Kontynuacja hossy zależy od surowców

Radosław Żurek
opublikowano: 2006-06-09 00:00

Po ponad 2,5-procentowym spadku WIG20 i wyprzedaży na rynkach zachodnich inwestorzy zastanawiają się, czy nie jest to przypadkiem koniec hossy. Tym bardziej że odbyło się to przy dość wysokich obrotach, a straty indeksu największych spółek powinny być wyższe (około 3 proc.). Pod koniec sesji znów ktoś upiększał obraz rynku, podciągając wartość WIG20.

Wczorajszy dzień na światowych giełdach zdominował jeden kolor — czerwony. Po dobrym początku sesje w USA zakończyły się na minusach. Doprowadziło to do bardzo silnych spadków na rynkach azjatyckich — Nikkei stracił ponad 3 proc., co jest najgorszym wynikiem od ponad 2 lat. Przełożyło się to także na dużo niższe otwarcia w Europie i w naszym regionie, gdzie najsłabiej spisywał się rosyjski RTS, który stracił ponad 4 proc. WIG20 otworzył się na poziomie 2776,76 pkt, co oznaczało spadek o 2,6 proc. Emocje dość szybko opadły i na rynku zapanował względny spokój. Warto jednak odnotować, że jest to już druga luka spadkowa w tym tygodniu.

Spadające ceny ropy przeceniły sektor paliwowy, z PKN na czele. Ponownie osłabła miedź, a dodatkowo na zachowanie akcji KGHM z pewnością wpłynęło wczorajsze przerwanie walnego zgromadzenia przez przedstawicieli skarbu państwa i brak decyzji w sprawie dywidendy. Biorąc pod uwagę udział miedziowego potentata w indeksie WIG20, będzie ona miała istotny wpływ na cały rynek. W razie dywidendy na poziomie 9 zł na akcję, przewidywanej przez część analityków, spadek w dzień po ustaleniu prawa poboru przekroczy 1 proc. WIG20 zamknął się na poziomie 2777,33. Nadal więc znajduje się w konsolidacji w szerokim przedziale 2700-2950. Dopiero jego opuszczenie może być wskazówką, co dalej.

Hossę na GPW napędzały głównie wzrosty cen surowców. Przeanalizujmy więc, jak wyglądają ich notowania. Na wykresie miedzi widać klasyczną hiperbolę. Z reguły taki ruch kończy się równie gwałtownym spadkiem. Czy tak będzie i teraz? Niekoniecznie. W przypadku miedzi od pewnego czasu występuje nierównowaga między popytem i podażą. Obecny ruch w dół może więc być korektą po silnych wzrostach. Tym bardziej że na rynku interweniował rząd Chin, sprzedając część rezerw. Nie pomogło też miedzi umocnienie dolara, którego notowania są ujemnie skorelowane z surowcami. Jeśli więc inwestorom nie puszczą nerwy, możemy się spodziewać kontynuacji wzrostów po zakończeniu korekty. W dużo spokojniejszym tempie rosły ceny ropy naftowej, ale i one znajdują się obecnie przy szczytach. Napięcie polityczne związane z Iranem i polityka krajów OPEC utrzymają je na wysokim poziomie. Nie można wykluczyć, że wkrótce zobaczymy nowe maksima.