Kursy zachwiały spółką

Grzegorz Zięba
opublikowano: 2005-01-14 00:00

Reanimowany bankrut znów ma kłopoty. Tym razem szkodzą mu euro i dolar.

Ponad dwa lata temu Białostocka Huta Szkła Biaglass upadła. Wtedy jednak bankrut powstał jak feniks z popiołów, bo za ponad 5 mln zł przejęło go polsko-amerykańskie małżeństwo: Marta i Sem Avny. Wydawało się, że z nowym właścicielem firma definitywnie wyjdzie na prostą. Jak się okazuje, dziś nie jest tak wesoło, a wszystko przez kurs euro i dolara.

Jeszcze na początku ubiegłego roku zarząd Biaglassu zapowiadał potrojenie zysków. Wtedy miesięczne obroty spółki wynosiły około 1,5 mln zł. Popyt na wyroby był tak duży, że zdecydowano się na zakup nowego pieca i zatrudnienie dodatkowo 100 pracowników. Dziś Wiesław Szwaczko, dyrektor Biaglassu, przyznaje, że prognozy nie sprawdziły się.

— Mamy problemy finansowe, ale rozwiążemy je do marca tego roku — zapewnia dyrektor.

Nie chce jednak ujawnić wyniku finansowego spółki za ubiegły rok.

Jego zdaniem, na złą sytuację huty złożyły się trzy sprawy. Najważniejsza to spadek wartości euro i dolara, a huta 70 proc. produkcji sprzedaje za granicą.

— Udało nam się już z niektórymi odbiorcami wynegocjować podniesienie cen na nasze produkty o 20 proc. — zaznacza dyrektor.

Przyznaje jednak, że większość odbiorców nie chce słyszeć o podwyżkach. Na problemy walutowe nałożyły się kłopoty z przeszkoleniem załogi do obsługi nowego pieca.

— W dodatku grudzień i styczeń to okres spadku sprzedaży w naszej branży — podsumowuje Wiesław Szwaczko.

Na razie Biaglass ratuje się ograniczając wypłaty pracownikom.

— Mamy zgodę związków na rozłożenie pensji na dwie, trzy raty — przyznaje dyrektor.

Hucie udało się także podpisać porozumienie z gazownią dotyczące przesunięcia opłat za dostawy gazu.