W ciągu ostatnich dni akcjonariusze Kerdosu, właściciela drogerii Dayli, nie mieli powodów do zadowolenia. Cena akcji mocno poszybowała w dół — w ciągu ostatniego tygodnia o 40 proc., do 0,6 zł. Przyczyny spadków wyjaśnił dopiero środowy komunikat. Kamil Kliniewski, prezes i czołowy akcjonariusz spółki, między 16 i 22 września sprzedał na rynku większość posiadanych akcji — ponad 9 mln, za które otrzymał 7,6 mln zł. W efekcie jego udział w kapitale giełdowej spółki spadł z 17,4 do 1,9 proc. Kamil Kliniewski, prezes Kerdosu, wyjaśnia powody sprzedaży pakietu akcji.

— Za decyzją stoi zmęczenie materiału, związane między innymi z przedłużającymi się rozmowami z inwestorami, którzy mieli sfinansować planowane plany ekspansji na rynku krajów niemieckojęzycznych. W ciągu ostatnich miesięcy negocjowałem warunki umowy inwestycyjnej, jednak do tej pory nie otrzymałem odpowiedzi, co dalej z inwestycją. Miałem po ludzku dość, szczególnie że w ciągu ostatnich kilku lat, to ja, mimo że byłem akcjonariuszem mniejszościowym, finansowałem większość inwestycji spółki. Sprzedaż akcji nie była spowodowana kwestiami finansowymi, szczególnie że większość papierów kupowałem po kilkakrotnie wyższej cenie. Nadal mam też w portfelu 8 mln zł w obligacjach spółki — wyjaśnia Kamil Kliniewski. Prezes Kerdosu odpiera zarzuty mniejszościowych inwestorów, dotyczące wykorzystania informacji poufnej. Zastrzega, że do tej pory nie otrzymał oficjalnej odpowiedzi ze strony potencjalnego inwestora, że wycofuje się z negocjacji. KNF już przygląda się sprawie.
— Sytuacja jest nam znana i analizujemy ją — informuje Maciej Krzysztoszek z departamentu komunikacji w KNF. Kamil Kliniewski zastrzega, że z funkcji prezesa, przynajmniej na razie, nie planuje rezygnować.