Drogi dostęp do torów i ryzyko uszkodzenia bądź kradzieży ładunku ograniczają przewóz kontenerów koleją.
Rozmowa z Adrianem Furgalskim, dyrektorem
Drogi dostęp do torów i ryzyko uszkodzenia bądź kradzieży ładunku ograniczają przewóz kontenerów koleją.
Rozmowa z Adrianem Furgalskim, dyrektorem
w Zespole Doradców Gospodarczych TOR
Drogi dostęp do torów i ryzyko uszkodzenia bądź kradzieży ładunku ograniczają przewóz kontenerów koleją.
PB: Między prywatnymi przewoźnikami kolejowymi a PKP Cargo trwa swoista wojna. Czy cierpi na tym popularność i konkurencyjność polskiego transportu kombinowanego?
Adrian Furgalski: Rzeczywiście, mamy drugą odsłonę wojny cenowej między przewoźnikami. Padają oskarżenia o dumping, w wielu przypadkach wysoce prawdopodobne. Najlepiej byłoby, gdyby sprawę przeciął UOKiK. Jednak wojna cenowa dotyczy głównie towarów masowych, a nie marnych ilości kontenerów przewożonych w Polsce, które zresztą poza spółką PCC nie cieszą się wielkim zainteresowaniem prywatnych operatorów. Nie ma konkurencji. Najbardziej przewozy te ucierpią za sprawą zaakceptowanych, na podstawie nowego rozporządzenia ministra infrastruktury, stawek dostępu na przyszły rok, które likwidują preferencje dla rozwiązań intermodalnych. Podniesienie stawki z około 5 do 16 zł oznacza dobicie tego segmentu przewozów na kolei i prezent dla przewoźników drogowych.
Bezsporną zaletą transportu kombinowanego jest jego ekologiczność. Jakie są inne? Przecież transport kombinowany jest czasochłonny, a na dodatek jeszcze jego standard w Europie spada. To właśnie z winy kolei w 2001 r. tylko 43 proc. składów w systemie kombinowanym dojechało na miejsce o czasie gdy dwa lata wcześniej 60 proc.
Niestety, w przypadku Polski ekologia wydaje się być jedynym walorem. Dla państwa ważnym atutem powinno być odciążenie dróg przez obniżenie intensywności ruchu pojazdów ciężarowych. Opóźnienia to generalny problem w przewozach towarowych w ogóle. Bardzo często przyczyną jest pogarszający się stan infrastruktury bądź jej mała przepustowość, co sprawia, że tego typu przewozy muszą ustępować zazwyczaj wszystkim składom pasażerskim. Stąd m.in. pomysł z 2001 r., zapisany w Białej Księdze Transportu KE, który zakładał utworzenie transeuropejskich korytarzy dla przewozów towarowych. Dzisiaj kiedy dla klienta równie ważne jak cena jest elastyczne reagowanie na jego potrzeby i krótki czas dostawy, transport kolejowy często stoi na przegranej pozycji. W Polsce są duże obawy o nadanie w kontenerach np. sprzętu RTV czy AGD, bo ryzyko, że pociąg, stojąc w polu, zostanie okradziony, jest znaczne.
Czy tego typu transport można rozwijać bez dotacji i czy w naszych warunkach ten typ transportu ma sens?
Wszędzie transport tego typu rozwija się dynamicznie pod warunkiem stosowania wysokich dopłat. Znaczną jego opłacalność uzyskuje się przy przewozach powyżej 600 km, ale i transport na trasach z polskich portów w głąb kraju miałby szansę zarobić. Potrzebne byłoby jednak obniżenie kosztów dostępu do infrastruktury. I należy myśleć o kontenerach, a nie o całych pojazdach. Czy nas na to stać, skoro przeprowadzone 2 lata temu badania pokazały dla kilku wariantów linii, że uruchamianie połączeń w ramach programu "Tiry na tory" cechuje rentowność od minus 20 do minus 45 proc.? Potrzebne byłoby wsparcie zakupu taboru i budowy terminali ze środków europejskich bądź z krajowych agend zajmujących się ochroną środowiska, np. NFOŚiGW. A na to raczej się nie zanosi.
Marcin Bołtryk
Podpis: Marcin Bołtryk