Kiedyś huty, dziś PLLuM. Czyli jak Polska ma się wbić w światowy postęp

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2025-09-07 20:00

Rozwój krajowych technologii potrzebuje dużego rynku, a ten może w niektórych dziedzinach zapewnić tylko państwo lub duże zaawansowane firmy. Potrzebujemy w Polsce przemyślanej strategii działania w tym kierunku.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Debaty o tym, co zrobić, by Polska stała się bardziej zaawansowana technologicznie, trwają w Polsce od lat, dekad lub wręcz stuleci. Dziś jednak moment jest wyjątkowy, bo wzrost ambicji ekonomicznych stał się nie tylko tematem angażującym ekspertów, ale coraz większą część społeczeństwa. To dlatego politycy coraz częściej biorą to na sztandary, a prezydent i rząd ścigają się w tym, kto będzie proponował większe fundusze na rozwój. Wróćmy jednak do podstawowej zasady: to nie same pieniądze są tu wyzwaniem.

Piszę o tym, ponieważ w piątek wziąłem udział w Kongresie Regeneracja w Dąbrowie Górniczej, organizowanym przez Polską Sieć Ekonomii, gdzie prowadziłem panel dotyczący polityki przemysłowej w erze AI i protekcjonizmu.

Miejsce jest wyjątkowe, bo w Zagłębiu pod koniec XVIII w. Polska próbowała włączyć się w budzącą się na świecie rewolucję przemysłową i wspierała budowę pieców hutniczych. Jeden taki powstał w Ząbkowicach, które dziś są dzielnicą Dąbrowy Górniczej. Tuż przez ostatnimi rozbiorami Polska próbowała intensywnie diagnozować swoje zasoby oraz silne i słabe strony w zakresie możliwości rozwoju hutnictwa. W 1789 r. Komisja Skarbu Koronnego zleciła stworzenie lustracji klucza siewierskiego, w której analizowano m.in. możliwości zwiększenia wydajności produkcji hutniczej. Była to trochę taka analiza konsultingowa, mówiąc dzisiejszym językiem. Już wtedy diagnozowała, że jednym z najważniejszych problemów był dostęp do surowców, który był łatwiejszy w Prusach. I rzeczywiście później XIX wiek pokazał, że polskie hutnictwo przegrywało z niemieckim, a brak państwa utrudniał jakąkolwiek reakcję.

Dziś też próbujemy zdiagnozować, co zrobić, by z sukcesem włączyć się w rewolucję technologiczną dziejącą się na świecie – tym razem w dziedzinie technologii cyfrowych, a szczególnie sztucznej inteligencji. Miałem świetnych rozmówców: Aleksandrę Tomaszewską, która w Ministerstwie Cyfryzacji jest ekspertem m.in. od dużych modeli językowych i bierze udział w rozwoju PLLuM (Polish Large Language Model – konkurencja dla chatGPT); Huberta Cichockiego, który prowadzi Sieć Badawczą Łukasiewicz, wspierającą rozwój technologii przemysłowych w Polsce; oraz Piotra Mieczkowskiego, dyrektora fundacji Digital Poland, która z Polski chce uczynić światowe centrum innowacji.

Wnioski z tej rozmowy są warte utrwalenia, bo wyznaczają najważniejsze, jak sądzę, rekomendacje dotyczące wzmocnienia zaawansowania technologicznego Polski.

Kluczowa rzecz jest taka, że innowacje wymagają dużego rynku – strumienia zamówień, który pozwala na stworzenie efektów skali. W dziedzinie innowacji cyfrowych jedynym sposobem na stworzenie takich warunków jest wymuszenie zmian na administracji publicznej, aby przechodziła na działanie open source i uniezależniała się od dostawców z USA. Ten punkt akcentował Piotr Mieczkowski. Jego zdaniem tylko w ten sposób otworzy się okno dla polskich i europejskich dostawców, by zyskali zamówienia mogące budować konkurencję dla rozwiązań z innych miejsc. Jego zdaniem Europa nie ma już większych szans na konkurencję w dziedzinie rozwiązań dla konsumentów, ale może – co dotyczy też Polski – tworzyć konkurencyjne rozwiązania dla administracji, ochrony zdrowia (czyli też w dużej mierze państwa) oraz rozwiązania dla biznesu. Nie chodzi przy tym o zamykanie się na konkurencję z USA i intensywny protekcjonizm, ale odzyskanie równowagi i świadomość, że bez tego popytu zacofanie technologiczne Europy i Polski może się pogłębiać.

Dlatego ważnym celem jest suwerenność technologiczna, czyli zdolność tworzenia dobrych działających rozwiązań krajowych, które mogą w określonych dziedzinach konkurować z amerykańskimi. Aleksandra Tomaszewska, pracująca przy rozwoju PLLuM, mówiła, że miejsce Polski w toczącej się rewolucji technologicznej to tworzenie rozwiązań domenowych, czyli takich, które muszą być dostosowane do konkretnych dziedzin – nie są technologiami ogólnego zastosowania, w których będą dominować największe kraje na świecie. PLLuM w pewnych zastosowaniach może konkurować z takimi aplikacjami jak chatGPT, ponieważ jest trenowany na polskich źródłach i tym samym lepiej dostosowany do krajowej specyfiki językowej. Żeby jednak się rozwinął, musi znaleźć rynek - m.in. w administracji, czy edukacji. Do tego potrzebne jest zwiększenie kompetencji oraz świadomości osób, które mogą potencjalnie korzystać z takich rozwiązań. Ale także instytucji, które mogą partycypować przy dostarczaniu zasobów do trenowania modeli. W Polsce wciąż panuje kultura zamknięcia na współpracę, hiperindywidualizm – jak mówił Piotr Mieczkowski – w ramach którego każdy chce iść swoją własną drogą, bez świadomości, że jedziemy w Polsce na jednym wózku.

Oprócz sztucznej inteligencji i rozwiązań cyfrowych jest też kilka innych dziedzin, w których Polska może połączyć zasoby wiedzy oraz popyt generowany przez sektor publiczny i duże firmy w celu podniesienia zaawansowania technologicznego. Zdaniem Huberta Cichockiego do takich obszarów należą szeroko pojęte technologie chemiczne, technologie związane ze zbrojeniami oraz z energetyką.

Natomiast on zwrócił też uwagę na bardzo istotny problem. Polityka przemysłowa fajnie brzmi w teorii, ale w praktyce kończy się często tym, że wygrywają w niej silne lobby, a nie najlepsze technologie.

Ja w odpowiedzi na ten problem przywołałbym opinię Philippe’a Aghiona, jednego z najsłynniejszych ekonomistów na świecie zajmujących się wzrostem gospodarczym i postępem technologicznym. W wydanej kilka lat temu książce „Creative Destruction” pisał, że polityka przemysłowa musi uwzględniać dwa warunki, żeby była skuteczna: 1) musi być nastawiona na cel społeczny, a nie biznesowy – czyli na przykład zdrowie obywateli, bezpieczeństwo, czysty transport, przyjazne usługi publiczne, a nie rozwój tej czy innej branży; 2) musi wspierać konkurencję między firmami prywatnymi, a nie typować zwycięzców.

Na świecie w wielu dziedzinach dochodzi do nowego rozdania. Stare technologie tracą znaczenie, rodzą się nowe. Mamy szansę włożyć nogę w drzwi i zająć lepsze miejsce w systemie wytwarzania wartości. Ale potrzebujemy zyskać świadomość tego momentu i jego znaczenia.