Megakara wisi nad Aliorem

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2019-01-09 22:00
zaktualizowano: 2019-01-10 16:21

KNF nie ma wątpliwości: przy dystrybucji funduszy W Investments bank dopuścił się missellingu oraz wielokrotnie naruszył prawo i wewnętrzne procedury

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Co KNF zarzuciła Aliorowi w sprawie dystrybucji funduszy W Investments
  • W jaki sposób – według Komisji – biuro maklerskie Aliora wprowadzało w błąd klientów
  • Czy władze biura maklerskiego wiedziały o nieprawidłowościach

Mamy nowe informacje w głośnej sprawie czterech funduszy zamkniętych stworzonych przez W Investments (WI), z których prawie 2 tys. osób nie może wypłacić blisko 0,5 mld zł. Z informacji „PB” wynika, że po gigantycznych karach dla nadzorującego fundusze TFI Fincrea i pełniącego rolę ich depozytariusza Raiffeisen Banku Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) ukarze też największego dystrybutora WI, który sprzedał około 2/3 wszystkich certyfikatów funduszy, czyli Alior Bank. Podstawą decyzji będzie m.in. protokół z kontroli, jaką KNF przeprowadziła w Biurze Maklerskim Alior Banku (BM AB). „PB” udało się dotrzeć do tego dokumentu.

Nierzetelna sprzedaż

Nadzór wziął pod lupę takie usługi maklerskie BM AB, jak pośredniczenie w sprzedaży certyfikatów WI, ich oferowanie, związane z tym doradztwo, a także funkcjonowanie działu compliance oraz kontroli i audytu wewnętrznego. We wszystkich tych obszarach stwierdził nieprawidłowości: łącznie ponad 30 naruszeń ustawy o obrocie instrumentami finansowymi, odnoszących się do niej rozporządzeń ministra finansów, a także wewnętrznych procedur i regulaminów. Dość powiedzieć, że zdaniem KNF BM AB w wielu aspektach prowadziło działalność maklerską „w sposób nierzetelny, nieprofesjonalny i niezgodny z najlepiej pojętymi interesami klientów”.

Dystrybucję funduszy WI Alior zaczął od Inwestycji Rolnych pod koniec 2012 r. Jak się okazuje — bez przeprowadzenia jakichkolwiek analiz i ocen ryzyka inwestycyjnego dla swych klientów. Potem dołożył kolejne fundusze WI: Lasy Polskie, Inwestycje Selektywne i Vivante. Do kwietnia 2016 r., kiedy wycofał je z oferty, sprzedał certyfikaty ponad 1300 osobom za łącznie 404 mln zł.

Jak prowadził tę sprzedaż? Zdaniem KNF nierzetelnie, bo „kierował do klientów lub potencjalnych klientów informacje,prezentujące potencjalne korzyści płynące z instrumentu finansowego, bez jednoczesnego wyraźnego wskazania wszelkich zagrożeń, z nim związanych”. Z ustaleń nadzoru wynika, że podstawą podjęcia przez klientów decyzji inwestycyjnych były nie propozycja nabycia, warunki emisji i statuty funduszy (jak powinno być), a karty funduszy, prezentacje i biuletyny informacyjne, dostarczone przez WI.

O ryzyku małą czcionką

Materiały te, zdaniem KNF, nie spełniały wymogów prawa i mogły wprowadzać nabywców w błąd, bo nie informowały rzetelnie o istocie certyfikatów i związanym z nim ryzyku. Przeciwnie: sugerowały dużą atrakcyjność i bezpieczeństwo inwestycji oraz osiągnięcie wysokich zysków. Od przełomu 2015 r. i 2016 r. akcentowały też informacje o rzekomo gwarantowanych stopach zwrotu, które stały się gigantycznym „dopalaczem” przy sprzedaży funduszy, ale szybko też okazały się iluzją. Informacje o ryzyku też można było znaleźć w tych materiałach, ale zazwyczaj na końcu i napisane wyraźnie mniejszą czcionką. Urzędnicy KNF podkreślają przy tym, że broker Aliora w niedopuszczalny sposób nie weryfikował materiałów dostarczanych przez WI, choć zgodnie wymogami prawa powinien. Według nadzoru przy sprzedaży funduszy WI mogło też dochodzić do „nieuprawnionego doradztwa inwestycyjnego”, którym zajmowali się bankierzy Aliora. W protokole z kontroli jest też mowa „wysokim prawdopodobieństwie”, że osoby do tego nieupoważnione i bez podpisanych umów na doradztwo inwestycyjne, wydawały indywidualne rekomendacje.

