Majątki właścicieli największej polskiej piramidy finansowej nie pokryją strat jej inwestorów
Od wybuchu afery Interbroka mija dwa lata.
Przez ten czas
poszkodowani klienci spółki
z utraconych 230 mln zł
nie odzyskali ani grosza.
Klienci Interbrok Investment, spółki inwestującej na rynku forex, która z hukiem zbankrutowała wiosną 2007 r., nie mają powodów do zadowolenia. Mija dwa lata od momentu, kiedy władzę w firmie przejął syndyk, a oni wciąż nie mogą doczekać się jakichkolwiek pieniędzy.
A wiele wskazywało na to, że odzyskają sporo z utraconych 230 mln zł. Szczęśliwie dla nich Interbrok był spółką jawną, w której wspólnicy odpowiadają za długi firmy własnym majątkiem. Ten, dzięki wielomilionowym dywidendom z Interbroka, wydawał się niebagatelny. Andrzej K. (wiceminister łączności w rządzie SLD), Emil D. i Maciej S. mieli rozsiane po całym kraju wille, apartamenty, mieszkania i działki, luksusowe samochody i łodzie oraz biżuterię i duże oszczędności w gotówce. Klienci spółki, wśród których roi się od ludzi polityki, kultury i wielkiego biznesu, mieli odzyskać nawet 45 mln zł.
Skuteczna intercyza
Nic z tego. Już wiadomo, że np. od Macieja S. nie dostaną ani grosza. Dlaczego? W październiku 2006 r. zrezygnował on z udziałów w Interbroku i po dwóch tygodniach zawarł rozdzielność majątkową z żoną. W jej wyniku dostał tylko samochód Porsche Boxter, a żona majątek wart prawie 10 mln zł.
Syndyk chciał przekonać sąd, że te decyzje służyły ukryciu majątku przed wierzycielami i powinny zostać unieważnione. Sprawa trafiła aż do Sądu Najwyższego, a ten uznał, że wspólnik spółki jawnej, który z niej wystąpił, nie ma zdolności upadłościowej. I postępowanie upadłościowe Macieja S. zostało uchylone. Skutek? Cały majątek zajęty do tej pory przez syndyka trafi nie do wierzycieli, ale do Macieja S.
Były minister na rowerze
Klienci Interbroka niewiele dostaną też ze sprzedaży majątku Emila D. Choć tylko za działkę w podwarszawskim Konstancinie syndyk dostał aż 7,5 mln zł, to kwota ta w całości pójdzie na spłatę hipotek. Z innych licytacji udało się zebrać ledwie 1,3 mln zł. Emil D. zapewnia, że niczego nie ukrył, a cały jego majątek zabezpieczyli prokuratura i syndyk. Tymczasem organy ścigania szacują, że Emil D. na działalności w Interbroku mógł zarobić nawet 40 mln zł.
— Takich pieniędzy nie można "przejeść", one muszą gdzieś być. Dobrze, że Emil D. w grudniu 2008 r. wyszedł z aresztu. Procesy upadłościowy i karny będą trwać, a on jest młody: liczymy, że nie wytrzyma i zacznie korzystać z tego majątku — mówi nasz informator zbliżony do prokuratury.
Najwięcej klienci Interbroka zyskają na upadłości Andrzeja K. Z licytacji jego majątku syndyk zebrał ponad 7 mln zł. Na więcej nie ma co liczyć. Były wiceminister zeznał przed sądem, że już nie ma żadnych nieruchomości ani nawet konta w banku, jeździ autobusem, a z ruchomości posiada… rower.
Lawina sprzeciwów
Nawet na wypłatę 8,3 mln zł, które syndyk ma ze sprzedaży majątków Andrzeja K. i Emila D., wierzyciele Interbroka muszą czekać. Tak samo jak na ponad 2 mln zł, które zostały w kasie spółki. Wszystko dlatego, że Interbrok działał jak piramida finansowa. Choć inwestycje na rynku walutowym przynosiły straty (ponad 65 mln zł), spółka ukrywała je przed klientami, wysyłając im wyciągi mówiące o krociowych zyskach. Część z nich te fikcyjne zyski inwestowała dalej, część je inkasowała. W rzeczywistości wypłaty dla drugiej grupy pochodziły z depozytów pierwszej. Choć przez osiem lat Interbrok od prawie 900 osób zebrał ponad 800 mln zł, powstawała coraz większa finansowa dziura, której w końcu wspólnicy spółki nie byli w stanie zasypać.
