Oficjalny komunikat jest jednoznaczny i nie pozostawia wątpliwości: premier Mateusz Morawiecki 6 grudnia 2019 r. odwołał profesor Małgorzatę Iwanicz-Drozdowską ze stanowiska zastępcy przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) po jej rezygnacji umotywowanej „względami osobistymi” i „zamiarem poświęcenia się w większym stopniu działalności akademickiej”. Do dymisji doszło jednak zaledwie trzy dni po tym, jak KNF jednogłośnie utrzymała karę 10 mln zł dla Alior Banku za wielokrotne naruszenie prawa przy dystrybucji funduszy W Investments (WI) i — jak wynika z informacji „PB” — tuż przed przekazaniem mu bardzo krytycznego protokołu z kontroli. Właśnie z Aliora w lutym 2019 r. przyszła do KNF Małgorzata Iwanicz-Drozdowska.

Alior na cenzurowanym
W radzie nadzorczej profesor zasiadała od jego powstania w 2008 r., od 2013 r. pełniąc funkcję zastępcy przewodniczącego. Została też członkinią komitetu audytu, a w 2016 r. jego szefową. Od 2015 r. zasiadała ponadto w komitecie ds. ryzyka banku.
— Zrezygnowałam ze stanowiska zastępcy przewodniczącego KNF po dziesięciu miesiącach intensywnej pracy, a jedyne, rzeczywiste powody mojej rezygnacji zostały podane w oficjalnym komunikacie opublikowanym na stronie internetowej KNF — zapewnia Małgorzata Iwanicz-Drozdowska.
Podkreśla, że decyzja w sprawie kar za naruszenie prawa przy sprzedaży funduszy WI zapadła w pierwszej instancji już w sierpniu 2019 r., a ona sama każdorazowo wyłączała się z rozpatrywania przez nadzór spraw dotyczących Aliora, co „jest standardową praktyką w przypadku ryzyka wystąpienia konfliktu interesów”. Z uzasadnienia decyzji KNF ws. nałożenia kary 10 mln zł na Alior wynika, że stwierdzone przez nadzór naruszenia obejmowały m.in. działalność systemów audytu wewnętrznego i compliance, czyli zgodności działalności z prawem. Pierwszy nie działał sprawnie, a drugi był nieskuteczny „w zakresie ujawniania i zapobiegania naruszeniom obowiązków wynikających z przepisów prawa oraz nie uwzględniał rodzaju i zakresu prowadzonej działalności maklerskiej”. Z kolei zakończona niedawno kontrola KNF w Aliorze, według naszych informacji, wykazała wiele nieprawidłowości w zakresie zarządzania ryzykiem w segmencie kredytów korporacyjnych (najgłośniejsze z ujawnionych wpadek to finansowanie dystrybutora prasy Ruch, Zakładów Mięsnych Henryk Kania i firmy paliwowej Onico).
Nic do zarzucenia
Tymczasem z raportów rocznych Aliora wynika, że gremia, w których zasiadała Małgorzata Iwanicz-Drozdowska, zajmowały się kwestią zarządzania ryzykiem (w tym compliance) oraz systemem audytu i kontroli wewnętrznej. Można w nich przeczytać m.in., że „proces zarządzania ryzykiem jest nadzorowany przez radę nadzorczą banku, która regularnie otrzymuje informacje o profilu ryzyka w banku i grupie kapitałowej oraz o najważniejszych działaniach podejmowanych w zakresie zarządzania ryzykiem”. Z raportów Aliora można też dowiedzieć się, że komitet ds. ryzyka opiniuje „kluczowe dokumenty wspierające proces zarządzania ryzykiem w Banku” i otrzymuje „miesięczne raporty z obszaru ryzyka kredytowego, w tym koncentracji kredytowej, kontrahenta (…) ryzyka braku zgodności”. Z kolei komitetowi audytu podlega funkcjonalnie departament audytu wewnętrznego banku, a sam komitet zajmuje się zagadnieniami „systemu kontroli wewnętrznej, systemów zarządzania ryzykiem i audytu wewnętrznego”.
— Nie widzę żadnych nieprawidłowości czy niedociągnięć w działaniach moich oraz gremiów, w których zasiadałam przed pełnieniem funkcji zastępcy przewodniczącego KNF. Zarówno rada nadzorcza, jak też komitety audytu i ds. ryzyka to ciała kolegialne, które mają inny zakres odpowiedzialności niż choćby zarząd spółki. Próby sugerowania nieprawidłowości w moich działaniach uznaję za insynuacje — komentuje Małgorzata Iwanicz-Drozdowska.
