ElectroMobility Poland, która jest start-upem i pracuje nad uruchomieniem produkcji pierwszego polskiego auta elektrycznego, zamknęła zeszły rok z nieco ponad 4 mln zł straty netto, czyli stratą podobną do tej z 2019 r.
Gotówka topnieje
Takie wieści przynosi lektura sprawozdania finansowego EMP za 2020 r. Ponadto na inwestycje firma przeznaczyła 19 mln zł, co zmniejszyło poziom dostępnych środków pieniężnych. Na koniec 2019 r. miała ich prawie 40 mln zł, a na koniec 2020 r - 15,7 mln zł. Jednocześnie firma nie dostała wciąż nowych pieniędzy od akcjonariuszy, a plany na 2021 r, ma ambitne. Wśród nich: zwiększenie zatrudnienia, podpisanie kontraktu na platformę technologiczną (czyli podłogę dla auta), przygotowania do budowy fabryki oraz działania komunikacyjne.

Transakcja się opóźnia
EMP należy wciąż w równych częściach do czterech państwowych firm energetycznych: PGE, Tauronu, Enei i Energi. Powierzyły jej łącznie 70 mln zł i oczekiwały opracowania projektu polskiego auta elektrycznego. Projekt miał swoje wiraże i opóźnienia. Ostatecznie EMP wymyśliła Izerę, czyli markę polskich aut elektrycznych, w ramach której pokazała dwa prototypy. Następne kroki to zakup platformy i budowa fabryki w Jaworznie, oba szalenie kosztowne. Samą fabrykę szacuje się na wydatek rzędu 4-5 mld zł.
W kwietniu Ministerstwo Klimatu ogłosiło, że jest gotowe przejąć Izerę i dokapitalizować pieniędzmi z budżetu. Transakcja miała zostać przeprowadzona szybko, ale do dziś do niej doszło. W samej EMP można jednak usłyszeć, że sprawa jest aktualna.