Mejle wewnętrzne

Co istotne, do władz BM AB docierały sygnały o nieprawidłowościach w sprzedaży. Jeden z menedżerów ds. produktów inwestycyjnych Aliora pisał np. do Krzysztofa Polaka, byłego już szefa BM AB: „Obawiamy się, że klienci nie są w każdym przypadku informowani o lock-upie na 2 lata ani o ryzyku braku płynności”. A inny pracownik banku zwracał uwagę, że telefoniczna ankieta jakości wykazała, że fundusze WI w skrajnych przypadkach przedstawiane są jako „ekwiwalent depozytu”. Kiedy urzędnicy nadzoru chcieli dotrzeć do nagrań z tej ankiety, usłyszeli, że „nie ma takiej możliwości”. Jednocześnie już w 2013 r. sami przedstawiciele Aliora oceniali ryzyko inwestycyjne funduszy WI jako krytyczne. Z mejli z tego roku, do których dotarli urzędnicy KNF wynika, że Marcin Mierzwa, zastępca dyrektora BM AB pisał m.in., iż „nie jest do nich przekonany”, „są niepłynnym aktywem”, „do końca nie wiemy, co tam w nich siedzi”. I wtedy, i potem zwracał też uwagę na zbyt duże zaangażowanie klientów Aliora w aktywa WI.

Zdaniem KNF „kwestia ryzyka inwestycyjnego i zaangażowania klientów BM AB w fundusze WI była znana i na przestrzeni lat dyskutowana w gronie dyrekcji BM, jak i w wielu przypadkach kierownictwa Banku (…) do 2016 r. nie podejmowano jednak działań, które faktycznie miały na celu zmianę ww. sytuacji (…) Pomimo posiadania wiedzy o negatywnych praktykach bankierów”.

O tym, że o rosnącym ryzyku związanym z zaangażowaniem w WI wiedział zarząd Aliora, świadczy korespondencja mejlowa już z 2013 r. między szefami BM AB, a Marzeną Pietrzak, dyrektor departamentu private bankingu w Aliorze, której adresatami byli ówcześni członkowie zarządu banku Krzysztof Czuba i Artur Maliszewski. Wynika z niej, że ryzyko inwestycyjne dla klienta, wynikające z konstrukcji dokonywania wyceny funduszu i składników jego aktywów jako „bardzo duże”. Puentą tej oceny była rekomendacja w postaci „hamulca sprzedażowego”.

Brak hamulców

Żaden hamulec nie został jednak wciśnięty, a przeciwnie, pomimo dostrzegania ryzyka, zwiększono atrakcyjność produktu w postaci funduszy WI, a tym samym i jego sprzedaż. Jak? Choćby poprzez rozpisany w kwietniu 2013 r. konkurs, w ramach którego każdy pracownik Aliora, który sprzedał certyfikaty WI za co najmniej 550 tys. zł, mógł wziąć udział w „weekendowym szkoleniu w Amsterdamie”. Na koszt WI. Sprzedaż napędzały i inne rzeczy. Części klientów, decydujących się na feralne fundusze, oferowano specjalny bonus, czyli możliwość równoczesnego założenia lokaty bankowej na warunkach znacznie lepszych niż rynkowe (o oprocentowaniu nawet 4,5-5 proc., przy normalnej ofercie na poziomie 2,5- 3 proc.).

Dlaczego bank tak mocno zaangażował się w sprzedaż akurat certyfikatów WI? Decydowały jedna z najwyższych wśród oferowanych przez bank produktów prowizja za sprzedaż (5 proc.), a także możliwość pobierania opłaty za zarządzanie (połowa z 3 proc. rocznie) z góry. To oznaczało większe dochody niż w przypadku konkurencyjnych ofert zarówno dla banku, jak i jego pracowników.

— To pozwalało szybciej i łatwiej realizować cele sprzedażowe oddziału i regionu,z których przecież byliśmy rozliczani. A i sprzedawcy, dzięki otrzymywaniu prowizji indywidualnych, mieli interes w dystrybucji akurat tych funduszy — tłumaczył na naszych łamach w kwietniu 2018 r. jeden z byłych dyrektorów Alior Banku.

Paradoksalnie sprzedaż certyfikatów WI napędzała też… możliwość obniżenia prowizji za ich nabycie. W protokolez kontroli można przeczytać, że „praktyką bankierów było, by w ramach przekonywania do funduszy WI korzystać z opcji obniżenia opłat jako często przeważającego argumentu dla klienta do złożenia zapisu”.

