Kurczak po polsku wyląduje na stołach w RPA

MICH
opublikowano: 2013-11-29 00:00

Nasze mięso i mleko mogą wkrótce popłynąć na południe Afryki. Byle kurs randa nie robił psikusów.

Ceny lepsze niż w UE, popyt wyższy niż podaż, a do tego kiepski wizerunek lokalnych produktów. To brzmi jak zaproszenie do odebrania… paszportu do eksportu do RPA dla polskich firm spożywczych.

— Trwają zaawansowane negocjacje w sprawie produktów mlecznych. Pracujemy nad uproszczeniem procedur związanych z mięsem drobiowym oraz wieprzowiną. Nasi przedsiębiorcy mogą już wysyłać na tamten rynek produkty mięsne poddane obróbce termicznej. Do otwarcia pozostaje rynek mięsa mrożonego — mówi Jarosław Naze, zastępca Głównego Lekarza Weterynarii. Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso, dodaje, że polscy przedsiębiorcy są pytani przez afrykańskich odbiorców o możliwość dostaw.

— Ceny w RPA są na tyle wyższe niż w Europie, że pomimo większych kosztów transportu jest to ciekawy rynek. Dlatego też zabiegamy o jego otwarcie — twierdzi Witold Choiński. Obecnie polskiej żywności dociera tam niewiele i są to głównie wyroby czekoladowe (patrz ramka). Zdaniem doktora Dominika Kopińskiego, wiceprezesa Polskiego Centrum Studiów Afrykanistycznych (PCSA), właśnie dla mięsa jest w RPA sporo miejsca.

— Na pewno jest to rynek perspektywiczny i pojemny. Społeczeństwa wszystkich krajów południowej Afryki, a szczególnie RPA, są mięsolubne. Prognozy pokazują, że do 2020 r. jego spożycie będzie rosło 25-40 proc. w zależności od rodzaju. Krajowa produkcja nie nadąża za rosnącym popytem. Jednocześnie rząd nie może sobie pozwolić na subsydiowanie lokalnych producentów, więc import jest bardziej opłacalny — tłumaczy Dominik Kopiński.

Przestrzega jednak przed mało stabilną walutą, jaką był w ostatnich czasach rand.

— Wiele zależy od kursu walutowego. Import w każdej chwili może przestać się na jakiś czas opłacać — dodaje ekspert PCSA. Nasi producenci bynajmniej nie trafią na dziewiczy teren.

— Rynek drobiu zalewają producenci z Ameryki Łacińskiej, którzy zabezpieczają nawet 80 proc. całego importu mięsa drobiowego — mówi Dominik Kopiński. Nową szansą jest kiepski wizerunek lokalnych producentów. Ekspert PCSA wspomina, że w ostatnim czasie wybuchło w RPA sporo skandali dotyczących jakości mięsa pochodzącego z rodzimych firm. Do wołowiny dodawano wieprzowinę, a do wieprzowiny mięso z osła i koźlinę, co podkopało zaufanie do miejscowych zakładów.

Zadowoleni powinni być też polscy mleczarze. Dzisiaj wiele ich produktów trafia do Afryki, ale nie bezpośrednio, lecz przez m.in. Holandię. W raporcie sprzed dwóch lat polskie Ministerstwo Gospodarki informowało, że coraz więcej farmerów z RPA porzuca produkcję mleka — było ich wówczas 2,6 tys., wobec 30 tys. w 1980 r. Jednocześnie coraz większy popyt wpływa na wzrost cen produktów mlecznych.

— To ciekawe miejsce dla polskiej branży. Oczywiście to rynek na mleko w proszku i różne koncentraty. Podobnie widzimy coraz większe zainteresowanie naszymi produktami w Azji. Takiego ożywienia w mleczarskim eksporcie nie było na świecie już dawno — twierdzi Andrzej Grabowski, współwłaściciel Grupy Polmek.

Czekolada z fasolą
Mieszkańcy RPA prawie polskiej żywności nie znają. Na tamten rynek trafiają głównie nasze wyroby czekoladowe, których eksport w 2012 r. sięgnął 23 mln zł (dane GUS). W tym czasie sprzedaliśmy też przetwory ze zbóż warte 9,7 mln zł, fasolę za niemal 7 mln zł. Na dżemach zarobiliśmy 3,2 mln zł. Mieszkańcy RPA kupili też z Polski herbatę, przetwory rybne i wyroby cukiernicze za około 1,7 mln zł każde. Polskiej wódki wypili za 1,3 mln zł, a na tytoń wydali 1,9 mln zł.

Realna szansa
W tym roku RPA powinna kupić za granicą żywność wartą 5,6 mld USD — tak wynika z prognoz, na które powołuje się nasz resort gospodarki w „Przewodniku po rynku RPA”. Jego autorzy są przekonani o poważnych szansach rozwoju eksportu polskiej żywności na tamtejszy rynek. Lista poszukiwanych towarów obejmuje m.in. sery, mleko UHT, płatki śniadaniowe, pieczywo, dżemy, soki, wodę, piwo, wódkę, wędliny, lody, ciastka, cukierki i oleje.