Głośna afera funduszy W Investments (WI), z których prawie 2 tys. osób nie może wypłacić blisko 0,5 mld zł, nabiera rumieńców. W środę CBA i prokuratura poinformowały o zatrzymaniu 12 byłych i obecnych pracowników „jednego z banków”, zaangażowanych w sprzedaż czterech funduszy zamkniętych aktywów niepublicznych WI: Inwestycje Rolne, Lasy Polskie, Inwestycje Selektywne i Vivante. Z nieoficjalnych informacji wynika, że chodzi o Alior Bank, największego dystrybutora toksycznych, jak się okazało, papierów, który sprzedał około 2/3 wszystkich certyfikatów funduszy.



Organy ścigania nie podały stanowisk zatrzymanych osób, a jedynie poinformowały, że dwie z nich są z „pionu kierowniczego” banku. Wedle naszych informacji wśród zatrzymanych nie ma nikogo z obecnego lub byłego zarządu Aliora, ani nikogo z byłych lub obecnych szefów jego biura maklerskiego (BM), są natomiast pracownicy z poziomu dyrektorskiego.
Zatrzymanym prokuratura zarzuca oszustwo w celu osiągnięcia korzyści majątkowej znacznej wartości. Łączna kwota strat, jakie ponieśli klienci Aliora, przekracza na dziś 12,5 mln zł. Z informacji organów ścigania wynika, że podczas sprzedaży funduszy WI pracownicy banku nakłaniali klientów do kupna certyfikatów, świadomie wprowadzając ich w błąd co do bezpieczeństwa pieniędzy lokowanych w tych papierach, możliwości wyjścia z funduszów z bezwarunkową wypłatą zainwestowanych pieniędzy czy gwarancji osiągnięcia zysku przekraczającego wysokość oprocentowania lokat bankowych.
Druzgocący raport KNF
O tym, że sprawa funduszy WI zapewne odbije się Aliorowi gigantyczną czkawką, pisaliśmy w „PB” wielokrotnie. Ostatnio dwa miesiące temu, kiedy ujawniliśmy ustalenia kontroli, którą w banku i jego BM przeprowadziła Komisja Nadzoru Finansowego (KNF). Z protokołu pokontrolnego wynika, że Alior przy dystrybucji funduszy WI dopuścił się ponad 30 naruszeń ustawy o obrocie instrumentami finansowymi, odnoszących się do niej rozporządzeń ministra finansów, a także wewnętrznych procedur i regulaminów. Jego biuro maklerskie, zdaniem nadzoru, w wielu aspektach prowadziło działalność „w sposób nierzetelny, nieprofesjonalny i niezgodny z najlepiej pojętymi interesami klientów”.
Dystrybucję funduszy WI Alior zaczął od Inwestycji Rolnych pod koniec 2012 r. — bez przeprowadzenia jakichkolwiek analiz i ocen ryzyka inwestycyjnego dla klientów. Potem dołożył kolejne fundusze WI: Lasy Polskie, Inwestycje Selektywne i Vivante. Do kwietnia 2016 r., kiedy wycofał je z oferty, sprzedał certyfikaty ponad 1300 osobom łącznie za 404 mln zł (część zdążyła wycofać zainwestowane pieniądze).
Jak Alior prowadził sprzedaż? Zdaniem KNF nierzetelnie, bo „kierował do klientów lub potencjalnych klientów informacje, prezentujące potencjalne korzyści płynące z instrumentu finansowego bez jednoczesnego wyraźnego wskazania wszelkich zagrożeń z nim związanych”. Co istotne, do władz banku i BM docierały sygnały o nieprawidłowościach w sprzedaży funduszy WI, jednak nic z nimi nie zrobiono. Zdaniem KNF „kwestia ryzyka inwestycyjnego i zaangażowania klientów BM w fundusze WI była znana i na przestrzeni lat dyskutowana w gronie dyrekcji BM jak i w wielu przypadkach kierownictwa Banku (…) do 2016 r. nie podejmowano jednak działań, które faktycznie miały na celu zmianę ww. sytuacji (…)”.
Przeciwnie, pomimo dostrzegania ryzyka zwiększano atrakcyjność produktu w postaci funduszy WI, a tym samym i jego sprzedaż. Jak? Choćby poprzez rozpisany w kwietniu 2013 r. konkurs, w ramach którego każdy pracownik Aliora, który sprzedał certyfikaty WI za co najmniej 550 tys. zł, mógł wziąć udział w „weekendowym szkoleniu w Amsterdamie”. Na koszt WI.