W trakcie autoryzacji swoich wypowiedzi profesor wykreśliła z nich fragment o tym, że żadne z działań nadzorczych podjętych przez KNF nie wykazało nieprawidłowości po jej stronie i gremiów, w których zasiadała. Nie były to jedyne jej słowa z rozmowy telefonicznej z „PB”, z których później się wycofała…
Kłopot do przewidzenia
Wedle nieoficjalnych informacji, jakie dotarły do nas z kilku źródeł, Małgorzata Iwanicz- Drozdowska do złożenia dymisji miała być nakłaniana przez przedstawicieli Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (KPRM), m.in. jednego z najbliższych współpracowników premiera Mateusza Morawieckiego, dyrektora departamentu w KPRM. Kiedy zapytaliśmy o to byłą już wiceszefową KNF, odpowiedziała, że nic jej na ten temat nie wiadomo, a podczas autoryzacji usunęła ten fragment. Kwestię rzekomych nacisków próbowaliśmy wyjaśnić w KPRM, ale bezskutecznie. Także przedstawiciele nadzoru nie chcieli na ten temat rozmawiać, odsyłając nas do oficjalnego komunikatu KNF.
— Pani profesor w komisji odpowiadała za sektor bankowy. Po tym jak Alior dostał karę, banki mogłyby podważać zasadność podejmowanych wobec nich działań nadzorczych, powołując się na to, że KNF — udzielając zgód na pełnienie stanowisk we władzach banków — bierze pod uwagę m.in. to, czy kandydat zasiadał wcześniej w organach spółki ukaranej przez komisję — mówi jeden z naszych informatorów.
To tłumaczenie ma jednak pewien feler. O tym, że Alior dostanie karę za fundusze WI, wiadomo było już na etapie powoływania Małgorzaty Iwanicz-Drozdowskiej do KNF. Już wtedy był gotowy protokół z kontroli banku w zakresie dystrybucji funduszy WI, co ujawnił „PB”. Stwierdzono w nim jednoznacznie, że Alior dopuścił się missellingu oraz wielokrotnie naruszył prawo i wewnętrzne procedury. Zaledwie miesiąc po powołaniu profesor Iwanicz-Drozdowskiej na portalu money.pl pojawił się artykuł dotyczący konfliktu interesów związanych z jej nominacją — „Z banku wprost do nadzoru, który... kontroluje bank”. Jacek Barszczewski, rzecznik KNF, podkreślał w nim, że sprawa funduszy WI była prowadzona przez pion rynku kapitałowego komisji niepodlegający Małgorzacie Iwanicz-Drozdowskiej. Ten argument staje się nieaktualny w przypadku niedawno zakończonej kontroli Aliora w zakresie zarządzania ryzykiem. Przeprowadził ją pion nadzoru bankowego podlegający Małgorzacie Iwanicz-Drozdowskiej.
Pytania teoretyczne
By rozwiać wątpliwości dotyczące tej sprawy, zadaliśmy samej zainteresowanej, a także Jackowi Jastrzębskiemu, przewodniczącemu KNF, pytanie teoretyczne. Czy osoba, która zasiadała w radzie nadzorczej oraz komitetach adudytu i ryzyka podmiotu nadzorowanego przez KNF i ukaranego karą pieniężną, m.in. za nieprawidłowości w działaniu systemów compliance oraz nadzoru wewnętrznego, spełnia wymogi prawa bankowego i może zasiadać w organach statutowych instytucji finansowych?
Idąc krok dalej, zapytaliśmy też, czy spełnia wymogi ustawy o nadzorze nad rynkiem finansowym i może być członkiem KNF, decydującym m.in. o tym, czy inne osoby mogą zasiadać w organach banków. Jacek Jastrzębski nie odpowiedział. Zamiast niego wypowiedział się rzecznik KNF. Przekazał, że komisja „nie przeprowadza ocen abstrakcyjnych, odnoszących się do sytuacji hipotetycznej zakładającej pełnienie określonej funkcji w przyszłości”, a dokonanie oceny przeszłości zawodowej Małgorzaty Iwanicz-Drozdowskiej będzie możliwe, jeśli zdecyduje się kiedyś ubiegać o stanowisko członka organu podmiotu nadzorowanego. Co odpowiedziała była już wiceprzewodnicząca KNF?
— W przypadku przepisów prawa bankowego wymagałoby to dogłębnej analizy prawnej konkretnego przypadku, zaś wymogi, jakie muszą spełniać zarówno przewodniczący, jak i zastępcy przewodniczącego KNF, określa precyzyjnie ustawa o nadzorze nad rynkiem finansowym — mówi Małgorzata Iwanicz Drozdowska.
Zgodnie z nią szef KNF i jego zastępcy muszą cieszyć się „nieposzlakowaną opinią” oraz dawać „rękojmię prawidłowego wykonywania powierzonych zadań”.