Usługi bez umowy

To właśnie ta gorączka sprzedaży sprawiała zapewne, że Alior w wielu wypadkach nie dopełniał formalności. W sierpniu 2018 r. opisaliśmy historię Tomasza K., w przypadku którego bank przyjął zapis na certyfikaty WI bez przeprowadzenia ankiety, dotyczącej profilu inwestycyjnego klienta, a przede wszystkim bez podpisania umowy o przyjmowanie i przekazywanie zleceń maklerskich. Mimo że regulamin bankowego brokera wprost tego wymagał. Okazuje się, że takich przypadków było wiele więcej. Z wziętej pod lupę przez KNF próby 106 klientów BM AB, bank nie odszukał umów maklerskich aż 30 osób. W przypadku 15 klientów nie przeprowadzono badania profilu inwestycyjnego lub wykonano je… już po zapisie na fundusze WI (w jednym wypadku nawet ponad 2 lata po).

Nadzór potwierdził i ten zarzut klientów Aliora, że nawet jeśli wykonywano ankiety profilu inwestycyjnego klienta, to były one jedynie formalnością i niczemu de facto nie służyły, bo i tak wszyscy mogli nabyć tak wysoce ryzykowne produkty, jak certyfikaty WI. Nawet ci z najbardziej konserwatywnym profilem inwestycyjnym, czyli „inwestor przezorny”.

Wszystko było OK

Co na to wszystko władze Alior Banku? Nie chciały odpowiedzieć na nasze pytania o stwierdzone przez KNF nieprawidłowości czy grożącą mu karę. Wcześniej wielokrotnie podkreślały, że Alior jako jedyny, „choć jako dystrybutor nie był do tego zobowiązany”, zawiadomił prokuraturę i KNF o nieprawidłowościach w zarządzaniu funduszami WI, a chcąc pomóc klientom w trudnej sytuacji, wynajął na ich rzecz, a na swój koszt, kancelarię prawną Matczuk, Wieczorek i Wspólnicy. Oraz, że sam w tej sprawie jest pokrzywdzonym.

Bank twierdził też, że wewnętrzny audyt sprzedaży, obejmujący m.in. kontrolę korespondencji oraz rozmów z klientami, nie potwierdził nieprawidłowości i braku zachowania należytej staranności. Co oznacza, że klienci byli informowani zarówno o zaletach produktu, jak i o ryzyku inwestycyjnym. A jeśli chodzi o prowizje pobierane przez bank w przypadku funduszy WI, to były one „standardowe dla tego typu produktów, nie odbiegały od stawek rynkowych i były tożsame z tymi stosowanymi w relacji z innymi partnerami”.

Stanowisko Alior Banku

W związku z publikacją artykułu prasowego „Stajnia Augiasza w Aliorze” (Puls Biznesu, 10 I 2019 r.) informujemy, że zawiera on szereg stwierdzeń nieprawdziwych i nadinterpretacji. Dlatego wyjaśniamy, że:

- Alior Bank nie dopuścił się systemowego misselingu przy oferowaniu certyfikatów W Investments.

- Wewnętrzny audyt nie wykazał łamania prawa i przypadków rażącego naruszania wewnętrznych procedur.

- Postępowanie prowadzone przez KNF nadal jest w toku, składane są dodatkowe wyjaśnienia, wobec czego ferowanie wyroków jest nieuprawnione i przedwczesne.

- Teza, jakoby „megakara wisiała nad Aliorem” jest dziennikarską nadinterpretacją.

- Sformułowania i cytaty wykorzystane w tekście są zestawione w taki sposób, by udowodnić założoną w tytule tezę, a tym samym przedstawić Alior Bank wyłącznie w negatywnym świetle.

Ponadto zwracamy uwagę, że Alior Bank w sposób transparentny dąży do pełnego wyjaśnienia wszelkich okoliczności związanych z oferowaniem certyfikatów W Investments emitowanych przez podmioty regulowane. W pełni współpracujemy zarówno z Komisją Nadzoru Finansowego, jak i prokuraturą. W tej sprawie Alior Bank występuje jako pokrzywdzony i aktywnie wspiera swoich klientów w dochodzeniu roszczeń wobec zarządzających funduszami W Investments.

Informujemy również, że Alior Bank, nie mogąc w pełni polegać na wiarygodności instytucji, oferujących produkty inwestycyjne oraz na informacjach dostępnych publicznie, radykalnie zmienił politykę oferowania oraz sposób sprzedaży produktów inwestycyjnych. Odeszliśmy od dystrybucji szerokiej palety produktów inwestycyjnych, a wdrażając dyrektywę MIFiD 2 przyjęliśmy jej bardzo restrykcyjną interpretację.

Biuro Prasowe Alior Bank S.A.