Królowie domen

Karol Jedliński
opublikowano: 2008-10-22 00:00

Chociaż to nie Sasnal, ceny na aukcji osiąga wysokie.

Co? Adres internetowy.

Pana Theo spotykamy w hallu krakowskiego Grand Hotelu. Wysoki, dobrze zbudowany i ubrany mężczyzna, o jasnej czuprynie, po czterdziestce. W towarzystwie przystojnej kobiety, zapewne żony. Kilkadziesiąt osób patrzy na niego z ciekawością.

— Dzień dobry, dużo o panu słyszałem — witam się.

Zaraz kontra towarzyszki:

— Dziennikarz? Mam nadzieję, że nie będzie pan pisał o Theo — rzuca i odciąga go na bok.

Ot, i po rozmowie. Bo Theo Góral w ogólnopolskiej prasie wypowiadał się bodajże raz, i to dawno temu. Zrobiono z niego obrotnego antykomunistę-spekulanta z Dobrzyniewa Kościelnego pod Białymstokiem. Dlatego właśnie ludzie parający się podobnymi rzeczami co Góral celowo pozostawali w cieniu. A pan Theo, oprócz tego, że działa w branży budowlanej, kupuje także i sprzedaje domeny internetowe. I właśnie o tym powinno być cicho sza.

Wreszcie jednak Góral i jego koledzy z branży pokazali się publicznie. Na MeetDomainers, czyli spotkaniu właścicieli domen w Krakowie, większość potentatów tego biznesu pierwszy raz zobaczyła się w realu. Dwa dni dyskusji, inwestycji i zabawy. Kamery, dziennikarze, fotoreporterzy. Wykłady, prezentacje, pierwsza w historii aukcja domen na żywo. Domeniarze wyszli z ukrycia. Stać ich.

— O, król jest — pół żartem, pół serio publika przywitała Theo Górala.

Szybki strzał

Wcześniej brylował Rafał Agnieszczak, założyciel Fotki, Świstaka i innych maszynek do zarabiania pieniędzy. Okazało się, że on także wszedł w domeny. Ale czas na weteranów. Obok Theo zasiedli: Robert Tofil vel Kilofek, właściciel tv.pl czy pilka.pl, i Bartłomiej Usydys, posiadacz m.in. wypoczywaj.pl oraz fotografie.pl. Ta trójka znalazła się razem nie przypadkiem. W sumie kontrolują kilkadziesiąt tysięcy domen.

— Mam pilka.pl. Chciałbym mieć piłka.pl, ale właściciel adresu i zarazem organizator tego spotkania, czyli Daniel Dryzek, chce za dużo — zaczął Tofil, niby żartując, ale chyba także trochę lobbując.

Parę godzin później Tofil jednak coś kupił, tyle że od Usydysa. Padła całkiem ładna suma. Było tak: Kilofek licytował pierwszy z 34 wystawionych adresów, należący właśnie do Usydysa: fotografie.pl. Cena startowa: 1 złoty.

— Tysiąc, pięć tysięcy, dziesięć — zera zaczynają fruwać.

To woda na młyn dla prowadzącego aukcję Piotra Lengiewicza, prezesa domu aukcyjnego Rempex. Zaczyna patrzeć na tyły sali, gdzie ściany podpiera kilku panów, choć są wolne miejsca siedzące. Obserwują. Wkraczają do akcji. Cena szybko skacze do piętnastu kawałków i dalej nie za bardzo. Trema? Robert Tofil, z wykształcenia lekarz, spawacz, kasjer walutowy i gospodnik, wykorzystuje chwilę niepewności. Krótka piłka:

— Dwadzieścia sześć tysięcy — oświadcza mocnym, zdecydowanym głosem, coś w stylu "jest moja!".

Konsternacja. Zaskoczenie. Nikt nie podbija. Tanio kupił, okaże się później.

Luksemburg w akcji

Kiedy aukcja się rozkręciła, Frederick Schiwek z Luksemburga, prezes Domain Invest, zapłacił 42 tysiące złotych za aparaty.pl i dorzucił 8,5 tys. za obiektywy.pl. Już po tym, jak po ładnej walce nabył adres adwokaci.pl i to za najwyższą sumę tego wieczoru. Król polowania dał za nią 70 tys. zł (cena wywoławcza 50 tys. zł).

— Rynek internetowy w Polsce, w porównaniu z Niemcami, jest w powijakach. Milion zarejestrowanych domen, podczas gdy tam ponad 12 milionów. Adres adwokaci.pl chcę szybko rozwinąć, zrobić z tego dochodowy serwis i sprzedać z zyskiem — wyjawił, gdy ochłonął.

Schiwek poznał nowe polskie słowo: "tanio".

— Wyliczyłem sobie granice, do jakich mogę licytować konkretne pozycje. Ceny końcowe nawet się do nich nie zbliżyły. Zamierzam być jednym z liderów rynku domenowego w Polsce — zawyrokował.

A co w tym czasie robił król Theo? Obserwował z końca sali. Ale tabliczkę do podbijania rzadko podnosił. Za to plotek o nim krążyło pełno. Na początku szeptano w kuluarach, że ma 5 tysięcy domen z końcówkami "pl", "de" czy "com". Potem mówiono o dziesięciu tysiącach. Aż w końcu ktoś wystrzelił:

— Jak dla mnie, to ma ze dwadzieścia tysięcy. Jaki adres sprawdzę, to widzę, że Góral już tam był — padła deklaracja.

