Nie od dziś wiadomo, że koszula bliższa ciału. By uznać problem za palący, trzeba go doświadczyć na własnej skórze. Reporterzy RMF FM ustalili, że pierwszego dnia urzędowania nowy minister infrastruktury Cezary Grabarczyk spóźnił się do pracy. Jak potem tłumaczył: „Stan polskich dróg spowodował, że dojechałem do pracy na godz. 9.10, Mimo że wyjechałem z godzinnym zapasem”. Cezary Grabarczyk, obejmując kierowanie Ministerstwem Infrastruktury, zapowiedział, że będzie kontynuował prace rozpoczęte przez poprzednika. Dodał, że m.in. będzie dążył do uproszczenia procedur, by przyspieszyć uzyskiwanie gruntów pod inwestycje transportowe związane z EURO 2012. Minister, stojąc w korkach, miał sporo czasu na przemyślenia. Czasem dziesięciominutowe spóźnienie może być naprawdę brzemienne w skutkach.