Jesienna pogoda na giełdach

Tomasz Hońdo starszy ekonomista Quercus TFI
opublikowano: 2021-09-22 20:00

Zamieszanie na giełdach w ostatnich dniach świetnie wpisuje się w złą reputację, z jakiej znany jest miesiąc wrzesień. Po upływających pod znakiem hossy miesiącach letnich również w tym roku nadszedł czas na jesienną chandrę i podwyższoną zmienność.

Dla indeksów polskich małych i średnich spółek poniedziałkowa wyprzedaż przyniosła dzienne spadki największe od października 2020 r. Z kolei amerykański S&P 500 nie zdołał na początku tygodnia utrzymać się powyżej bacznie obserwowanej przez analityków technicznych średniej 50-sesyjnej.

Jednocześnie mimo tych sygnałów cała korekta spadkowa nie robi jak na razie większego wrażenia, jeśli chodzi o zasięg przeceny. W przypadku amerykańskich czy też polskich indeksów w momencie pisania tego artykułu skala spadków nie przekroczyła progu 5 proc., licząc od szczytów hossy.

W scenariuszu optymistycznym mimo nagłości i szybkości wrześniowa korekta pozostanie tylko kolejnym chwilowym epizodem w ramach hossy trwającej od czasu pandemicznego krachu w marcu 2020. W amerykańskich komentarzach giełdowych przewija się ciągle motyw „buy the dip”, czyli kupowania akcji po każdym niewielkim spadku. Taka taktyka bez wątpienia sprawdzała się świetnie w ostatnich kilkunastu miesiącach, bo indeks S&P 500 wkrótce po każdej krótkotrwałej przecenie wspinał się na nowe szczyty.

W amerykańskich komentarzach giełdowych przewija się ciągle motyw „buy the dip”, czyli kupowania akcji po każdym niewielkim spadku.

Z drugiej strony można się zastanawiać, czy niespełna 5-procentowe spadki na giełdach całkowicie zdyskontowały już szereg czynników ryzyka, jakie nagromadziły się w ostatnim czasie. Kłopoty finansowe jednego z największych chińskich deweloperów Evergrande, z którymi wiązane są ostatnie spadki na giełdach, to tylko objaw zjawisk, które w Chinach rozgrywają się od miesięcy. Opisywany przez nas wielokrotnie słabnący tzw. chiński impuls kredytowy zapewne zaczyna już przekładać się na zadyszkę w całej globalnej gospodarce. Widać to zresztą po ostatnich odczytach rozmaitych wskaźników wyprzedzających koniunktury, z których wiele zaczyna coraz wyraźniej zakręcać w dół po okresie post-pandemicznego rajdu. Stratedzy banku Morgan Stanley zakładają, że taka ewentualna zadyszka w gospodarkach zasługiwałaby na nawet 20-procentową przecenę na giełdach.

Ważny będzie styl odreagowania poniedziałkowego tąpnięcia. Jeśli S&P 500 zdoła wrócić powyżej 50-sesyjnej średniej (obecnie ok. 4430 pkt.), znacznie wzrosną szansę na pomyślne zakończenie kolejnego „dip”, zanim korekta zdąży rozwinąć się w większy ruch spadkowy.