Produkcja usług w lipcu była wyższa o 7,5 proc. w porównaniu do tego samego miesiąca poprzedniego roku - wynika z opublikowanych w środę danych Głównego Urzędu Statystycznego. To niemało w zestawieniu ze wzrostem zakupów towarów. Produkcja usług oznacza tak naprawdę wielkość obrotów uzyskiwanych przez firmy usługowe. Zatem upraszczając sprawę, można ją przyrównywać do sprzedaży detalicznej w sklepach. Ta również się zwiększa, ale w wolniejszym tempie - w lipcu, licząc w cenach stałych, o 4,8 proc. r/r.
Tempo wzrostu obrotów firm usługowych też jest podawane w cenach stałych, więc fakt, że usługi drożeją szybciej od towarów (na co mamy kolejne dowody w danych o wrześniowej inflacji), nie ma wpływu na ten wynik. Ekonomiści już od dawna wskazują, że większy popyt na usługi to efekt zmiany struktury konsumpcji. W Polsce zaczyna ona przypominać model obowiązujący w krajach rozwiniętych, gdzie wydatki na usługi ważą w budżetach domowych stosunkowo dużo.
Na co jest największy popyt
GUS zbiera dane z firm zatrudniających co najmniej 10 osób. Z jednej strony to źle, bo statystyce wymyka się cała rzesza jednoosobowych usługowych działalności gospodarczych. Ale z drugiej dobrze, bo statystyka dotycząca usług nie jest zaburzona przez informacje od samozatrudnionych, którzy tak naprawdę świadczą pracę, tyle że na JDG.
Na jakie usługi jest największy popyt? W lipcu w czołówce pod względem wzrostu obrotów były firmy z szeroko rozumianej branży medialnej. Numerem jeden było nadawanie programów ogólnodostępnych i abonamentowych, gdzie wielkość obrotów była o prawie 55 proc. większa niż rok wcześniej, na drugim miejscu znalazła się działalność usługowa w zakresie informacji z prawie 28-procentowym wzrostem. Co prawda trzecie miejsce zajęły usługi prawników, księgowych i doradców podatkowych, u których sprzedaż zwiększyła się o 19 proc., ale na czwartym znalazła się kolejna branża okołomedialna - produkcja filmów, programów telewizyjnych, nagrań wideo i dźwiękowych wzrosła o 16,6 proc. r/r.
Z 23 branż usługowych badanych przez GUS jedynie pięć zanotowało spadek obrotów w ciągu ostatniego roku. Największy – o 9 proc. – miały firmy zajmujące się obsługą rynku nieruchomości.
Ceny w górę
Rosnący popyt to jedna z przyczyn wzrostu cen usług. GUS podał w środę pełne dane o wrześniowej inflacji i wynika z nich, że nadal dynamika tej kategorii jest większa od dynamiki wzrostu cen towarów. We wrześniu wyniosła 5,8 proc., tymczasem towary zdrożały o 1,9 proc.
Inflacja usług jest więc również wyższa niż inflacja ogółem (we wrześniu 2,9 proc.) i to ona odpowiada za utrzymywanie się podwyższonej inflacji bazowej (takiej, w której nie uwzględnia się zmian cen żywności i energii). Jednak wrześniowy odczyt pokazuje, że i w usługach postępuje stopniowo ograniczenie presji inflacyjnej, bo jeszcze w sierpniu drożały w tempie 6 proc. w skali roku.
Według ekonomistów Banku ING taki układ danych zapowiada dalsze spadki inflacji w najbliższych miesiącach, do 2,5-3 proc. Eksperci uważają, że w przyszłym roku inflacja będzie blisko celu NBP (2,5 proc. z możliwością odchylenia o punkt procentowy na plus lub minus), a to otwiera drogę do dalszych obniżek stóp procentowych. Ale po ostatnich wypowiedziach członków Rady Polityki Pieniężnej najbardziej prawdopodobny scenariusz to obniżki dopiero w przyszłym roku.
Nieco inny scenariusz pisze główna ekonomistka Alior Banku Agata Filipowicz-Rybicka. Jej zdaniem lekka presja inflacyjna może wrócić za sprawą wyższych cen energii cieplnej i właśnie usług.
Z kolei ekonomiści mBanku uważają, że to nie spadek tempa wzrostu cen usług odpowiada za ustabilizowanie się inflacji we wrześniu.
„Stabilizacja na 2,9 proc. r/r w niewielkim stopniu związana była ze spowolnieniem wzrostu cen usług. Dynamika w tej grupie obniżyła się z 6 do 5,8 proc. r/r. To za mało, aby oczekiwać silniejszych zmian w przyszłych miesiącach”- napisali na platformie X.