Kross na drodze do sukcesji

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2021-05-07 06:30

Wciąż trzymam pałeczkę, ale czuję, jak z każdym dniem coraz bardziej przejmują ją moi synowie — mówi Zbigniew Sosnowski, założyciel i prezes Krossa, oraz jego syn Kacper.

„PB”: Jakie są największe cienie firmy rodzinnej?

Zbigniew Sosnowski: Problem zbyt mocnego angażowania się w pracę jest widoczny w naszej rodzinie. Sam kiedyś wpadałem w tę pułapkę. Dzisiaj, już po tamtych doświadczeniach, staramy się z żoną mocno trzymać rękę na pulsie, aby synowie nie znaleźli się w takiej sytuacji. Nie jest to łatwe, bo nasz biznes bardzo absorbuje.

materiały prasowe

Kacper Sosnowski: Rzeczywiście, próbując porównywać się do moich rówieśników, kolegów albo ludzi, których można obserwować w social mediach, widzę, że to może być cień. Niewątpliwie praca po 12-15 godzin dziennie jest cieniem, ale z drugiej strony, jeżeli widzi się w niej realizację marzeń biznesowych, ten cień jest też blaskiem.

Są jakieś większe cienie?

Kacper Sosnowski: Cieni w ogóle nie ma zbyt dużo, natomiast jest takie wewnętrzne zobowiązanie, żeby to, co zbudował tato, jeszcze szybciej rozbudowywać.

Firmy rodzinne często fiksują się na pewnym rodzaju działalności. U państwa jest inaczej. Dlaczego rodzina Sosnowskich doszła do wniosku, że trzeba różnicować biznes?

Zbigniew Sosnowski: To dywersyfikacja ryzyka, która daje bezpieczeństwo rodzinie oraz biznesowi.

Kiedy w pana głowie pojawił się taki pomysł?

Zbigniew Sosnowski: To nie jest żadne moje odkrycie. Wiele dużych firm rodzinnych na Zachodzie pracuje w ten sposób. To normalne trendy, które funkcjonują w Europie. Inna sprawa, że mam kilka pomysłów, jak dalej rozwijać naszą grupę i ją powiększać.

Kacper Sosnowski: Dywersyfikacja jest bardzo ważna i było to widać szczególnie wyraźnie rok temu, kiedy wiele branż zadawało sobie pytanie, co dalej. My też widzieliśmy, że są w naszej grupie rodzinnej biznesy, które radzą sobie lepiej, ale są też takie, którym idzie gorzej. Patrzę na to także jako człowiek, który jest odpowiedzialny za rozwój biznesu rowerowego i tworzenie nowych biznesów w ramach Krossa. Dzisiaj głównie sprzedajemy rowery i akcesoria, ale mamy też inne biznesy w fazie pilotażowej i wkrótce będziemy wychodzić z nimi na rynek i to też jest w pewnym sensie dywersyfikacja.

Firmy rodzinne, w odróżnieniu od podmiotów z rozproszonym akcjonariatem, przywiązują wagę do wielu różnych czynników i zysk niekoniecznie jest najważniejszy. To blask czy cień?

Zbigniew Sosnowski: Zdecydowanie blask. Wśród naszych wartości jest m.in. odpowiedzialność społeczna. Jesteśmy współodpowiedzialni za naszych pracowników i ich rodziny, za to, aby praca w Krossie dawała im oprócz wynagrodzenia również innego rodzaju satysfakcję. Żeby byli zadowoleni, a może nawet dumni z tego, że pracują w firmie rodzinnej. Powtarzam moim menedżerom i synom — pamiętajcie, te osoby nam zaufały.

Kacper Sosnowski: Trzeba też pamiętać, że jesteśmy firmą, która działa komercyjnie i dlatego zysk też jest dla nas bardzo istotny, choć — inaczej niż w klasycznych spółkach akcyjnych, choćby notowanych na giełdzie — dywidenda nie ma znaczenia. Dla nas zysk to dodatkowe pieniądze na rozwój.

Doradcy sukcesyjni mawiają, że sukcesja jest jak bieg sztafetowy. Osoba, która go zaczyna, musi w pewnym momencie przekazać pałeczkę kolejnej. By ta druga mogła biec dalej, pierwsza musi puścić pałeczkę. Czy w rodzinie Sosnowskich to już się stało?

Kacper Sosnowski: Są też statystyki, które mówią, że w pierwszym pokoleniu szanse na to, żeby taki biznes przetrwał, wynoszą tylko 30 proc., a w trzecim maleją do 7 proc. Liczby są przerażające. Dlatego plan sukcesyjny przygotowujemy z wielką ostrożnością. Korzystamy z doradztwa, wymieniamy się doświadczeniami z innymi rodzinnymi spółkami w ramach polskiego oddziału Family Business Network, czyli największej organizacji firm rodzinnych na świecie. Mam nadzieję, że dzięki temu zmiana sukcesyjna przyniesie nam tylko korzyści, a Krossowi i innym naszym firmom pozwoli się rozwijać.

Zbigniew Sosnowski: Sukcesja to proces, który trwa dość długo i dzisiaj najlepsze rozwiązanie jest takie, że ja jeszcze trzymam pałeczkę, ale czuję, jak coraz bardziej przejmują ją moi synowie. Każdego dnia widzę, jak coraz mocniej ją ściskają. Dzięki temu i oni czują się coraz bardziej pewni, i ja czuję, że moje wsparcie już nie musi być tak mocne. Cieszę się, że synowie tak bardzo się angażują.

Podcast Puls Biznesu do słuchania co piątek od rana w twojej aplikacji podcastowej oraz na pb.pl/dosłuchania

Dzisiaj „Blaski i cienie firm rodzinnych”

goście: Adrianna Lewandowska — Instytut Biznesu Rodzinnego, Paweł Rataj — radca prawny, Kacper i Zbigniew Sosnowscy — Kross, Łukasz Żak — Lumag