Syndyk za wierzycieli uznał tylko tych 567 klientów, którzy więcej do Interbroka wpłacili niż z niego wypłacili. Ponad 300 osób nie chciało się zgodzić z takim wyliczeniem wierzytelności i zgłaszało kwoty uwzględniające wirtualne zyski. Ich formalne sprzeciwy musiał rozpatrywać sąd, z czym do dziś się nie uporał. I dlatego żaden z klientów nie dostał ani grosza.
Za aferę
Klienci spółki jednak odzyskują część utopionych w niej pieniędzy. Nie z licytacji majątków jej wspólników, ale z… budżetu państwa.
Jedyny zastrzyk finansowy poszkodowani klienci Interbroka dostali od fiskusa. Dlaczego? To wynik oszustw, jakich dopuszczały się władze Interbroka. Choć grając na foreksie, spółka prawie cały czas traciła, klientom przedstawiano wyciągi, według których inwestycje przynosiły zyski. I od tych wirtualnych zysków klienci przez lata płacili podatki, które dziś zaczynają odzyskiwać.
— Początkowo urzędy skarbowe podchodziły do tej sprawy bardzo różnie. Jedne zwracały pieniądze bez problemu, drugie kategorycznie odmawiały, a jeszcze inne zawieszały postępowania na długi okres. Problem oparł się o izby skarbowe, których interpretacje zdecydowały o zwrocie środków — mówi doradca podatkowy reprezentujący kilkunastu klientów Interbroka.
Rezultat? Fiskus w pierwszej kolejności zwrócił nadpłacony podatek tym klientom, którzy więcej do Interbroka wpłacili, niż z niego wypłacili. Z naszych informacji wynika, że do dziś na ich konta trafiło, bagatela, prawie 50 mln zł! A to jeszcze nie koniec. Wciąż na zwrot nadpłaty czekają ci, co na współpracy z Interbrokiem zarobili, ale mniej, niż wynika to z ich PIT-ów. Oni będą mieli do zwrotu co najmniej kolejne kilka milionów złotych.
2
Tyle lat temu władzę
w Interbroku przejął syndyk.
567
Tyle osób zostało uznanych przez syndyka za wierzycieli spółki.
230
mln zł Tyle pieniędzy
stracili klienci upadłej spółki.
800
mln zł Taką kwotę w ciągu ośmiu lat zebrał Interbrok od blisko 900 osób.
kalendarium
29 IV
2007
Właścicieli Interbroka zatrzymuje CBŚ. Prokuratura przedstawia im zarzuty oszustwa na co najmniej 100 mln zł i przywłaszczenia po 1 mln zł. "PB" przedstawia historię spółki i jej właścicieli: Andrzeja K., Emila D. i Macieja S.
11 V
2007
Sąd ogłasza upadłość Interbroka. My opisujemy powiązania władz tajemniczej spółki dla VIP-ów z przedstawicielami BRE Banku i to, że inwestycje Interbroka objęte były gwarancjami giełdowego banku.
8 X
2007
"PB" ujawnia, że lista klientów Interbroka roi się od ludzi wielkiego biznesu, w tym obecnych lub byłych szefów największych polskich firm, także giełdowych.
11 I
2008
Informujemy, że od początku istnienia Interbrok działał jak piramida finansowa. Straty, które przynosiły inwestycje na rynku forex, właściciele spółki pokrywali wpłatami od kolejnych oszukiwanych klientów.
3 IV
2008
Informujemy, że pokrzywdzeni wierzyciele Interbroka mogą odzyskać sporo z utraconych pieniędzy. Z licytacji majątków trzech właścicieli spółki (około 45 mln zł) i od fiskusa (około 30 mln zł).
11 VII
2008
Do sądu wpływa akt oskarżenia przeciw właścicielom Interbroka. Andrzej K. i Maciej S. odpowiedzą za szkody wyrządzone klientom i działanie bez licencji KNF. Emil D. — także za poświadczenie nieprawdy i podrabianie gwarancji bankowych.
IV
2009
Po dwóch latach od bankructwa Interbroka sąd nadal nie wyznaczył terminu pierwszej rozprawy karnej jego właścicieli. Klienci wciąż nie uzyskali nic z likwidacji ich majątków, sporo za to zwrócił im fiskus.