Kraje kandydujące: przybywa wdrożeń

Dorota Kaczyńska
opublikowano: 2003-01-21 00:00

Polscy przedsiębiorcy, w ślad za swoimi unijnymi partnerami, coraz częściej myślą o pozyskiwaniu różnych certyfikatów. Wiedzą, że takie świadectwo stanowi o ocenie ich wiarygodności, a stosowanie się do wytycznych np. systemu zarządzania jakością, może przyczynić się do rozwoju firmy. Z drugiej jednak strony, traktują wdrażanie norm jako przepustkę do Unii Europejskiej. To sprawia, że nie zawsze mają świadomość, czym naprawdę jest certyfikat i co daje firmie. Natomiast zachodni przedsiębiorcy, dzięki kilkunastoletnim doświadczeniom, obiektywniej patrzą na stosowanie certyfikatów i odrzucają nieprzydatne normy.

W UE najwięcej certyfikatów posiadają firmy z branż zajmujących się przemysłem metalowym, budownictwem, handlem oraz produkcją i dystrybucją urządzeń elektrycznych i optycznych.

— Nie ma dokładnych informacji odnośnie liczby certyfikatów w poszczególnych państwach. Ogłaszane przez różne organizacje wyniki oparte są na niedokładnych lub nieaktualnych danych — twierdzi Ryszard Cedrowski, prezes Kema Quality Polska.

Informacje zbierane są według różnych zasad. Kalkulacje powstają na podstawie przyrostu liczby najczęściej uzyskiwanych certyfikatów jakości i ochrony środowiska, jego dynamiki w Unii, konkretnego regionu czy w poszczególnych branżach.

— Można pokazać trendy rozwojowe w danej dziedzinie, zakładając, że przyjęta metodologia liczenia ma jednakowy wpływ na dane uzyskane z różnych krajów — twierdzi Ryszard Cedrowski.

Systemy certyfikacji upowszechniły się w UE w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Ich celem jest udowodnienie jakości usług czy wyrobów oraz bezpieczeństwo ich użytkowania.

— To ostatnie ma tak duże znaczenie, że niektóre rodzaje certyfikatów wyrobów wprowadzono do obrotu rynkowego, w odróżnieniu od certyfikatów z zarządzaniem, jako obowiązkowe. W Unii Europejskiej taką rolę pełni tzw. znakowanie CE, które obejmuje znaczną część przemysłowych wyrobów rynkowych — opowiada Ryszard Cedrowski.

Z jednej strony więc przepisy prawa nakładają na producentów obowiązki w postaci np. znakowania wyrobów, z drugiej — konkurencja zmusza do doskonalenia systemów zarządzania.

Systemy zarządzania jakością zajmują około 80 proc. całego rynku zarówno w krajach zachodnich, jak i w Polsce. Obecnie większość firm w Unii zainteresowanych systemami jakości ISO 9001, już je wdrożyło. Wszystkie jednak muszą do końca 2003 r. dostosować je do nowej normy ISO 9001:2000.

— Od kilku lat wzrasta też liczba firm posiadających także systemy zarządzania środowiskowego ISO 14000 — mówi Ryszard Jankowski, dyrektor BVQI Polska.

Zdaniem Ryszarda Cedrowskiego, coraz więcej przedsiębiorstw zaczyna także inwestować w certyfikaty bezpieczeństwa i higieny pracy. Wdrażane są przede wszystkim normy krajowe, np. w Polsce PN 18001 (BiPH) lub według Rozporządzenia EMAS Unii.

— Coraz powszechniej wprowadzane są też tzw. systemy zintegrowane — jakości, ochrony środowiska i BHP, stanowiące kolejny krok do wprowadzania metod TQM (Total Quality Manangement) — dodaje Ryszard Cedrowski.

Według Ryszarda Jankowskiego, na świecie można wyróżnić trzy grupy krajów pod względem nasycenia rynku certyfikatów. W pierwszej grupie znajdują się państwa, w których notuje się rocznie kilkuprocentowy przyrost uzyskiwania certyfikatów — są to m.in. Holandia, Wielka Brytania, Szwajcaria czy Niemcy. Do drugiej grupy zalicza się kraje z około 20-proc. przyrostem tego sektora. Natomiast trzeci segment tworzą państwa startujące, w których zauważa się 50-60-proc. wzrost rynku certyfikatów w skali rocznej.

— Polska, z 30-proc. wzrostem, znajduje się między drugim a trzecim segmentem. Jest to więc rynek obiecujący i, na razie, daleki od nasycenia —twierdzi Ryszard Jankowski.

— Stopień certyfikacji w Polsce jest znacznie mniejszy niż w krajach ościennych, szczególnie jeżeli uwzględni się liczbę firm w tych krajach. Z danych IQNET wynika, że kraj nasz jest, pod względem liczby certyfikatów na poziomie Grecji, Turcji, Portugalii czy Danii — dodaje Ryszard Cedrowski.

Według danych IQNET, w latach 1995-2001 nastąpił 268-proc. wzrost liczby wydanych świadectw w Unii. W Polsce wzrost ten wyniósł 2017 proc.

— Lecz w już 2001 r. dynamika ta w stosunku do 2000 r. wyniosła: w UE 122 proc., podczas gdy w Czechach — 146 proc., na Węgrzech — 136 proc., a w Polsce tylko 126 proc. — wylicza Ryszard Cedrowski.

Na podstawie szacunków Kema Quality Polska, w kraju najwięcej certyfikowanych firm w końcu 2000 r. było w branżach budowlanej i handlowej.

— Stopień zainteresowania certyfikatami w Unii i Polsce w różnych branżach jest więc identyczny — zauważa Ryszard Cedrowski.

Dodaje, że różnica polega jednak na tym, iż na Zachodzie proces ten trwa od kilkunastu lat, natomiast w naszym kraju jest o wiele krótszy.

— Ponadto polskie firmy patrzą na certyfikaty jak na przepustkę do Europy. Często chęć wdrożenia norm jest większa niż rzeczywiste potrzeby. Zdarza się, że robią certyfikat dla samego faktu posiadania go. Liczę na zmianę takiego podejści, gdyż nowa norma pozwala, aby system jakości stał się rzeczywistym elementem zarządzania firmą, co jest jedynym zdrowym rozwiązaniem — dodaje Ryszard Jankowski.