Gorączka sprzedaży
Sprzedaż napędzały także inne rzeczy. Części klientów decydujących się na feralne fundusze oferowano specjalny bonus, czyli możliwość równoczesnego założenia lokaty bankowej na warunkach znacznie lepszych niż rynkowe (o oprocentowaniu nawet 4,5-5 proc., przy normalnej ofercie na poziomie 2,5-3 proc.). Dlaczego bank tak mocno zaangażował się akurat w certyfikaty WI? Decydowały jedna z najwyższych wśród oferowanych przez bank produktów prowizja za sprzedaż (do maksymalnie 5 proc.), a także możliwość pobierania opłaty za zarządzanie (połowa z 3 proc. rocznie) z góry. Co oznaczało większe dochody niż w przypadku konkurencyjnych ofert zarówno dla banku, jak i jego pracowników.
— To pozwalało szybciej i łatwiej realizować cele sprzedażowe oddziału i regionu, z których przecież byliśmy rozliczani. Także sprzedawcy, dzięki otrzymywaniu prowizji indywidualnych, mieli interes w dystrybucji akurat tych funduszy — tłumaczył na naszych łamach w kwietniu 2018 r. jeden z byłych dyrektorów Aliora.
Gorączka sprzedaży sprawiała, że Alior w wielu wypadkach nie dopełniał formalności, m.in. przyjmował zapisy na certyfikaty WI bez przeprowadzenia ankiety, dotyczącej profilu inwestycyjnego klienta, a nawet… bez podpisania umowy o przyjmowanie i przekazywanie zleceń maklerskich.
Przypadki niestaranności
Jak na wczorajsze zatrzymania zareagował Alior? Wydał oświadczenie, w którym zapewnił, że „w pełni” współpracuje z prokuraturą i KNF w celu wyjaśnienia okoliczności związanych z sytuacją funduszy WI. Podkreślił, że w tej sprawie występuje jako strona pokrzywdzona.
„Bankowi zależy na pełnym i szybkim wyjaśnieniu tej sprawy. Jednocześnie zaznaczamy, że Alior Bank jako pierwszy poinformował organy nadzoru o możliwych nieprawidłowościach ws. certyfikatów W Investments. Zgłosił także sprawę do prokuratury” — można przeczytać w oświadczeniu.
Wcześniej bank twierdził wielokrotnie, że wewnętrzny audyt sprzedaży nie potwierdził nieprawidłowości i braku zachowania należytej staranności, a klienci byli informowani zarówno o zaletach produktu, jak i o ryzyku inwestycyjnym. Zapewniał też, że prowizje pobierane w przypadku funduszy WI były „standardowe dla tego typu produktów, nie odbiegały od stawek rynkowych i były tożsame z tymi stosowanymi w relacji z innymi partnerami”. Kilka dni temu w korespondencji z „PB” bank po raz pierwszy uderzył się w piersi, przyznając: wewnętrzna analiza wykazała, że co prawda „nie doszło do systemowegonaruszenia regulacji zewnętrznych czy wewnętrznych”, ale jednocześnie „zdiagnozowano przypadki, w których nie dopełniliśmy należytej staranności (…) i będziemy je naprawiać”.
O ile przypadków chodzi i w jaki sposób bank chce je „naprawiać”, nie wiadomo. Pewne jest natomiast, że nad Aliorem wisi groźba roszczeń ze strony poszkodowanych inwestorów — jeden pozew zbiorowy został już nawet złożony. Do wymierzenia megakary, jak wynika z informacji „PB”, szykuje się też KNF. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że wcześniej rekordowe kary nadzór nałożył już na nadzorujące fundusze WI TFI Fincrea oraz pełniący rolę ich depozytariusza Raiffeisen Bank. Gang w funduszach
Wczorajsze zatrzymania nie są pierwszymi w śledztwie dotyczącym działalności funduszy WI. Przed tygodniem w ręce CBA wpadło 11 osób związanych ze spółkami nimi zarządzającymi: Domem Maklerskim WI oraz Meridian Fund Management.
Większości przedstawiono zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, która w latach 2012-17 miała oszukać ponad 2 tys. prywatnych inwestorów na łączną kwotę 600 mln zł. Kolejne zarzuty dotyczyły właśnie oszustwa, prania brudnych pieniędzy, a także działania na szkodę funduszy i ich spółek portfelowych przy podejrzanych transakcjach, w które zaangażowane były podmioty z Cypru.
Siedem z zatrzymanych przed tygodniem osób trafiło do aresztu, a wobec czterech pozostałych zastosowano inne środki zapobiegawcze. Wolność utracili twórca Domu Maklerskiego WI, kiedyś jeden z najbogatszych Polaków, Piotr W. oraz jego współpracownicy: Michał M., Tadeusz P., Adam Sz., Beniamin F., Piotr K. i Piotr S. Natomiast poręczeniami majątkowymi wysokości od 200 tys. zł do 500 tys. zł, dozorem policyjnym i zakazem opuszczania kraju połączonym z odebraniem paszportu zostali objęci Robert K., Jacek T., Paweł K. i Tomasz L.