Kolejna plotka przedaukcyjna: Theo chce kupić drukarki. Po to tu przyjechał. Wystawione za 159 tys. zł drukarki.pl miały być bombą, ale okazały się niewypałem. Na nic się zdały zachęty szefa Rempeksu. Nikt na taką cenę nawet nie spojrzał. Podobnie jak na tort.pl (40 tys. zł), kac.pl (25 tys.) czy liga.pl (30 tys. zł) i kredytyhipoteczne.pl (120 tys. zł). Theo, na osłodę, kupił ipn.pl za 5 tys. zł, który wycofał z domenowego parkingu. Dziś to profesjonalna witryna, powiązana z Instytutem Pamięci Narodowej, promuje bohaterską postać rotmistrza Witolda Pileckiego.

Parking albo wagary

Theo swego czasu przekierował domeny terazmy.pl, nadobreinazle.pl i dodaelektroda.pl na blog prawicowej Kataryny. Jednak nie ma ochoty brylować w towarzystwie. Podczas przerw tłumek gromadzi się wokół Roberta Tofila.

— Jeśli chcecie, opowiem wam, jak straciłem, i to w sądzie, domenę generyczną zabytki. pl — rzuca od niechcenia podczas panelu.

Chcemy. No to opowiada: barwnie, ostro, z dowcipem. Udziela porad, wchodzi w dyskusje. Jest gwiazdą. A na dodatek nieźle sobie w tym biznesie radzi. Na wizytówce zamieścił chyba najcenniejszy swój adres: muzyka.pl. Strategia?

— Kupować droższe, dobre domeny, jak kupuje się mieszkania na dobrej ulicy. No i węszyć, można znaleźć perełki — przekonywał.

Od paru lat domen nie sprzedaje, lecz je skupuje i zagospodarowuje, szukając większego zysku. Kto, jak nie on, miałby zostać prezesem powstającego właśnie Stowarzyszenia Właścicieli Domen Internetowych? Bo domeniarzy o ból głowy przyprawiają nie tylko koszty utrzymania adresów, ale też możliwe roszczenia prawne do nazw i znaków. Theo Góral ma na przykład butypuma.pl i butynike.pl. Domeny stoją zaparkowane w serwisie Sedo, który płaci właścicielowi za możliwość umieszczania tam swoich linków sponsorowanych.

— Zasada, kto pierwszy, ten lepszy, musi być konfrontowana z istniejącymi prawami osób trzecich, nie może kolidować z chronionym oznaczeniem kogoś innego — zwracała uwagę dr Justyna Ożegalska-Trybalska, wykładowca UJ i ekspert w dziedzinie prawa własności intelektualnej oraz prawa internetu.

Ma roboty na lata. Jeszcze w 2003 r. sukcesem było tysiąc domen rejestrowanych tygodniowo w Polsce. Teraz zdarzają się okresy, w których nowych abonentów znajduje w kilka dni nawet 20 tys. adresów internetowych. Nic dziwnego, że przybywa chętnych. Kusi łatwy zarobek: takie wagary.pl poszły na aukcji za 11 tysięcy. n

Bochum, deska i erotyka

Domena ipn.pl to ledwie odprysk tego, co ma w posiadaniu Theo Góral. Nie ważne czy ładne, czy brzydkie, ważne, żeby były odwiedzane: erotyka.pl, burdele.pl, rodzina.pl, morze.pl, radio.pl czy prasa.pl to adresy warte fortunę. Jako swoje zdjęcie na MeetDomainers dał to na wakeboardzie, desce wodnej. Napisał też, że fascynuje się motorami i klubem VFL Bochum. To zapewne pozostałość po jego epizodzie w Niemczech, dokąd trafił, gdy uciekł z Polski w latach 80. przez zieloną granicę. Obecnie Bochum zajmuje odległe miejsce w tabeli Bundesligi. Kapitanem zespołu jest Tomasz Zdebel, a jednym z napastników Marcin Mięciel.

Się cenią

Frederick Schiwek z Luksemburga, prezes Domain Invest, w kilkadziesiąt minut wydał na aukcji domen w Grand Hotelu ponad 130 tys. zł. Podsumowanie aukcji to sprzedane 23 domeny (z 34 wystawionych) za kwotę 223,9 tys. zł. Okazje? Choćby 63.pl za 2,7 tys. zł.

Drogie, i wcale nie hobby

9

tys. zł Tyle kosztuje na rynku wtórnym dwuliterowa domena z rozszerzeniem "pl".

90

tys. zł Tyle kosztuje domena z jednym znakiem przed "pl".

90

proc. Mniej więcej tyle ze wszystkich rejestrowanych domen w Polsce ma końcówkę "pl".

Zamordowany bohater

Działał pod pseudonimami Witold, Druh, Roman Jezierski, Tomasz Serafiński. Witold Pilecki, rotmistrz kawalerii Wojska Polskiego, żołnierz podziemia i organizator ruchu oporu w Auschwitz-Birkenau, jako Tomasz Serafiński był głównym organizatorem konspiracji w obozie. W utworzonej przez niego siatce, nazwanej przez Pileckiego ZOW (Związek Organizacji Wojskowej), byli między innymi Ksawery Dunikowski i Bronisław Czech. Opracowywał sprawozdania przesłane później do dowództwa w Warszawie i dalej na Zachód. W 1948 r. władze komunistyczne Polski Ludowej skazały go na karę śmierci. Wyrok wykonano.

Karol Jedliński