobrej woli, jako chyba jedynego, który się dziś zajmuje sprawą, najlepiej świadczy fakt, że poręczyłem wykup akcji firm i certyfikatów funduszu. Zabezpieczyłem ich wkłady własnym majątkiem i dziś polubownie dogaduję się z każdym, kto się do mnie w tej sprawie zwróci. Nie będę ukrywał, że sam straciłem na tym projekcie już prawie 100 milionów złotych. Ale nadal chcę polubownie się porozumieć z każdym, kto zainwestował, a gdzie poręczeniem jest mój majątek.
W mojej ocenie nie ma żadnych podstaw do postępowań przeciwko mojej osobie, bo każdy inwestor zna ryzyka związane z inwestycjami w biznesie. Jeśli ktoś zdecydował się na postępowanie cywilno-prawne, mimo że odbyłem spotkania osobiste z zainteresowanymi, to podkreślam, że w kilkunastu takich sprawach sąd już opowiedział się po mojej stronie. Mnie zależy na odbudowaniu wartości biznesu i w moim interesie jest polubowne zakończenie sporów z osobami, które zainwestowały w fundusz. Zabezpieczeniem jest mój prywatny majątek, a to świadczy o tym, że tak odpowiedzialnie postępuje mało kto.