Jest gorzej, niż oczekiwano

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2025-06-26 20:00

W branży budowlanej utrzymują się spadki produkcji, zatrudnienia i dekoniunktura, mimo że rok 2025 miał teoretycznie przynieść poprawę. Firmy na zabój walczą o nieliczne zlecenia. Przełom jest odłożony na koniec 2025 r.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Rozczarowanie najlepiej widać na giełdzie, która jest papierkiem lakmusowym koniunktury. O ile w ciągu roku indeks największych spółek wzrósł o 10 proc., o tyle WIG Budownictwo obniżył się o 10 proc. Rok temu rozpalone były nadzieje, że Polskę czeka boom inwestycyjny związany z napływem funduszy europejskich na Krajowy Plan Odbudowy, a spółki wykonawcze będą na tym korzystać. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Z popytem inwestycyjnym jest trochę lepiej, ale nie dużo lepiej.

Ostatnie dane GUS pokazują, że produkcja budowlano-montażowa w Polsce spadła w maju o 2,9 proc. rok do roku. To siedemnasty miesiąc z rzędu spadków, nie licząc przerwy na styczeń. Podobny cykl miał miejsce w latach 2015-17, kiedy również następowała pauza europejska – przerwa w napływie funduszy. Ale wtedy dołek był głębszy, a wyjście z niego szybsze. Na obecnym etapie cyklu, czyli pięć miesięcy po zakończeniu recesyjnego roku, produkcja rosła wtedy już w tempie 10 proc. Teraz wciąż spada.

Słabość koniunktury widać też w indeksach nastrojów biznesowych. Z miesięcznych badań ankietowych prowadzonych przez GUS wśród firm wynika, że w maju wskaźnik klimatu koniunktury w budownictwie znalazł się najniżej od 19 miesięcy. W analogicznym momencie cyklu w 2017 r. indeks ten był już na plusie. Szczególnie interesujące jest to, że ocena portfela zamówień ostatnio się pogarszała.

Na te dane należy oczywiście patrzeć ostrożnie, ponieważ w tego typu badaniach ankietowych waga odpowiedzi małych firm nie różni się od dużych. Co więcej, nie ma pewności, czy odpowiedzi oddają stan faktyczny. Ale połączenie wielu sygnałów składa się w dość spójny obraz: w budownictwie jest gorzej, niż oczekiwano.

Do listy wskaźników obrazujących słabość branży można też dodać zatrudnienie. Spadło ono w ciągu roku o 0,5 proc. I w tym przypadku też wygląda to gorzej niż w analogicznym momencie w 2017 r., kiedy zatrudnienie rosło w tempie ponad 1 proc. na fali zwiększających się zleceń ze strony sektora prywatnego i publicznego.

Są dwa powody dekoniunktury. Pierwszym jest opóźnienie realizacji inwestycji publicznych. Drugim – spadki w budownictwie mieszkaniowym i komercyjnym.

Pozytywne jest to, że oba czynniki powinny w najbliższych dwóch kwartałach ulec poprawie. Inwestycje publiczne w końcu przyspieszą, bo muszą. Pieniądze, które napłynęły do Polski, trzeba wydać, a duże projekty infrastrukturalne – w tym te związane z obroną narodową – będą generowały napływ zamówień na rynek budowlany. Jednocześnie obniżki stóp procentowych powinny pobudzić inwestycje prywatne. Już w lipcu inflacja spadnie poniżej 3 proc., a wtedy NBP na pewno zredukuje koszt pieniądza. Ponadto obniżki dokonane przez Europejski Bank Centralny stopniowo pobudzają inwestycje finansowe na rynku nieruchomości komercyjnych.

Jednak nawet w warunkach ożywienia popytu sytuacja finansowa firm budowlanych nie musi się poprawić. Rynek pracy jest ciasny, a imigrantów nie przybywa. Koncentracja inwestycji w krótkim okresie utrudni pozyskiwanie zasobów koniecznych do realizacji zamówień. Jak zwykle w takich sytuacjach duże firmy poradzą sobie lepiej ze zmiennością niż małe.